sobota, 2 lutego 2013

Cavaliada

-Div, co powiesz, abyśmy odwiedzili Raffaella? Dawno go nie widziałam...- Specjalnie, aby z nim pogadać, brałam u Inez lekcje migowego... Div spojrzał na mnie. Nie był zachwycony.
- No nie wiem... - mówi. Jakoś niespecjalnie lubił się z Leo. Nie mam pojęcia, dlaczego... Westchnęłam i poszłam do Raffaella. Cicho zapukałam do drzwi. Otworzył mi Leonardo.
- Po co przyszłaś? - zapytał. No pięknie. Uprzejmości chyba uczył się od mojego ''ukochanego'' taty. No cóż.
- Może milej..? Przyszłam odwiedzić Raffaella. - mówię, mijam go i wchodzę do środka mieszkania.
- Cześć! Jak się masz? - pytam siedzącego na łóżku chłopaka. Widzę, że szybko chowa coś do kieszeni.
''Wszystko dobrze. A u ciebie?" Widzę, że mnie okłamuje.
- Raffaello, przecież wiem, że coś jest nie tak... - mówię i siadam obok niego na łóżku. Chłopak wyciąga zdjęcie i pokazuje mi je. Jest na nim śliczna dziewczynka.
"To moja siostra" wymigał.
- Współczuję ci. - odzywam sie nagle. Spogląda zdziwiony na mnie. -Widzę po oczach. Jesteś przygnębiony, jak o niej myślisz - odpowiadam. Nagle do pokoju wchodzi Leo.
- Dobra koniec tej gadki.- mówi i wyprowadza mnie z pokoju.
- Wiesz, że jeśli byłbyś milszy, świat by się nie zawalił? - pytam złośliwie. Leonardo spogląda na mnie.
- Tak wiem. Ale teraz już idź - mówi i zamyka mi drzwi przed nosem.

piątek, 1 lutego 2013

Lauri

Nikt nie miał żadnych propozycji. Staliśmy przez chwilę w ciszy, bo przy takim wyrazie twarzy jaki miała teraz moja siostrzyczka wszyscy bali się odezwać.
-Maya? Gdzie jesteś? Jak ci się udało wejść w posiadanie tak potężnego artefaktu? - spytał nagle Blar powietrza.
Ja i siostrzyczka szybko skojarzyłyśmy o co chodzi. Maya musiała dostać w swe małe łapki Amulet Komunikacji, który pozwalał na rozmowę telepatyczna pomiędzy dwoma osobami, nie zależnie od odległości czy okoliczności. te dwie osoby mogły ze sobą spokojnie rozmawiać, a jeśli pozwoliły komuś się w tym czasie dotknąć to ta osoba mogła się rozmowie przysłuchiwać. Wiem to, bo artefakt ten uchodzi za zaginiony przedmiot w naszym rodzie. Zaginą wraz z jedną z córek mojej pra pra ciotki Gryzeldy. A to daje dwie opcje a) córka sprzedała ten amulet by wyżyć, lub zrobił to ktoś z jej potomków i w ten sposób trafił on do Mayi b) córka przekazywała go z pokolenia na pokolenie aż dotarł do Mayi... Co z kolei prowadziłoby do tego, że jesteśmy spokrewnione...
Jednak te przemyślenia trwały krótko więc zanim Maya zdążyła Blarowi (właściwie to dlaczego wybrała jego?) odpowiedzieć ja i Izo położyłyśmy dłonie na piersi Blara, nakazując pozostałym by zrobili to samo.
-Blar! - usłyszałam w myślach radosną odpowiedź Mayi. - To amulet mojej mamy. Oddał mi go pan który go do tej pory trzymał, po to by go zwrócić, tak samo jak pozostałe rzeczy mojej mamy.
-Jaki pan? I gdzie jesteś? Musimy cię szybko znaleźć! Maya? Co się dzieje Maya? - pytał nerwowo, a ja czułam, że więź słabnie. Coś ją zakłócało, aż połączenie zostało zerwana całkowicie.
Gdy już wszyscy odstąpili od Blara powiedziałam spokojnie:
-Co najmniej wiemy, że nic jej nie jest i jest bezpieczna.
-Ty tu mówisz o bezpieczeństwie? Przecież jest z jakimś nie znanym mężczyzną, nie wiadomo gdzie i po co! - krzyknęła Izo na granicy rozpaczy.
-Ale w jej głosie nie było strachu, a jej umysł był przejrzysty jak kryształ, tylko lekko wyczerpany.
-O czym ty mówisz? - spytała Arisa.

Maya

Obudziłam się późnym rankiem, nie wiedząc czy to co zdarzyło się w nocy było snem czy jawą. Wstałam z łóżka trochę niewyspana i ruszyłam do kuchni. Tam zjadłam szybkie śniadanie, a potem wróciłam z powrotem do sypialni. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Wolałam poczytać pamiętnik mamy, która pisała w nim wszystko o szkole do której chodziła, o przyjaciołach… i wreszcie o tacie.
Dowiedziałam się, że był z nią związany Kontraktem tak jak ja z Eve. Wspólnie spędzony czas i różne niebezpieczne przygody sprawiły, że zakochali się w sobie do szaleństwa. Jednak na początku nie mogli być razem…
Nie doczytałam do końca bo mnie zaczęły boleć oczy. Literki były małe i niewyraźne, a papier pożółkły. Pamiętnik musiał leżeć tu od wielu lat.
Odłożyłam go starannie na bok i wzięłam do ręki naszyjnik z szafirem. Obejrzałam go dokładnie, a potem zawiesiłam go na szyi.
W tym momencie do pokoju wszedł kot, a ja przestałam na chwilę rozmyślać o mamie. Przypomniała mi się natomiast Eve i przed oczami stanęła mi jej sliczna twarz z kocimi uszkami. Bardzo za nią tęskniłam… Zresztą nie tylko za nią. Brakowało mi też Inez, Rafaella, Alexa, Izo i Blara.
W zamyśleniu nie zauważyłam nawet, że naszyjnik rozbłysnął dziwnym blaskiem. Z zamyslenia wyrwały mnie natomiast słowa
- Musimy ją jakoś znaleźć – podskoczyłam i rozejrzałam się dookoła
- Blar? – zapytałam głośno, rozpoznawszy głos rozmówcy, ale nikogo nie było w pokoju
Ja jednak byłam pewna, że go usłyszałam.
- Przecież Inez i Rafaell nas uduszą jak cos jej się stanie – znowu to samo
Zdeterminowana żeby odnaleźć źródło głosu wybiegłam z pokoju. Zatrzymałam się dopiero w ogrodzie, ale nawet tu nie widziałam Blara.
- Gdzie jesteś Blar? – zaczęłam mruczeć pod nosem zdezorientowana. Powtórzyłam te słowa kilka razy i aż podskoczyłam kiedy otrzymałam odpowiedź.

Pierwszy łowca

Po sprawdzeniu czy Iskra jest w dobrym stanie, zabrałem się do ostatecznych poprawek. Krąg był już gotowy, dzień prawidłowy... Nie brakowało nic.
Gdy miałem zamiar wyjść poszukać swojej "zguby", ktoś wszedł na plac w ogrodzie. Była to Maya. Niosła naszyjnik swojej matki.
-Skąd Pan to ma? Niech mi pan powie... Proszę...
-Przechowuję te rzeczy dla ciebie.
-Ale... dlaczego akurat Pan?- nie odpuszczała, a w oczach zabłysnęły jej łzy.
-Byliśmy przyjaciółmi.
-Naprawdę?
-Tak. Ja i twój ojciec.
-Ale...
-Wiedziałem, że ty jesteś Iskrą, ale przez wtrącanie się niekompetentnych osób w nieswoje sprawy tak wyszło. Zabierzesz je wszystkie jeśli zechcesz.
-Ale... Co to?- zapytała patrząc na krąg namalowany na ziemi.
-Będziemy tego używać żebyś mogła czuć się bezpiecznie. Idź do salonu. Zaraz ci wyjaśnię.
-No... dobrze.- przystała niechętnie i weszła do domu.

Po chwili byłem już obok niej.
-Szybki Pan jest.- zauważyła. Usiedliśmy wygodnie.- Więc... po co to coś na ziemi?
-Będziemy z tego dziś korzystać.- zacząłem niechętnie wyjaśniać.
-Ale po co?
-Mówiłem wcześniej.
-Ale... jak mi to pomoże?
-Odczepią się od ciebie. Nie będzie już badań.- wyjaśniłem szybko, zwięźle i na temat tak, żeby zrozumiała.
-Naprawdę?! To świetnie!- wrzasnęła uradowana.
-Bo ogłuchnę.- upomniałem ją szorstko.
-Oj. Przepraszam. Tak się cieszę, że...
-Wiem.- wyprzedziłem - Słyszałem.
Nastała chwila ciszy. To ona pierwsza ją przełamała.
-Kiedy to użyjemy?
-Dziś w nocy.
-Aha... A będzie bolało?
-Zobaczysz. A teraz możesz się pobawić z kotem lub coś innego.- rzuciłem, wstając.
-A mogę...- zaczęła niepewnie, ale pod wpływem mojego spojrzenia zaczęła mówić dalej.- Mogę iść popatrzeć w... no wie Pan.
-Zabierz Ketiri ze sobą.
-Kogo?- zdziwiła się.
-Kota.- powiedziałem i wyszedłem zająć się swoimi sprawami.

Wybiła godzina dwudziesta trzecia pięćdziesiąt, a mała spała. Poszedłem ją obudzić. Jak zwykle kot był w pobliżu. Perfekcyjnie wykonywał swe obowiązki.
-Wstajemy Iskro. To już za chwilę.- szepnąłem jej do ucha i delikatnie dotknąłem ramienia.
-Mhm...- mruknęła śpiąc dalej.
-Chcesz wrócić i mieć spokój?
-Tak... ale jestem śpiąca.
-Nie ma czasu. Więc nie chcesz już widzieć Eve?
-Co?!- usiadła szybko na łóżku i zaczęła wyplątywać się z kołdry.- Już idę!
-No to dalej.- powiedziałem wychodząc z pokoju. Mała szybko mnie dogoniła.
Zaprowadziłem ją na plac, tam, gdzie czekał okrąg. Nadszedł już czas więc świecił na czerwono.
-Chodź.- szepnąłem.- Nie bój się. Już czas...
-Ale...
-Nie wahaj się. Będzie tylko lepiej.- powiedziałem optymistycznie, co nie było w moim stylu.
kazałem jej stanąć na jednym końcu okręgu, w małym kole. Ja stanąłem w przeciwległym. Krąg zaczął się zmieniać. Stał się niebieski, zmienił się na przejściowy, co oznaczało, że Maya to prawdziwa Iskra.
-Boję się!- krzyknęła.
-Spokojnie. To nic takiego. Stój twardo.
-Ale ja się boję! I...- nie skończyła bo moc zaczęła przechodzić.- Nie boli...
-Spokojnie.- powtórzyłem.
Po kilku chwilach było po wszystkim. Kręgi zniknęły a Maya osunęła się na ziemię. Podszedłem do niej, wziąłem w ramiona i wyszeptałem jej do ucha:
-Byłaś dzielna. Spisałaś się znakomicie.
-Naprawdę?- zapytała zmęczona.
-Śpij.- powiedziałem a dziewczynka zasnęła.
Teraz już mogę zrobić to, co powinienem zrobić dawno temu...

środa, 30 stycznia 2013

Maya

Obudziłam się w jakimś miękkim łóżku. Byłam wypoczęta jak nigdy dotąd. Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że jestem w pokoju sama…. No prawie sama. Na skraju mojego łóżka siedział kot.
- Hej kociaku – szepnęłam, wyciągając rękę w jego kierunku.
Kot odsunął się ode mnie jak najdalej, mrucząc cicho
- Nie bój się, nic ci nie zrobię – zapewniłam go
- On się ciebie nie boi – wtrącił dziwny mężczyzna, wchodząc do pokoju – Jest samotnikiem i musi się do ciebie przyzwyczaić – wyjaśnił krótko
- W porządku, poczekam aż się przyzwyczai – zakomunikowałam
- Naprawdę? – wyrwało się facetowi
Kiwnęłam głową i zmieniłam temat
- Powie mi pan gdzie jesteśmy? – zapytałam, cisza – Proszę pana…? – zagadnęłam
- W moim domu – odpowiedział niechętnie – A mówiąc o domu… możesz robić co chcesz i chodzić gdzie chcesz – po tych słowach odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
Ja tymczasem wstałam, ubrałam się i pościeliłam po sobie łóżko.. Kiedy skończyłam zaburczało mi w brzuchu.
- Pokażesz mi gdzie jest kuchnia? – poprosiłam kota, a on miauknął i dostojnie wyszedł z pokoju.
Pobiegłam za nim i już po chwili znalazłam się w kuchni. Nie byłam pewna czy mogę się sama obsłużyć jednak kot wyraźnie dał mi do zrozumienia że mam otworzyć lodówkę. W środku czekała na mnie miska płatków z mlekiem. Znalazłam też jakąś przekąskę dla kota. Kiedy go nią poczęstowałam wyraźnie się ucieszył i już nie uciekał kiedy chciałam go pogłaskać.
Po zjedzeniu płatków postanowiłam trochę pobawić się z kotem.
Podczas zabawy w berka zapędziliśmy się aż na strych i tam ją zakończyliśmy. Oboje musieliśmy chwilkę odetchnąć, a poza tym było tu mnóstwo ciekawych rzeczy…..
Pod ścianami ustawione było mnóstwo skrzyń. Zajrzałam ciekawie do pierwszej z nich. Była w niej niewielka, oprawiona w skórę książeczka. Otworzyłam ją na pierwszej stronie. Był to pamiętnik… Laury Stark - mojej mamy! Ale jak on się tu znalazł?
Zaskoczona schowałam książeczkę i zaczęłam dalej szperać w skrzyni szukając czegoś jeszcze co by mi przypominało mamę. Znalazłam piękny, złoty naszyjnik z zawieszonym na nim szafirem. 
http://www.chaton.com.pl/product/image/722/wisiorek_z_szafirem.jpg
Kiedy wzięłam go do ręki poczułam, że aż wibruje od magii i przypomniałam sobie, że taki sam nosiła kiedyś moja mama…

Izozteka


Maya zniknęła. Ale gdzie? Dobre pytanie. A to ja miałam się opiekować nią i Eve… Mam nadzieję, że Inez nie zabije, ani nie spróbuje mnie zabić.
-Znajdziemy, znajdziemy, ale gdzie? – spytałam retorycznie. Nikt nie odpowiedział tak jak się spodziewałam, więc miałam czas na zastanowienie się. Skojarzyłam pewne fakty, które po ponad dwóch latach troszkę zatarły się w moim umyśle i powiedziałam: - Teito, czy przy śpiewie Lauri potrafiłbyś odtworzyć, co się działo z Mayą?
Chłopiec zastanowił się chwilkę, po czym rzekł:
-Zawsze można spróbować.
-Wspaniale! Lauri zacznij śpiewać, a ty Teito skup się na May i zacznij rysować mrozem.
Tak też uczynili. Dzięki temu mogliśmy obserwować jak Eve i Maya idą do drzewa, Eve się na niego wspina, a Maya znika z jakimś mężczyzną. Nie wyglądało to na szczęście na porwanie, lecz na dobrowolne pójście. Lecz czy nie znając kogoś można dobrowolnie za nim podążyć? Chyba, że go znała…
-Nie wiele to dało – zauważyła Arisa.
-Ale dzięki temu wiemy więcej niż jeszcze przed chwilą – zauważył Blar.
-Dzięki temu mamy, choć minimalne podparcie w poszukiwaniach i wiemy, od czego zacząć. Znacie kogoś, kto potrafiłby wyśledzić, dokąd prowadzi dany portal? – spytałam i nagle nikt nie kwapił się by mi odpowiedzieć. – Czekam – dodałam ze skwaszoną miną. – To może macie jakieś inne propozycje?

Pierwszy łowca

-Świat pomiędzy światami. Świat, którego nie można znaleźć bo jest zbyt mały by go dostrzec. Świat, który jest jednocześnie zbyt wielki by go po prostu zamknąć, by go zniszczyć. Świat, będący wejściem do chaosu. Oto to, co podziwiasz.- powiedziałem do Iskry. Była to najprawdopodobniej moja najdłuższa wypowiedź.
-Yyy... I tak tu ładnie.- uśmiechnęła się- Kim jesteś?
Spojrzałem na nią chłodno. Spuściła wzrok.
-Przepraszam jeżeli cię uraziłam.
-Pierwszy.- odparłem.
-Słucham? Aaa...- zaczerwieniła się.
Nadal nie wiedziała jak się zachować ale nie dziwiło mnie to. Chwyciłem ją zimną dłonią i poprowadziłem przed siebie.
-Dokąd idziemy?- cisza- Odpowie mi Pan?
-Tam gdzie trzeba.
-Och... A daleko?- zatrzymała się.
-Tak i nie.
-Nie rozumiem. Dlaczego mnie szukałeś? Po co ci jestem? Będziesz... tak jak ...
-Nie martw się Iskro.
-Kto?
-Dużo czasu zabrało wykształtowanie się energii.
-Jakiej? Nie rozumiem...
-Chodź.- powiedziałem i wyciągnąłem dłoń. Iskra nie była zdecydowana. To również mnie nie zdziwiło.- Wiem więcej niż możesz sobie wyobrazić. Nie martw się. Po wszystkim będzie normalnie. Zachowasz swoje zdolności.
-Na pewno?
Kiwnąłem przytakująco głową.
-Ale jeżeli to daleko to ja mogę nie dojść. Bawiliśmy się i
-Wiem.- mruknąłem. Nie cierpiałem rozmów. Ale z Iskrą nie było najgorzej.- Idziesz, czy chcesz, żeby ciebie i Eve próbowano znów wykorzystać tak jak u czarodzieja a nawet i gorzej?
-Skąd wiesz o Eve... i o...- w oczach dziewczynki zabłysły łzy.- Jesteś dziwny...- cofnęła się.
-Idziesz czy mam cię zabrać siłą?
-Ale...
Po dłuższej chwili mała zdecydowała się iść. Gdy dała krok w przód, zbliżyłem się do niej i wziąłem ją w ramiona, po czym sprawiłem, żeby zasnęła. Miałem mało mocy ale dość by dokonać Przejścia. Szybkim krokiem ruszyłem dalej.

Wróciłem do domu zbudowanego w starym stylu. Niewidomy kot już czekał na schodach. Choć był niewidomy, widział wszystko.
Ułożyłem małą na miękkim łóżku i zacząłem przygotowania...

Leonardo

-Leo?- zapytała dziewczyna.
-Widzę, że ktoś mnie już przedstawił. Oby w odpowiednim świetle, bo jak nie to będę musiał poprawiać.
-No tak. Tylko z imienia.- zmieszała się.- Jestem Rozalie a to Suvenire.- przedstawiła siebie i towarzyszkę.
-Spoko.
Nastała chwila ciszy. O dziwo, zachowywałem się nawet kulturalnie podczas spotkania.
-Więc- zacząłem delikatnie- nie wiem co to było, dlaczego tak na niego dziwnie spojrzałaś ale- przerwano mi.
-To moja sprawa.- odezwała się dziewczyna na łóżku spuszczając głowę- Stare czasy. Po prostu wydawało mi się, że już się spotkaliśmy.
-Gdyby tak było to wiedział bym o tym.
-Niby jak?
-Mam sposoby. A więc, zanim mi przerwano, oznajmiam, że nie radzę próbować mu czegokolwiek przypomnieć bo i tak nic nie zdziałasz ani ty ani twoja towarzyszka. Co więcej, mam stu procentową pewność, że go z kimś mylisz. Nie spotkaliście się nigdy. A więc, żegnam!- wycedziłem i wyszedłem z mieszkania. Nie chciałem by jakieś panny kręciły mi się pod nogami w takiej chwili. I nie kłamałem.

Wróciłem do pokoju. Rafaell siedział na łóżku dziwnie zamyślony. Od razu, gdy wszedłem zapytałem
-A ci co jest?
"Nic"
-Ślepy nie jestem. Mów.
"Sprawdź kto to jest na tym zdjęciu i dlaczego je mam." zdziwił mnie.
-No zgoda. Ale na pewno chcesz wiedzieć?
"Tak. To nic, że znowu zapomnę. Wtedy ty będziesz wiedział i mi wyjaśnisz jak cię poproszę."
-Yyy...No...- nie byłem przekonany.
"Proszę."
-Ach... Z tobą... Zgoda.- uległem. Chciałem mu jakoś poprawić humor.-A mogę zajrzeć w kilka innych rzeczy, które przeżyłeś?
"Po co się pytasz skoro i tak to zrobisz" wymigał i uśmiechnął się delikatnie ale sztucznie. "To jeszcze wiem."
-Ta...
Zabrałem się do pracy. Przy nim mogłem zrobić to normalnie. Dokładnie. Nie musiałem się spieszyć.
Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem był jakiś dom. Duży biały dom z ogrodem, w którym rosło na pierwszy rzut oka tylko jedno drzewo rodzące owoce brzoskwini.- Na szczęście z pozycji cienia można było zobaczyć jego właściciela w pełnej okazałości.- Spojrzałem na przyjaciela. Miał chyba jakieś sześć lat. Wszedł do domu. Nie zdążył nawet odłożyć plecaka a już przytulała się do niego mała dziewczynka. Ta ze zdjęcia.
-Nareszcie jesteś! Obiad ci wystygnie!- krzyknęła ciągnąc go za rękaw prosto do jakiegoś pomieszczenia. Sądząc po odgłosach stamtąd dochodzących, była to kuchnia...
Przeszedłem do innego wspomnienia. Późniejszego.
Chłopak biegł najszybciej jak umiał. Miał z dziewięć lat nie więcej. Padał deszcz a nad głową rozciągały się ciężkie czarne chmury. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem gdzie biegł. Biegł do domu...
Nie spoglądając na zniszczony ogród, mknął wprost do drzwi. Były zamknięte i nie mógł wejść. Niebo przeszyła błyskawica ale przed grzmotem rozległ się przeraźliwy krzyk z wnętrza budynku. Rafaell nie czekał na nic więcej tylko pomknął do pierwszego okna i wybił je kamieniem. Wskoczył niezdarnie do środka, okaleczając się przy tym.
W mieszkaniu nie było prądu ale chłopak szybko znalazł latarkę. Potem rzucił się do schodów z krzykiem:
-Rosalie! Jesteś tam?!
Zdziwiłem się. Miał ładny głos. A już myślałem, że go nigdy nie usłyszę...
Gdy dobiegł do jakichś drzwi znów rozległ się krzyk. To co się tam znajdowało, zszokowało mnie.
W pokoju było ciemno. Pozasłaniano wszystkie okna. Jakaś istota, której kształtu raczej nie znałem stała ukryta tak, że nie można było jej rozpoznać. Na dodatek latarka przestała działać ale to raczej to "coś" to spowodowało.
Stworzenie trzymało małą za ubranie ale gdy zobaczyło Rafaella, rzuciło małą o ścianę. Chłopak podbiegł do niej, pochwycił ją w ramiona i ruszył sprintem do wyjścia. Jednak gdy tylko zbiegł ze schodów "coś" pochwyciło go za nogę i pociągnęło tak, że stracił równowagę i upadł na ziemię.
-Rafaell?- zapytała z łzami w oczach.
-Nie martw się o mnie. Uciekaj przez okno w salonie.
-Ale ty też uciekniesz?
-Idź.- szepnął jej do ucha- Nie martw się.
-Ale...
-Idź!- zaczął się denerwować.- Nie patrz za siebie tylko stale biegnij przed siebie!- krzyknął i odsunął dziewczynkę na bok.
Nie słuchała. Stwór też nie dawał za wygraną, tak jak chłopak. Ciągnął go po schodach do góry coraz szybciej. Wrzucił go do innego pokoju i zablokował drzwi. Potem była cisza...
Po kilku minutach doznałem szoku. Rafaell po prostu otwarł okno i z niego wyskoczył. Całe szczęście wpadł w jakieś gęste, ozdobne krzaki. Ruszył z powrotem do okna, którym wszedł początkowo i zrobił to samo co poprzednio. Jednak znajdując się na parapecie, zamarł.
W pokoju było pełno krwi a na środku leżała mała dziewczynka rozerwana na pół w pasie. Jeszcze żyła.
Chłopak zeskoczył i podbiegł do niej po czym przytulił górną połowę.
-Pamiętaj o mnie... -szepnęła dziewczynka ze zdjęcia i zmarła.
-I co?- zasycało coś.- Mowę odebrało?
-Ty...- nie skończył bo stwór przycisnął go czymś do podłogi.
-Nie patrz za siebie tylko stale biegnij przed siebie... Dobre żarty. Przede mną nikt nie ucieknie...
-Zabiję cię...- wychrypiał Rafaell.
-Nie... Nie zabijesz bo nie możesz. Nie znasz nawet mojego imienia. Ha ha ha! Nie znajdziesz mnie! A poza tym nikogo o pomoc nie poprosisz bo już nic nie powiesz. Nic już nie zobaczysz i nie usłyszysz.
Stworzenie czy co to było, zabrało się za chłopaka. Najpierw go unieruchomiło a potem zaczęło powoli wyrywać struny głosowe.
-jakiś się cichy zrobiłeś...
Nie miałem ochoty dalej tego oglądać. Przestałem czytać i oniemiały siedziałem na łóżku obok przyjaciela. Zapadła dziwna cisza. To on ją pierwszy przełamał:
"Wiesz już? Coś się stało? Jakiś blady jesteś."
-Yyy...- nie wiedziałem co powiedzieć. Zawsze mnie ciekawiło jak stracił głos. Poznaliśmy się, gdy jeszcze nie do końca wyleczył gardło.- To twoja siostra.- powiedziałem szczerze.
"A gdzie jest?"
-Znaczy... Bo...
"Bo?"
-Ona nie żyje.

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozalie

Wyszłyśmy od Inez. 
- Zostaniemy tutaj? - pyta Nira. W sumie mogłybyśmy... Chcę jej odpowiedzieć. Jednak obok nas przechodzi chłopak. Niesamowicie niebieskie oczy i jasne włosy. O bosz... To chyba naprawdę on.
Minął nas, nawet się nie oglądając. A jeszcze dwa lata temu poznałby mnie wszędzie... Chciałam krzyknąć, ale Nira zasłoniła mi usta. Zdziwiona spojrzałam na nią. 
- Dlaczego? - szepnęłam. Przecież wiedziała ile on dla mnie znaczył... 
- Kochana, najpierw znajdziemy pokój. - powiedziała i wprowadziła mnie do pokoju przy którym nie było tabliczki z imieniem. 
- Chcę iść do łóżka. - mówię. 
- A może sama kawałek przejdziesz? - Zerkam na nią. No ale jeśli chce...
Chwiejnie wstałam z wózka. Nira złapała mnie z ramię. Przeszłam 3 kroki. Potem prawie upadłam. Gdyby nie elfica... Podniosła mnie i ułożyła na łóżku.
- Dlaczego on mnie zignorował? - pytam.
- Bo cię nie pamięta. - odpowiada ktoś za nas. Odwracam szybko głowę.
- Leo?

Maya

Przez pewien czas bawiliśmy się w lesie zimowym. Dołączyli do nas nawet Blar, Izo i jakaś elfka, która chyba nazywała się Arisa.
Kiedy zmęczyło nas bieganie i rzucanie śnieżkami Tamala wymyśliła zabawę w chowanego. Pomysł wszystkim się spodobał…
- W takim razie ja liczę, a wy się chowacie – powiedział Blar
Zaczął liczyć. Razem z Eve pobiegłyśmy w stronę największych i najgęściej rosnących drzew. W końcu zatrzymałyśmy się pod wielką sosną.
- Będzie idealna – mruknęła z zadowoleniem Eve, uniosłam brwi ze zdumienia, a widząc to przyjaciółka wyjaśniła – Wdrapiemy się na nią i skryjemy wśród gałęzi. W życiu nas nie znajdą.
- Super pomysł, ale wiesz, że ja nie umiem się wspinać – powiedziałam cicho, żeby nas nikt nie usłyszał
- Nic się nie martw – Eve jak zawsze miała asa w rękawie – Ja się wdrapie pierwsza, a potem ci pomogę.
- Nie dasz rady
- Dam dam – powiedziała – A teraz nie marudź i poczekaj tu chwilę
Po tych słowach zaczęła wdrapywać się na sosnę. Uwielbiałam patrzeć jak zachowuje się jak prawdziwa kocica.
Zapatrzona w przyjaciółkę nie zauważyłam nawet jak ktoś wyszedł z pobliskich krzaków. Zorientowałam się dopiero kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zaskoczona odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam nieznajomego mężczyznę.
Wyglądał tak:

- Jesteś Maya Stark? – zapytał dziwnie beznamiętnym szeptem
- Tak – odparłam krótko
- No to chodź ze mną
- Dobrze, ale dokąd? – zapytałam zaciekawiona
Nie odpowiedział tylko wykonał jakiś skomplikowany Znak, a drzewa zlały się w czarno-biało-zielony wir. Mężczyzna bez oporu wszedł do środka, ale ja się zawahałam.
- Ja nie wiem czy… - zaczęłam, ale on już po mnie zawrócił
- Zamknij oczy – szepnął
Wziął mnie delikatnie za rękę i poprowadził w głąb wiru.
Z zamkniętymi oczami czułam się bardzo dziwnie. Musiałam polegać jedynie na swoim przewodniku bo w środku magicznego wiru panowała niezmącona cisza…
Po kilku chwilach zaczęły do mnie jednak docierać rozmaite dźwięki takie jak szum morza, spiew wielu mew czy szum lasów…
- Możesz już otworzyć oczy – powiedział mężczyzna, puszczając moją rękę
To co zobaczyłam otworzywszy oczy było piękne i… niespotykane. Staliśmy na zboczu góry. Nad nami był las, a pod nami ocean…
- Jak tu pięknie – szepnęłam z zachwytem

niedziela, 27 stycznia 2013

Leonardo

Kiedy już posprzątałem wszystko, usiadłem w fotelu i zaczytałem się w książce, którą przyniósł gołąb. Niby wszystko wiedziałem ale wolałem się upewnić...
Tak jak myślałem, mała powinna się spotkać z Pierwszym. To było wręcz nieuniknione. Dla jej dobra, oczywiście.
Nie wiem dlaczego Rafaell ją uwielbiał. Była podobna do Rosalie ale nie miała takich oczu. No różniły się. Ale były podobne. I kto to do choler* jest ta Rosalie!
Po jakichś trzydziestu minutach (zdziwiło mnie, że tak szybko) chłopak wrócił do pokoju z dziwnym grymasem na twarzy.
-A ci co?- rzuciłem siedząc nadal w fotelu z książką w rękach.
"Byłem u Inez"
-Tego to się domyślałem. Pytałem się, co ci jest?
"Nic."
-Jasne... Więc, co się takiego ciekawego dowiedziałeś? I dlaczego tak szybko wróciłeś?
"Nie chciałem jej męczyć." wymigał chłopak i opowiedział czego się dowiedział. Gdy skończył skomentowałem zdziwiony.
-A już myślałem, że będzie ciekawie.- chłopak wywrócił oczami- Spokojnie. Żartuję sobie.
"Ach... Gdzie ten horror co przyniosłeś?"
-Wrzuciłeś go chyba do biurka.
Rafaell zajrzał we wskazane miejsce i rzeczywiście. Książka tam była. Zabrał ją i rozłożył się na drugim fotelu. Jednak w książce zamiast zakładki było to "felerne" zdjęcie.
"Leonardzie, kto to jest?"
-Że co?- zdziwiłem się.
"No kto to?"
-Nie pamiętasz?
"Nie. Ja już nic tamtego nie pamiętam. Kto to jest?"
-Yyy...- po raz pierwszy nie wiedziałem co powiedzieć.- Nie wyjaśniłeś mi tego.
"A chyba powinienem." spuścił głowę wpatrując się w fotografie. "Od teraz będę."
-Spoko.- nadal byłem w szoku.
"Leo ja nie chcę cię zapomnieć."
-Yyy... Wiem.- jak na złość nie wiedziałem co zrobić. Zaczynało mnie to irytować.
"Leo..." zaczął niepewnie.
-Tak?
"Jak nie będę nic pamiętał to mnie zabij"
-Że co?!
"Nie chcę żyć ucząc się na nowo migowego i... wszystkiego."
Teraz już rozumiałem. Nadszedł ten czas załamania, w którym każdy człowiek potrzebuje wsparcia, żeby się nie załamać. Pocieszenia. Ale ja nie jestem od tego. Po prostu się nie nadaję. I tyle... Mogłem spróbować ale po co? Wiem jak to się kończyło. A Rafaell już raz był w takiej sytuacji. Sam. I zbyt dobrze się to nie skończyło...
-Obiecaj, że już tego więcej nie zrobisz.- szepnąłem.
"Ale czego?"
-Nie spróbujesz. No wiesz...
"Rozumiem. A robiłem już?"
-To nie jest śmieszne. Nie żartuj sobie.
"Ale ja nie żartuję. Więc robiłem już?"
-Yyy... Nieważne.
Nagle zapukał ktoś do pokoju. Otworzył Rafaell. Jak się okazało był to gołąb. Przyszedł po książkę, którą czytałem. Oddałem mu ją bez słowa i zamknąłem drzwi przed nosem.
"Nie masz kultury." wytknął mi przyjaciel.
-Kultura nie ma nic do tego.- odparłem ciągnąc go za nadgarstek do łóżka. Gdy to zrobiłem usadziłem go na nim i zażądałem szczegółowej odpowiedzi na pytanie.-Co pamiętasz najdawniej?
Rafaell wyjaśnił mi wszystko dokładnie i jak się okazało, to za dużo nie pamiętał. Przyznał się nawet, że nie pamięta już wielu znaków migowych.

Inez

Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą twarz jakiejś elfki. Usiadłam zaskoczona. Byłam osłabiona, ale nic mnie już nie bolało.
- Co? Co się stało? Kim jesteś? - zapytałam
Do pokoju wszedł Alex. Spojrzał zdziwiony na mnie i na elfkę
- Jak ty to? - zapytał.
- Nira, jest elfem. Potrafi uzdrawiać, szybciej niż wy. Anioły. – odpowiedziała dziewczyna, której wcześniej nie zauważyłam. Była śliczna i siedziała na wózku inwalidzkim.
- Tak, to prawda. Ona jest elfem. - powiedziała Cav.
- Dziękuję bardzo. Nie wiem czy się odwdzięczę. – wyszeptał mój anioł - A tak właściwie. Nazywam się Alex – przedstawił się.
Był przybity i chyba nie tylko ja to zauważyłam bo Nira odezwala się pocieszająco.
- Uzdrowiłbyś ją. Tylko zajęłoby to Ci więcej czasu - Alex spojrzał na nią nie do końca przekonany
- Masz rację... Dziękuję Ci jeszcze raz. - powiedział
- Nie ma problemu. – elfka uśmiechnęła się delikatnie.
W tym momencie sobie o czymś przypomniałam.
- Cav. Mogłybyśmy pogadać? – zapytałam przyjaciółkę
- Pewnie.
- To może my już pójdziemy. – zaproponowała dziewczyna na wózku, a Nira niemal od razu znalazła się obok niej.
- Do widzenia wszystkim - powiedziała jeszcze po czym wyszły.
Alex i Div poszli do kuchni, a my zostałyśmy same.
- O czym chciałaś pogadać? – zapytała Cavaliada
- O tym czemu tu przyszłaś
- Co?! – zdumiała się – Chciałam zobaczyć co z tobą
- Wiem i bardzo się cieszę, że przyszłaś. Zrobiłaś mi wspaniałą niespodziankę, ale… - urwałam
- Ale co?
- Nie chcę żeby coś ci się stało – szepnęłam – Dużo ryzykujesz, wracając tu przed czasem. Tu jest niebezpiecznie – wyjaśniłam
- To nie ważne – powiedziała dziewczyna - Zostanę tu. Umiem się bronić, a poza tym nie mam zamiaru cię tu zostawić
- Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem – powiedziałam, a Cav się rozpromieniła. Zapadła cisza….
- Muszę już iść – powiedziała z westchnieniem Cav i zawołała w stronę kuchni – Div, idziemy już!
Anioł w kilka chwil był koło niej. Pożegnaliśmy się, a oni wyszli.
- Inez, na pewno wszystko w porządku? – zapytał zatroskany Alex, zamykając za nimi drzwi.
- Jasne, nie martw się – odpowiedziałam
- Nie będę się martwić jak wyzdrowiejesz – powiedział anioł. Był bardzo przybity.
- Alex nic mi nie jest – zapewniłam go
- Może i masz racje – przyznał anioł – Ale gdyby nie ja to nie byłabyś ranna
- Co? – zapytałam zaskoczona – O czym ty mówisz? Przecież mnie uratowałeś!
- Ale Cię też zostawiłem – powiedział przybity, spuszczając głowę – Gdybym z tobą został to by cię nie zaatakowali.
- Nie zostawiłeś mnie celowo i dobrze o tym wiesz – szepnęłam
- Nie mówmy o tym teraz dobrze? – poprosił
Chciałam zaprotestować, ale w tym momencie ktoś zapukał do drzwi i Alex poszedł otworzyć. Przez dłuższą chwilę go nie było i domyślałam się, że z kimś rozmawia. W końcu zniecierpliwiona zawołałam.
-Alex, kto to?
-Gość.- odpowiedział i wprowadził do środka Rafaella
"Jak się czujesz?"- zapytał chłopak
- Lepiej, dzięki – odpowiedziałam z uśmiechem
„ To może opowiesz nam co się dokładnie stało?”
- Ehhh… w porządku – przytaknęłam z wahaniem – Ale może usiądź bo to długa historia
Rafaell usiadł na fotelu
„Opowiadaj” poprosił
Zaczęłam mówić o ataku hybrydy, o tym jak mnie łowcy otoczyli i zranili. Potem opowiedziałam jak obudziłam się w namiocie i…
- Jeden z tych łowców chciał się zabawić – wyznałam, a Alex i Rafaell jednocześnie zacisnęli pięści
„Co za !@*#” wymigał Rafaell, a ja zaśmiałam się nieoczekiwanie „Czemu się śmiejesz?” zapytał zdezorientowany
- Z miny tego faceta kiedy mu przyłożyłam – odpowiedziałam, a widząc ich zdziwione miny dodałam – Myślał, że się nie będę bronić, ale się pomylił. Przekonał się jaka jestem kiedy za bardzo się zbliżył.
„Wow, tego bym się po tobie nie spodziewał” wymigał chłopak
- Taa, ale zapłaciłam za to wysoką cenę – powiedziałam poważniejąc – Nie dość, że mną poniewierali i traktowali jak worek treningowy to jeszcze zakuli mnie w jakieś magiczne kajdany, które raniły przy każdym ruchu.

Tablica ogłoszeń

Przypominamy, że do ukończenia został event który jest niezbędny do ruszenia dalej z fabułą. Chętni proszę zgłaszać się do gulinek.16 lub do Kitkomania.
Dziękuję za chwilę uwagi.

Rafaello

Obudziłem się głodny i niewyspany jak nie wiem co. Jednak już po chwili dotarła do mnie woń śniadania. Leonardo zawsze nadrabiał sobie u mnie poprzez mój żołądek. Wygramoliłem się z łóżka z nadzieją, że to co przygotował smakuje tak jak pachnie. Na szczęście moje zmysły mnie nie zawiodły...

-To jak?- wyskoczył Leo gdy już skończyliśmy.
"Ale, że co jak?"
-No co teraz?
"Nie rozumiem o co ci chodzi."
-No co masz zamiar zrobić z Mayą. Bo jak cię znam to nie oddasz jej tak łatwo.- wycedził z wrednym uśmiechem.
"Obawiam się, że nie mam możliwości by zrobić cokolwiek." wymigałem niezadowolony "Chciałem jej pomóc, żeby nie cierpiała więcej ale jestem na to za słaby."
-Czyżbyś się poddawał?- zdziwił się.
"Nie. Stwierdzam fakty."
-Dość dziwne fakty.
"Dlaczego? Co ja mogę sam zrobić?"
-A widziałeś co już zrobiłeś?
"Leo, nie mam zamiaru bawić się z tobą w zgaduj-zgadula."
-Spójrz na to z innej strony. Razem z gołębiem i jego panną daliście małej już dość dużo.
"Niby co?"
-Poczucie bezpieczeństwa.
"Złudne."
-No to dopilnuj by było prawdziwe.- odparł pogodnie.
"Niby jak?!"
-W takich sprawach nie zwracaj się do mnie. Wiesz jaki jestem. Mogło by nie wyjść za ciekawie.
"Ta. Po ty w stosunku do innych żywisz negatywne emocje. Tak... Znam to."
-Właśnie. Więc oddaj mi ten talerz i idź myśleć.- powiedział zabierając talerz.
"Jasne."

Nie rozumiałem nic z tego czego ktoś chciał od Mayi. To było dla mnie zbyt dziwne... Przecież to jest tylko mała dziewczynka po przejściach.
Na dodatek luki w pamięci się powiększały... Siedziałem i rozmyślałem. Chwilowo nic innego do robienia mi nie pozostało.
W końcu nie mogąc wytrzymać udałem się sprawdzić co z Inez.

Zanim zapukałem do pokoju dziewczyny, przybrałem radosną minę. Miałem nadzieję, że było z nią lepiej.
Gdy zapukałem niemalże natychmiast otworzył mi Alex, pytając:
-Ktoś was złapał?
"Nie. Mówiłem, żebyś się nie martwił. Co z Inez?"
-Dużo lepiej. Z resztą, ktoś mi pomógł. Wejdź.- zaprosił mnie.
Nie wiedziałem czy "lepiej"to u Alexa duża różnica ale miałem nadzieję,że tak.
Zanim stanąłem w polu widzenia dziewczyny zapytałem anioła o jedno:
"Powiedziałeś jej o karteczce?" chłopak pokręcił przecząco głową.
-Alex, kto to?
-Gość.- odpowiedział wprowadzając mnie do środka.
"Jak się czujesz?"- zapytałem.