" Jak długo jeszcze?" zapytałem na migi Leosia. Nie cierpiał gdy tak go nazywałem.
- Nie długo i nie mów na mnie Leoś.- spojrzałem na niego znacząco.- Przepraszam. Nie cierpię jak tak do mnie migasz. Jesteś pewien, że będziemy pasować?
" Tak. Jak nie tam to gdzie mieli byśmy pasować, hę?"
- Bo ja wiem. Nie jestem do tego przekonany.
" Ty do niczego nie jesteś przekonany. Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz."
- Tsa... Ciekawy jestem ile osób zna tam migowy.
" Nie muszą. Po to mam tableta" - uśmiechnąłem się szeroko. Leonardowi jednak do śmiechu nie było. " Uspokój się. Nic nam nie będzie"
- Tsa...
" No weź. ". - szturchnąłem go ramieniem. Obrócił się a w tedy uniosłem mu palcami kąciki ust. Wybuchnął śmiechem.
- Ty to masz pomysły.
" Kto z kim przystaje takim się staje"
- Jesteśmy na miejscu.
" Ok. Ja się rozejrzę a ty, mógł byś wnieść nasze walizki a szczególnie znaleźć pokój".
- Oczywiście ale pamiętaj, że będę mieć cię na oku. I nie zapomnij wziąć tableta.
Leoś wyszedł pospiesznie z samochodu i zabrał się do pracy. Ja poszedłem obejrzeć ogród. Już z daleka wyglądał interesująco. Przysiadłem pod jakimś drzewkiem na wprost mostku. Spacerowała po nim jakaś dziewczyna. Zaintrygowało mnie to co miała ze sobą, a mianowicie jej kot. Wyglądała naprawdę ciekawe, szczególnie na tym moście. Postanowiłem ją narysować.
Tak skupiłem się na pracy, że nie zauważyłem jak dziewczyna zniknęła. Stałą tuż za mną i oglądała przez ramię moje bazgroły.
- Ładnie rysujesz.
" Dziękuję. "
- Jesteś... - przytaknąłem - Oj... Wybacz.- Odruchowo mówiłem migowym zamiast pisać. Przyzwyczaiłem się, że zawsze migałem z Leosiem albo to on tłumaczył. - Spokojnie znam migowy.
- Nie długo i nie mów na mnie Leoś.- spojrzałem na niego znacząco.- Przepraszam. Nie cierpię jak tak do mnie migasz. Jesteś pewien, że będziemy pasować?
" Tak. Jak nie tam to gdzie mieli byśmy pasować, hę?"
- Bo ja wiem. Nie jestem do tego przekonany.
" Ty do niczego nie jesteś przekonany. Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz."
- Tsa... Ciekawy jestem ile osób zna tam migowy.
" Nie muszą. Po to mam tableta" - uśmiechnąłem się szeroko. Leonardowi jednak do śmiechu nie było. " Uspokój się. Nic nam nie będzie"
- Tsa...
" No weź. ". - szturchnąłem go ramieniem. Obrócił się a w tedy uniosłem mu palcami kąciki ust. Wybuchnął śmiechem.
- Ty to masz pomysły.
" Kto z kim przystaje takim się staje"
- Jesteśmy na miejscu.
" Ok. Ja się rozejrzę a ty, mógł byś wnieść nasze walizki a szczególnie znaleźć pokój".
- Oczywiście ale pamiętaj, że będę mieć cię na oku. I nie zapomnij wziąć tableta.
Leoś wyszedł pospiesznie z samochodu i zabrał się do pracy. Ja poszedłem obejrzeć ogród. Już z daleka wyglądał interesująco. Przysiadłem pod jakimś drzewkiem na wprost mostku. Spacerowała po nim jakaś dziewczyna. Zaintrygowało mnie to co miała ze sobą, a mianowicie jej kot. Wyglądała naprawdę ciekawe, szczególnie na tym moście. Postanowiłem ją narysować.
Tak skupiłem się na pracy, że nie zauważyłem jak dziewczyna zniknęła. Stałą tuż za mną i oglądała przez ramię moje bazgroły.
- Ładnie rysujesz.
" Dziękuję. "
- Jesteś... - przytaknąłem - Oj... Wybacz.- Odruchowo mówiłem migowym zamiast pisać. Przyzwyczaiłem się, że zawsze migałem z Leosiem albo to on tłumaczył. - Spokojnie znam migowy.
" Świetnie. Na reszcie mogę pogadać z kimś innym niż Leonardo"
- Leonardo?
" Mój... " zapomniałem słowa.
- Rozumiem. To on? - wskazała na zmierzającego w naszą stronę Leosia.
"Tak. Lepiej już pójdę. Oprowadzisz mnie jutro?"
- Z przyjemnością.
" Masz fajnego kota. " - wymieniłem ostatnie gesty i pomachałem dziewczynie z daleka na pożegnanie.
Leoś był wkurzony jak ktokolwiek do mnie podchodził. Był bardziej wyczulony niż pies gończy.
- Skończyłem. Poukładałem wszystko i zrobiłem ci obiad. Co tam stworzyłeś?- zapytał biorąc ode mnie tableta. - Ciekawe....
- Leonardo?
" Mój... " zapomniałem słowa.
- Rozumiem. To on? - wskazała na zmierzającego w naszą stronę Leosia.
"Tak. Lepiej już pójdę. Oprowadzisz mnie jutro?"
- Z przyjemnością.
" Masz fajnego kota. " - wymieniłem ostatnie gesty i pomachałem dziewczynie z daleka na pożegnanie.
Leoś był wkurzony jak ktokolwiek do mnie podchodził. Był bardziej wyczulony niż pies gończy.
- Skończyłem. Poukładałem wszystko i zrobiłem ci obiad. Co tam stworzyłeś?- zapytał biorąc ode mnie tableta. - Ciekawe....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz