Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. To już 17!? Ile ja spałam?
- Div? - zapytałam. Nie było go. Miejsce obok mnie było puste... Przestraszyłam się. Od wypadku jeszcze mnie nie zostawił... Wstałam, ubrałam się i weszłam do kuchni. Na stole stały tosty i szklanka z sokiem. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Żadnego śladu po Div. Byłam delikatnie mówiąc przerażona. Chciałam założyć kurtkę i iść go poszukać, ale z kieszeni wypadł mi liścik.
Kochanie. Nie martw się. Jutro będę z powrotem.
Muszę załatwi kilka spraw. Jedzenie masz w lodówce, wystarczy odgrzać.
Poprosiłem Alexa, aby czasem wpadł zobaczyć co robisz.
Nie przemęczaj się. Całuję
Div
Kamień spadł mi z serca. On żyje i wszystko jest okej. Ubrałam się i poszłam do stajni. Gdy tylko tam doszłam usłyszałam ciche rżenie. Draco. Podbiegłam do niego. Postanowiłam wyczyścić go i wziąć na lonżę. Zdziwiłam się widząc, że młody nigdy nawet siodła nie miał na sobie. Powinien być już przyzwyczajany. Założyłam mu kantar, wzięłam lonżę i wyszłam z boksu. Dracuś był poddenerwowany. Ale nie dziwię mu się.
- CO TY ROBISZ? NORMALNA JESTEŚ? - usłyszałam krzyk. Wystraszyłam się, że to Div. Ale to nie on. To była jakaś dziewczyna. Miała bardzo jasną karnację i czarne włosy. I była wściekła.
- Przyzwyczajam Draco do lonży. On ma już 2,5 roku. A on dzisiaj pierwszy raz na oczy zobaczył siodło. A kim ty jesteś? - zapytałam.
- Jestem Shaya. Jestem jego opiekunką. - powiedziała. Roześmiałam się.
- A więc dlatego młody jest w ogóle nie wyszkolony. Mając taką opiekunkę... - nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałam tej dziewczynie zrobić przykrość. Nagle zachciałam jej pokazać, że jestem lepsza.
- Co ty możesz w ogóle wiedzieć o koniach? - wydarła się na mnie ta cała Shaya.
- Wychowałam się z końmi. A teraz idź. Przeszkadzasz mi. Zresztą jeśli nie zauważyłaś... Draco też nie ma ochoty oglądać twojej twarzy...-Tymi słowami ją dobiłam. Dziewczyna odwróciła się i pobiegła do akademika. Ja skończyłam lekcję z młodym, wyczyściłam go i ruszyłam na mostek. Tam usiadłam i rozmyślałam. Nie przerwała mi nawet burza z piorunami...
- Div? - zapytałam. Nie było go. Miejsce obok mnie było puste... Przestraszyłam się. Od wypadku jeszcze mnie nie zostawił... Wstałam, ubrałam się i weszłam do kuchni. Na stole stały tosty i szklanka z sokiem. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Żadnego śladu po Div. Byłam delikatnie mówiąc przerażona. Chciałam założyć kurtkę i iść go poszukać, ale z kieszeni wypadł mi liścik.
Kochanie. Nie martw się. Jutro będę z powrotem.
Muszę załatwi kilka spraw. Jedzenie masz w lodówce, wystarczy odgrzać.
Poprosiłem Alexa, aby czasem wpadł zobaczyć co robisz.
Nie przemęczaj się. Całuję
Div
Kamień spadł mi z serca. On żyje i wszystko jest okej. Ubrałam się i poszłam do stajni. Gdy tylko tam doszłam usłyszałam ciche rżenie. Draco. Podbiegłam do niego. Postanowiłam wyczyścić go i wziąć na lonżę. Zdziwiłam się widząc, że młody nigdy nawet siodła nie miał na sobie. Powinien być już przyzwyczajany. Założyłam mu kantar, wzięłam lonżę i wyszłam z boksu. Dracuś był poddenerwowany. Ale nie dziwię mu się.
- CO TY ROBISZ? NORMALNA JESTEŚ? - usłyszałam krzyk. Wystraszyłam się, że to Div. Ale to nie on. To była jakaś dziewczyna. Miała bardzo jasną karnację i czarne włosy. I była wściekła.
- Przyzwyczajam Draco do lonży. On ma już 2,5 roku. A on dzisiaj pierwszy raz na oczy zobaczył siodło. A kim ty jesteś? - zapytałam.
- Jestem Shaya. Jestem jego opiekunką. - powiedziała. Roześmiałam się.
- A więc dlatego młody jest w ogóle nie wyszkolony. Mając taką opiekunkę... - nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałam tej dziewczynie zrobić przykrość. Nagle zachciałam jej pokazać, że jestem lepsza.
- Co ty możesz w ogóle wiedzieć o koniach? - wydarła się na mnie ta cała Shaya.
- Wychowałam się z końmi. A teraz idź. Przeszkadzasz mi. Zresztą jeśli nie zauważyłaś... Draco też nie ma ochoty oglądać twojej twarzy...-Tymi słowami ją dobiłam. Dziewczyna odwróciła się i pobiegła do akademika. Ja skończyłam lekcję z młodym, wyczyściłam go i ruszyłam na mostek. Tam usiadłam i rozmyślałam. Nie przerwała mi nawet burza z piorunami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz