sobota, 1 czerwca 2013

Alexander

Kiedy się obudziłem od razu wiedziałem, że cos jest nie tak. Po pierwsze nigdzie nie widziałem Leo. Podejrzewałem jednak, że łowca po prostu załatwia tylu członków Rady ilu zdoła. Jednakże oprócz tego zaniepokoiła mnie inna sprawa. Mianowicie z kuchni dochodziły mnie podniesione głosy.
Wstałem szybko i dyskretnie podszedłem do drzwi.
Zobaczyłem Inez i jakiegoś nieznajomego faceta, który w tej chwili wyglądał na nieźle wkurzonego. Pomiatał moją Panią tak, że już chciałem tam wejść i doprowadzić go do porządku. Nie zrobiłem tego jednak bo Inez dawała sobie z nim radę, a poza tym zauważyłem, że w ramionach faceta śpi Maya. Postanowiłem poczekać aż mężczyzna naprawdę przekroczy granice, a na razie jeszcze bardziej przybliżyłem się do drzwi żeby posłuchać o co chodzi….
- To jaki ma Pan plan? – zapytała spokojnie Inez - I mogę wiedzieć jak ma pan chociaż na imię?
- Możesz mi mówić Pierwszy. A Radę zostaw mi. Całą. Bez wyjątków – zapewnił
Nie bardzo wierzyłem, że sam da radę. Inez chyba była tego samego zdania.
- Ale... Naprawdę? - zdziwiła się
- Pilnuj tylko przyjaciół – powiedział sucho - I nie zmuszaj mnie więcej do pierwszych tonu głosu naszej rozmowy.
- Och, przepraszam
- Pamiętasz wczorajszą istotę, której trzasnęłaś drzwiami przed nosem? – zapytał niespodzianie
- Przepraszam po prostu nigdy nie spotkałam takiego stworzenia – wytłumaczyła Inez
- Wiem. Niech Maya ci wyjaśni tylko jakie "takie stworzenie" możesz wpuścić do mieszkania – poinstruował
- Oczywiście – przytaknęła, wstając
Wzięła Mayę od mężczyzny po czym wyszła z kuchni. Mało brakowało a by na mnie wpadła.
- Alex! – zawołała zaskoczona – Co ty tu…? Słyszałeś rozmowę?
- Nie całą – odpowiedziałem cicho – Spokojnie. Nie krzycz Inez. Chodźmy położyć Mayę do łóżka, a potem porozmawiamy
- W porządku – zgodziła się 
Zanieśliśmy Mayę do pokoju i położyliśmy do łóżka. Dziewczynka spała czujnie i kiedy Inez ją kładła przebudziła się i zaczęła płakać. Nie wiedziałem co jej jest, ale było mi jej bardzo żal. Położyłem malej rękę na czole po czym użyłem mocy. Maya najpierw się uspokoiła, a zaraz potem powieki jej zadrgały i główka opadła na poduszkę.
- Będzie mocno spała przez parę godzin – powiedziałem, widząc pytające spojrzenie przyjaciółki
- Dobrze – odetchnęła z ulgą – Potrzebuje odpoczynku po tym co się stało…
- A co się stało? – przerwałem jej
- Ach, przecież ty nie wiesz…-zreflektowała się, a w jej oczach pojawiły się łzy
- Inez powiedz o co chodzi? – zapytałem zaniepokojony
Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wydusiła z siebie:
– Rafaell nie żyje, a Maya była przy nim w chwili śmierci 
- Co?! – zawołałem zszokowany
- Ćśśś – Inez położyła mi dłoń na ramieniu – Bo obudzisz Mayę
- Przepraszam, ale…ehh..opowiedz mi wszystko dokładniej - wyjąkałem
Inez streściła mi wszystko co się działo tej nocy. Kiedy skończyła rozpłakała się z bezsilności i żalu. Bez namysłu przytuliłem ją mocno do siebie i pogłaskałem czule po włosach.
- Będzie dobrze. Zobaczysz – szepnąłem uspokajająco
- Najgorsze, że jeszcze Leo nic o nie wie – wyszlochała wtulona we mnie – Nie wiem jak ja mu to powiem…
- Nie powiesz – przerwałem jej – Zostaniesz z Mayą i resztą w pokoju. Ja do niego pójdę – postanowiłem
- Dobrze – szepnęła
Zanim jednak wyszedłem upewniłem się, że Mayi nie dręczą koszmary, a Inez już się w miarę uspokoiła. Powiadomiłem też Ro i Cavaliadę o tym co się stało. Dziewczyny obiecały, że póki nie wrócę będą miały oko na wszystko wiec uspokojony opuściłem pokój.
Idąc rozmyślałem o wszystkim co się stało. Wiedziałem, że teraz zarówno Inez jak i Maya będą potrzebowały mojego wsparcia i nie zamierzałem ich zawieść. Chciałem jak najszybciej znaleźć Leo żeby przekazać mu wiadomość i wrócić do dziewczyn.
Dotarłem do miejsca potyczek łowcy z członkami Rady. Leo właśnie zajmował się ukrywaniem ciał i zacieraniem swoich śladów. Podszedłem i zacząłem mu pomagać.
- Widzę, że nieźle Ci idzie – zagadnąłem
- Można tak powiedzieć – mruknął – Ale oni się mnożą i to w zastraszającym tempie. A co w pokoju? 
Wiedziałem, że nie pyta o to czy nas znaleźli.
- Źle – odparłem krótko bo wiedziałem, że chłopak nie lubi owijania w bawełnę
Leo zamarł na chwilę, a potem posłał mi pytające spojrzenie
- Czy on…? - zaczął
- Tak, nie żyje – wydusiłem z ciężkim sercem