sobota, 11 maja 2013

Pierwszy łowca

Następnego dnia wróciłem do Iskry. Myślałem, że nie była aż tak przywiązana do tego chłopaka ale gdy zobaczyłem ją po nocy, to moje przypuszczenia okazały się ułudne. Mała była zapłakana z opuchniętymi, czerwonymi oczyma. Widocznie Rafaell był jej bliższy niż przypuszczałem. Teraz jednak najlepszym wyjściem byłoby gdyby o nim zapomniała.
- Chodź do mnie Iskro.- powiedziałem spokojnym głosem a dziewczynka podbiegła do mnie i mocno się przytuliła.
- Ja...- zaczęła drżącym głosem ale już nie skończyła.
- Ci... Spokojnie.- szeptałem kojącym głosem gładząc ją jednocześnie po głowie.- Zapomnij o nim.
- Co?! Nie!- uniosła się.
- Zapomnij o nim na razie.- kontynuowałem jednocześnie przenosząc magicznie ciało chłopaka do swojego świata tak, by się nie spostrzegła- Teraz musisz być silna.
- Ale... ja nie mogę.
- Możesz. Możesz bardzo wiele, ale musisz się postarać.- odparłem biorąc ją na ręce i ocierając łzy.
- Nie jestem tak silna jak się Panu wydaje.
- Prawda. Jesteś silniejsza. Poza tym, wierzę w ciebie a jeśli mam być szczery to praktycznie w nikogo nie wierzę. Jesteś wyjątkiem.
- Naprawdę?- zdziwiła się nadal zostając przy swoim.- Ale we mnie nie warto wierzyć.
- Gdyby nie było warto to po co Leonardo i Rafaell rozprawiali się z Liamem?- zapytałem.
- Skąd Pan wie?
- Wiem więcej niż ci się wydaje.
- Ach...
- Nie zmuszaj mnie abym zmienił zdanie co do ciebie. Nie chcę tego robić.
- Nie wiem... Ja już nic nie wiem... Przepraszam....- powiedziała i oparła głowę o moje ramie płacząc.
-Teraz ty musisz odpocząć i pilnować by starsi nie robili głupstw.
- Starsi?
- Inez, Alex i cała reszta.- wyjaśniłem.- Ale najpierw masz odpocząć.
- Nie wiem...
Przytuliłem Mayę mocniej do siebie. Teraz to ona potrzebowała wsparcia od osób, którym sama je wcześniej dawała. Gładząc ją po głowie wyszedłem z pokoju wprost do kuchni gdzie siedziała dziewczyna nazywana Inez. Bez żadnych zbędnych gierek przedstawiłem jej kilka punktów sprawy. Iskra spała już w moich ramionach, choć łatwo można było ją obudzić.
- Po pierwsze, zajmij się Mayą i siadaj.- zacząłem widząc, że dziewczyna wstaje z zamiarem przejęcia Iskry ode mnie.- Poświęć jej teraz dużo czasu.
- Wiem ale...- wtrąciła się.
- Nie przerywaj mi.- powiedziałem ostro a ton mojego głosu robił się coraz chłodniejszy, niemalże złowrogi.- Jako Przewodnicząca Szkolnej Rady masz także w pewnym sensie obowiązek zająć się szkołą.
- Przepraszam ale... to Pan powiedział Mayi o tym, że Rafaell umrze w nocy?
- Tak.- odparłem zbyt ostro.
- Niech Pan więcej nie mówi jej takich rzeczy. Nie wiem kim Pan jest ale bardzo pana proszę. Była do niego bardzo przywiązana.- wyjaśniła mówiąc coraz ciszej.
- A ty?- zmieniłem nutę.
- Ja? Ale co?
- Gdyby twój anioł był na jego miejscu a ty na jej? Nie chciała byś mieć czasu aby się pożegnać?
- Ale to nie to samo...
- Nie. To nie jest to samo ale jej ta wiadomość była pisana.
- Skąd możesz to wiedzieć?!- krzyknęła tak, że Maya się przebudziła. Na szczęście spojrzała tylko na mnie i znów zasnęła.
- Wiem to. Wiem również ile może być zakończeń tej bitwy. Nie ufając mi skazujesz samą siebie na niemożliwe.
- Jak to?
- Nie myślisz chyba, że jeśli sama stawisz czoła całej Radzie to wyjdziesz z tego cało, prawda?
- Nie zastraszysz mnie.- odparła próbując zachować spokój.
- Nie denerwuj się. Nie jestem aż taki zły jak ci się wydaje. Gdybym był czy Maya spała by spokojnie w moich ramionach? Nie.- powiedziałem uspokajając głos. Dziewczyna odezwała się znów dopiero po jakichś pięciu minutach, nie patrząc mi w oczy.
- To jaki ma Pan plan? I mogę wiedzieć jak ma pan chociaż na imię?
- Możesz mi mówić Pierwszy. A Radę zostaw mi. Całą. Bez wyjątków.
- Ale... Naprawdę?- zdziwiła się a ja nie miałem ochoty sprawdzać, która z wiadomości ją tak zadziwiła. Moja osoba czy skromny plan.
- Pilnuj tylko przyjaciół. I nie zmuszaj mnie więcej do pierwszych tonu głosu naszej rozmowy.
- Och, przepraszam.- zreflektowała się.
- Pamiętasz wczorajszą istotę, której trzasnęłaś drzwiami przed nosem?
- Przepraszam po prostu nigdy nie spotkałam takiego stworzenia.
- Wiem. Niech Maya ci wyjaśni tylko jakie "takie stworzenie" możesz wpuścić do mieszkania.
- Oczywiście.
Dziewczyna była inteligentna więc szybko łapała o co mi chodziło. Zabrała śpiącą Mayę i wyszła z pokoju a ja opuściłem mieszkanie przez okno i zająłem się swoją "pracą" w postaci "takiego stworzenia".



piątek, 10 maja 2013

Maya

Po tym jak Pan nagle rozpłynął się w powietrzu, zasępiona wróciłam do pokoju i usiadłam przy łóżku Rafaella.
Alex i Ro wypytywali mnie o naszego gościa, ale nie miałam ochoty z nimi rozmawiać i opowiadać o nim. Jednak oni nalegali dopóki nie przyszła Inez.
- Och, dajcie jej trochę spokoju! – zdenerwowała się – Przecież od razu widać, że nie ma ochoty na rozmowę
- Ale…- zaczęła Ro
- Proszę – Inez złagodziła ton głosu i spojrzała dziewczynie w oczy
Rozalie westchnęła ciężko i opuściła pokój. Po chwili wyszedł za nią Alex. Kiedy zostałam sam na sam z Inez przyjaciółka podeszła i bez słowa mnie przytuliła. Zdziwiłam się, że nie zadawała mi żadnych pytań, ale jednocześnie byłam jej za to wdzięczna…
Siedziałyśmy tak aż do wieczora. Wreszcie Inez przerwała ciszę:
- Mayu jest już późno, może pójdziesz się położyć? – zaproponowała cicho, pokręciłam głową – Wiem, że chcesz z nim być, ale musisz też odpoczywać – powiedziała łagodnie, głaszcząc mnie po włosach
- Nie teraz – odpowiedziałam – Później odpocznę. Na razie muszę z nim być
- Dobrze – zgodziła się, a po chwili namysłu dodała – Zobaczysz, że niedługo się obudzi
- Nie obudzi się – szepnęłam
- Jak to? – Inez zbladła – Skąd….?
- Po prostu to wiem – ucięłam
Nie wiedziałam dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego jestem taka niemiła skoro Inez się o mnie troszczy…o mnie i o Niego….
Zreflektowałam się szybko i powiedziałam:
- Przepraszam Inez. Ja…- urwałam, a dziewczyna znowu mnie przytuliła na znak, że się nie gniewa – Zostaniesz ze mną? Posiedzisz ze mną przy Rafaellu tej nocy? – poprosiłam
- Oczywiście – zgodziła się
Zapadło milczenie.
Kiedy wszyscy po kolei kładli się do łóżek my siedziałyśmy i czuwałyśmy. Przez jakiś czas towarzyszył nam Leonardo, ale w końcu i on gdzieś wyszedł i w pokoju zapadła idealna cisza…..
Nagle Rafaell zaczął się wiercić na łóżku, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Uwolniłam się szybko z objęć Inez i chwyciłam chłopaka za rękę żeby dać mu poczucie bezpieczeństwa. Inez również się poderwała i ruszyła w stronę wyjścia, mówiąc:
- Pójdę po Alexa, on…
- Nie wyleczy Rafaella – przerwałam jej – On umrze. Ja to wiem Inez i teraz najważniejsze jest żeby czuł się bezpiecznie i wiedział, że przy nim czuwamy
Mówiłam to cichym, spokojnym głosem, choć w moim wnętrzu zaczynały się już rozwijać panika i rozpacz. Nie chciałam żeby te uczucia mną zawładnęły. Nie teraz kiedy Rafaell jeszcze żył i potrzebował mojego ciepła i opanowania.
- W porządku – odpowiedziała Inez, miała łzy w oczach – Skoro nie da się mu pomóc to chociaż powiadomię Leo o tym co się dzieje – po tych słowach wyszła z pokoju
Zostałam sama z Rafaellem, który coraz bardziej się rzucał w pościeli. Widać było, że bardzo cierpi. Zaczęłam go głaskać po włosach, jednocześnie cały czas mocno trzymając jego dłoń. Szeptałam też cichym, kojącym głosem:
- Już dobrze… Jestem przy Tobie…Nie jesteś sam….Dasz sobie radę…Wytrzymaj…Już niedługo….- nie byłam pewna czy mnie słyszy, ale chyba tak było bo zaczął się stopniowo uspokajać, a jego oddech stał się miarowy.
Już myślałam, że może Pan się pomylił i Rafaell jednak przeżyje, ale okazało się, że to cisza przed burzą.
Niespodziewanie chłopak dostał jakiegoś ataku. Jego ciało wygięło się w łuk by po chwili opaść bezwładnie na łóżko
- Rafaell..- szepnęłam, sprawdzając mu puls i mając nadzieje, ze to jeszcze nie ta chwila. Niestety nie wyczulam już jego tętna. Nie było też oddechu. Rafaell nie żył.
Pochyliłam się nad nim i pocałowałam go w zimny policzek. Potem położyłam głowę na jego piersi. Nawet nie wiedziałam kiedy z moich oczu popłynęły łzy. Płakałam długo, bardzo długo, aż w końcu nadszedł świt…
- Chodź do mnie Iskro – Zaskoczona uniosłam głowę i zobaczyłam Pana
Podbiegłam do niego i mocno się przytuliłam…

wtorek, 7 maja 2013

Pierwszy Łowca

Siedziałem w ogrodzie pod kwitnącą magnolią gdy nagle usłyszałem trzepot skrzydeł. Trzepot pojawiający się znikąd w dodatku dużego ptaka. Nie musiałem się nawet zastanawiać co to za zwierzę gdyż do tego świata mogła przedostać się tylko Visten. Wyleciała z portalu perfekcyjnie kilka metrów nad moją głową, zatoczyła koło i usiadła naprzeciw mnie. W normalnym świecie była duża ale tutaj jej rozmiar zwiększał się aż pięciokrotnie. W dziobie trzymała małą zwiniętą karteczkę. Mogło to oznaczać tylko jedno. Nadszedł czas aby doprowadzić pewną grupę osób do porządku...
Wiadomość faktycznie była od Iskry. Krótka, treściwa a przede wszystkim szczera. Do sprawdzenia autentyczności wystarczyła sama Visten. Łatwo mogłem zobaczyć wszystko co spotkało dziewczynkę oczami sowy. Ostatnie zdanie wiadomości mimowolnie sprawiło iż kącik mych ust drgnął i uniósł się lekko jakby na znak małego półuśmiechu.
-Przynieś katany.- szepnąłem do sowy jednocześnie kładąc się na trawie. Gdy ptak wykonał moje polecenie, wydałem mu drugie- Idź po kota. Wróć tu i zadecydujcie czy idziecie ze mną.
Visten szybko znalazła kota. Czarna piękność szła dość szybkim lecz wciąż pełnym gracji ruchem pomrukując cichutko. Jednym spojrzeniem przedstawiłem im zarys sytuacji i wydałem krótkie polecenia. Sowa miała mieć wciąż Mayę na oku a kotka miała pilnować jej przyjaciół, podczas gdy ja będę zajęty. Bez zbędnego namysłu podniosłem się z ziemi i przeniosłem nas na granicę oddzielającą teren szkolny. Visten była swych Ziemskich kształtów a kotka rozciągała się pod postacią wielkiej piękności zwanej tutaj pumą. Przeprowadziłem swych pomocników na teren szkolny po czym natychmiast udałem się za sową wskazującą odpowiednie okno. Puma w tym czasie zaszyła się w fragmencie lasu należącego do szkoły sprawiając, że każdy kto służył Radzie już z stamtąd nie wracał.
Wskoczyłem delikatnie na parapet i wszedłem do pokoju. Najważniejsze było by nikt się niczego nie domyślił. Nikt nieodpowiedni. Znajdowałem się w kuchni gdzie przy stole spała Maya. Odsunąłem sobie krzesło obok po czym usiadłem i zacząłem gładzić małą po głowie. Zareagowała dopiero po dłuższej chwili.
-Hm?... To Pan!- krzyknęła przytulając się.
-Melduj.- zażądałem chłodno.
-Co? A no tak. Bo ja...- zamilkła spuszczając głowę.
-Ilu ich jest?- zapytałem konkretniej chcąc jej pomóc zacząć.
-Nie wiem. Ja nie wiem o kogo Panu chodzi.
-O Radę.- ciągnąłem dalej. Nie lubiłem rozmawiać ale w takich chwilach było to konieczne.
-Och... Naprawdę nie wiem. Wszystko co wiem napisałam w liście.- zasmuciła się.
-Rozumiem.
-Proszę Pana pomoże Pan mojemu przyjacielowi?
-Nie mogę zbyt mocno ingerować w losy tutejszego społeczeństwa.
-Ale tu chodzi tylko o niego.- szepnęła a w oczach zabłysły jej łzy.
-Mayu. Wiem, że chodzi o jedną osobę ale czasem jedna osoba potrafi zmienić wynik danej sprawy. Nasze wcześniejsze spotkanie całkowicie zmieniło wynik tego starcie choć zbyt wiele osób się tego nie domyśla i niech tak pozostanie. Najpierw muszę zlikwidować Przewodniczącego Rady, potem posprzątać troszkę waszą szkołę z jej członków a resztą zajmiecie się sami.- powiedziałem dziwiąc się z tak długiej wypowiedzi, choć nie dałem tego po sobie poznać.
-Kogo?- zdziwiła się. Po chwili poprawiła dodała jednak.- Już rozumiem. To ja Panu pomogę.
-Nie.
-Dlaczego?
-Będziesz przy przyjacielu. Szczególnie dziś w nocy.
-Ale dlaczego?- dopytywała się a ja nie do końca byłem pewny czy powinienem powiedzieć jej prawdę czy zachować ją dla siebie. W końcu jednak podjąłem decyzję.
-Obiecaj, że zachowasz spokój.
-Obiecuję.- odparła bez namysłu.- Więc powie mi Pan czy nie mogę wiedzieć?
-Twój przyjaciel umrze dziś w nocy. Nie będzie to dla niego szybka i bezbolesna śmierć, wręcz przeciwnie. Mam więc dla ciebie dwa wyjścia: Albo zostaniesz z nim, dając mu poczucie bezpieczeństwa, albo skrócę jego cierpienie szybko i bezboleśnie.- oznajmiłem głosem wypranym z emocji.- Jeżeli wybierzesz drugą opcję to na pewno nikomu nie będziesz mogła powiedzieć choć słówka, szczególnie jego słudze.- dodałem kończąc wypowiedź.
Maya niespodziewanie zbladła spuszczając wzrok. Splotła palce dłoni na kubku stojącym przed nią po czym po chwili na stół zaczęły spadać jej łzy.
-Ja...- odezwała się po chwili zdławionym głosem.- Ale ja...
-A więc?
-Ja go nie umiem zabić...- jęknęła rozklejając się. Westchnąłem w duszy widząc co Maya przeżywała wewnątrz i delikatnie wziąłem ją na ręce, po czym dziewczynka mocno się do mnie przytuliła.
-Iskro. Nić ludzkiego życia jest cieniutka i ciągle ociera się o różne ostre rzeczy. Jednak jeżeli wygra walkę z nimi to w ostateczności i tak zostanie przerwana. Obiecuję, że zobaczę czy tą nić da się naprawić.
-Nie rozumiem... - szepnęła ale byłem pewny, że gdy przemyśli to na poważnie, to szybko wpadnie na rozwiązanie.
-Jest jeszcze jedna sprawa.
-Jaka?- zapytała coraz słabszym głosem.
-Nie atakuj stworzenia wyglądającego jak wilk z dziewięcioma ogonami. Ale sprawdź najpierw czy będzie miał czarną gwiazdkę na prawej przedniej łapce.
-Dlaczego?
-Będę cię pilnował. - mruknąłem wchodząc do innego pokoju gdzie spała jakaś dziewczyna. Posadziłem Iskrę obok niej.- Kto to?
-Inez. Nie jest wrogiem. Opiekuje się mną i Eve.- wyjaśniła ocierając łzy ale wciąż pojawiały się nowe.
Niepostrzeżenie posłałem śpiącej dziewczynie impuls energii, który powinien wystarczyć jej aby mogła zaopiekować się Iskrą, wstrząśniętą moimi słowami. Następnie opuściłem pokój pod postacią wcześniej umówionego stworzenia i ruszyłem przetrzebić siły Meriterego.

http://fc02.deviantart.net/fs70/i/2010/093/5/f/Ninetales__by_2D75.jpg

Nie było to specjalnie trudne lecz czasochłonne. Musiałem wszystko upozorować tak by wyglądało na robotę przyjaciół Mayi, którzy w tym samym czasie robili to samo. Gdy wybiła jednak godzina dziewiętnasta, wróciłem pod drzwi pokoju gdzie znajdowała się dziewczynka. Pechowo jednak otwarła mi Inez.
-Alex!!- wrzasnęła trzaskając drzwiami. - Alex co to jest!?- pytała kogoś.
-Mówiłem abyś odpoczywała.
-Ale drzwi... Tam taki... Co to w ogóle jest?
-Nie masz gorączki?- zapytał ją niespodziewanie głos z którym rozmawiała. Nie miałem ochoty czekać więc mentalnie otwarłem drzwi na oścież.
-Zakluczyłam je!- wrzasnęła a na korytarz wpadła zdezorientowana Maya. Udałem zwykłe zwierzątko i przewróciłem się na plecy pokazując spód łapki tak by Iskra widziała gwiazdkę a reszta myślała, że chcę się bawić.
-To mój znajomy.- powiedziała smutno jakby nadal przeżywała to co jej powiedziałem, po czym podeszła do mnie. Nie dotknęła mnie jednak gdyż jakiś białowłosy anioł zabrał ją szybko.
-Zostaw go, albo ją... Co to w ogóle jest?
-Spotkałam go... w lesie. Jest płci męskiej. Zostanie z nami dobrze?
-Nie. Ro przyjęła nas a na dodatek ma brać tego... zmutowanego wilka?
-Zostaje!- wrzasnęła Maya wyrywając mu się z uścisku. Objęła mnie mocno i wtulona w futro wyszeptała- Już rozumiem. Mam nadzieję, że się Panu uda.
Widząc reakcję przyjaciół dziewczynki postanowiłem zmienić się w człowieka i nie robić jej więcej kłopotów. Gdy to zrobiłem, anioł i dziewczyna wytrzeszczyli na mnie oczy. Delikatnie pogłaskałem dziewczynkę po głowie mówiąc.
-Pamiętaj. Dzisiejsza noc. "Jutro znów sprawdzę jak się czujesz."- dodałem mentalnie rozpływając się w powietrzu.
Znalazłem się w lesie pod postacią maleńkiego zwierzątka, którego nic nie mogło wytropić.

Maya

Kiedy późnym wieczorem wszyscy położyli się w pokoju Ro ja nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o przyjaciołach, których spotkało nieszczęście. Cały dzień pomagałam Ro i Nirze w opiece nad Inez i Rafaellem jednak żadne z nich do tej pory się nie obudziło.
W końcu nie wytrzymałam, cicho wstałam z łóżka i poszłam do pokoju Rafaella. Chłopak leżał na łóżku nieruchomy i z kamienną twarzą. Przysiadłam na skraju jego łóżka i zapatrzyłam się w okno. Nic nie mogłam zrobić, a tak bardzo chciałam mu pomóc....
Nagle usłyszałam cichy jęk z pokoju w którym leżała Inez. Zajrzałam do niej i zobaczyłam, że wierci się na łóżku.
Zaraz potem pobiegłam do salonu gdzie spała reszta i zawołałam:
- Alex! Cav! Inez się budzi!
Wszyscy poderwali się na równe nogi i pobiegli do pokoju. Inez jęczała i miotała się po łóżku. Alex i Nira szybko do niej podeszli i zaczęli wspólnymi siłami ją uzdrawiać.
Po chwili dziewczyna uspokoiła się i otworzyła oczy.
- Cco się dzieje? – zająknęła się – Gdzie…gdzie jesteśmy...?
- Spokojnie – powiedział Alex, kładąc jej rękę na ramieniu – Jesteśmy bezpieczni w szkole
- Ale…
- Ciii…musisz odpocząć – uspokoił ją anioł – Poza tym musimy z tobą porozmawiać
- Maya, chodź ze mną do Rafaella – szepnęła nagle Eve
- Ale czemu? Cos się stało? – zaniepokoiłam się, wychodząc za nią z pokoju
- Nie, ale trzeba dać trochę przestrzeni Inez – wyjaśniła – Poza tym i tak jej teraz nie pomożemy. Alex się nią zajmie.
- Ale Rafaellowi też nie damy rady pomóc! – zawołałam
- Przynajmniej przy nim posiedzimy – powiedziała, a widząc moją smutną minę, dodała – Nie martw się, on też się w końcu obudzi
- Mam nadzieję…- westchnęłam – Gdybym mogła cos zrobić…Zaraz! Przecież mogę! – zawołałam olśniona
Wzięłam kratkę i długopis po czym napisałam:

Proszę Pana
Wiem, że miałam Pana wzywać tylko jak będzie naprawdę ciężko, ale to jest bardzo ważna sprawa. Mój przyjaciel jest bardzo chory i tylko Pan może mu pomóc. Oprócz tego jemu i mnie grozi niebezpieczeństwo z którym bez Pana nie damy sobie rady.
Bardzo proszę żeby Pan mi pomógł!

Maya

P.S. Podsłuchałam, że są tu członkowie jakiejś Rady. Nie wiem co to znaczy, ale proszę na siebie uważać!

Skończywszy pisać, zwinęłam kartkę w rulonik i związałam ją wstążką do włosów. Następnie ruszyłam biegiem na zewnątrz.
- Maya gdzie biegniesz?! – zawołała za mną Eve
- Sprowadzić pomoc! – odpowiedziałam przez ramię i wybiegłam
W kilka chwil dotarłam do ogrodu i zaczęłam szukać Visten. Znalazłam ją dopiero po dłuższej chwili, siedzącą na gałęzi jednego z dębów.
- Visten! Proszę chodź tutaj! – zawołała
Ku mojemu zdziwieniu sowa posłusznie sfrunęła mi na ramię. Przywiązałam jej list do nóżki po czym szepnęłam:
- Wiesz gdzie lecieć. Nie zawiedź mnie
Sowa chyba zrozumiała bo wzbiła się w powietrze i po chwili zniknęła mi z oczu. Miałam nadzieję, że szybko dostarczy wiadomość, a co ważniejsze, że moje prośby zostaną wysłuchane. Ta nadzieja sprawiła, że z uśmiechem wróciłam do pokoju Ro.

niedziela, 5 maja 2013

Rozalie

Miałam na głowie jeszcze trójkę ludzi. Rafaella, który wyglądał jakby był w śpiączce, Inez potraktowaną dość... Niemiło przez Królową Światła, i małą Mayę. W sumie... Ona była takim małym promyczkiem słońca. Pomagała opiekować mi się Inez i Rafaellem. Leonardo i Alex cały czas przy nich siedzieli i musiałam siłą wywalić ich z mojego domu. Oni wcale nie spali. Raz do herbaty dosypałam im środek nasenny, a Nira zaniosła ich do pokoju. Śmiesznie to wyglądało. Musiałam zrobić temu zdjęcie. Dość duży problem był z Cav. Siedziała cicho i cały czas chodziła do konia Światła. Nie wsiadała na niego. Chciała nawiązać więź. Kiepsko jej to szło, a jeszcze nie było przy niej Diva. Ona nawet na skrzypcach przestała grać. To mnie najbardziej zaniepokoiło. Zaczęła popadać w depresję. Włosy jej pociemniały, nie były już piękne błękitne, tylko ciemno granatowe. Martwiłam się o nią. Oby tylko nie zrobiła nic głupiego.

Cavaliada

- Hej Ro. – powiedziałam, wchodząc do jej mieszkania. Dziewczyna uśmiechnięta podjechała do mnie.
- Wróciłaś. A co was tak dużo?- zapytała, wskazując na mały tłumek stojący za mną.
- Mam do ciebie prośbę. Czy możemy ukryć u ciebie Mayę, Raffaella i Inez?
Ro spojrzała na wymienionych.
- Raffaell niech zajmie sypialnię, w sumie Maya też może tam spać. Są dwa łóżka. Inez umieszczę z Nirą w jej sypialni. Jest tam jeszcze jedno wolne łóżko. - powiedziała.
Leonardo zaniósł Raffaella do wskazanego pokoju, a Maya i Eve pobiegły za nimi. Tylko Alex z Inez na rękach się nie ruszył.
- A ty gdzie będziesz spała? – zapytał.
Rozalie wzruszyła ramionami.
- Na kanapie. I tak częściej na niej śpię, niż w łóżku.