niedziela, 30 grudnia 2012

Divertente

Byłem przerażony! Moja kochana Cavaliada, leżała na ziemi. Nie wiem skąd przyleciał pocisk. To wyglądało jak ogień... Ale nie taki zwykły... To był czarny ogień. Zły. Cav nie ruszała się. Wziąłem ją na ręce. Jak najszybciej poleciałem do naszego pokoju. Jednak zanim do niego wszedłem, coś mnie zatrzymało. Odwróciłem się i wszedłem do pokoju, tej całej Inez.
- Co jej jest? - to było pierwsze pytanie jakie usłyszałem. Opowiedziałem, jak Cav, grała na skrzypcach, a chwilę potem już leżała na ziemi. Podałem każdy szczegół. Spojrzałem do rogu pokoju. Tam stał ktoś... Również anioł... Ale... To chyba nie on...
- Alex? - zapytałem. Byłem zdziwiony. Przecież przyjaźniłem się z nim! Kilka lat temu byliśmy nierozłączni... Żartowaliśmy razem, uczyliśmy się, nawet przez jakiś rok, razem mieszkaliśmy... Najlepsi przyjaciele.
- Div? To serio ty? - zapytał. A więc mnie pamiętał!
- Echm, panowie... Nie powinniśmy zająć się Cavaliadą? - zawołała brązowowłosa. Miała rację. Podbiegłem zaraz do mojej ukochanej. Próbowałem ją uzdrowić. Jednak moje moce były zasłabe...
- Alex? Pomożesz?! - zawołałem przez ramię. Anioł zaraz znalazł się obok mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz