No i się wydało. Wiem, że nie mogłem zrobić nic głupszego, jak chlapnąć, że chyba najmłodszy z 72 duchów Salomona ( a już na pewno najbardziej irytujący) to mój młodszy brat. Ale cóż, stało się. Wiedziałem, że Tsukihime właśnie powinna być u Lucka i pewnie wydziera się na niego. Chciałby, to zobaczyć... albo nie. Chciałby,, żeby tego wszystkiego nie było, żeby ktoś wziął gumkę do mazania i wyczyścił wszystko z ostatniego tygodnia. Bez pamięci. Usłyszałem za sobą kroki. Odkąd Hime wyjechała ( o ironio!) nagle zacząłem dogadywać się z jednym z aniołów. Co prawda, nie był on zbyt ważnym aniołem, ale zawsze jakiś postęp jest.
- O co chodzi? - spytałem i instynktownie sięgnąłem po mały sztylet ukryty za pasem odkąd straciłem skrzydlo.
- Dziewczyny chciały, żebyś przyszedł na ich jakieś tam zebranie.
- Jakie dziewczyny? - spytałem podejrzliwie. Pierwsze prawo przetrwania - nigdy nie ufać aniołom, nawet, jeśli one są na niższej pozycji od ciebie.
- No wiesz, Inez, Cav, Raffaello - steścił chłopak.
- To do tej szkoły nawet ciastka chodzą! - wiedziałem, że go tym zirytuję. - Ten świat normalnie głupieje. A ja razem z nim.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę - widziałem, że anioł był na mnie wkurzony.
- Dobra, dobra. Jak mnie najdzie, to przyjdę - odpowiedziałem i powróciłem do oglądania rybek koi w małym oczku, które Hime zrobiła przed otwarciem szkoły specjalnie dla mnie. Tylko ja wiedziałem, ile ta mała, niepozorna "kałuża" znaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz