Byłem przerażony! Moja kochana Cavaliada, leżała na ziemi. Nie wiem skąd
przyleciał pocisk. To wyglądało jak ogień... Ale nie taki zwykły... To
był czarny ogień. Zły. Cav nie ruszała się. Wziąłem ją na ręce. Jak
najszybciej poleciałem do naszego pokoju. Jednak zanim do niego
wszedłem, coś mnie zatrzymało. Odwróciłem się i wszedłem do pokoju, tej
całej Inez.
- Co jej jest? - to było pierwsze pytanie jakie usłyszałem.
Opowiedziałem, jak Cav, grała na skrzypcach, a chwilę potem już leżała
na ziemi. Podałem każdy szczegół. Spojrzałem do rogu pokoju. Tam stał
ktoś... Również anioł... Ale... To chyba nie on...
- Alex? - zapytałem. Byłem zdziwiony. Przecież przyjaźniłem się z nim!
Kilka lat temu byliśmy nierozłączni... Żartowaliśmy razem, uczyliśmy
się, nawet przez jakiś rok, razem mieszkaliśmy... Najlepsi przyjaciele.
- Div? To serio ty? - zapytał. A więc mnie pamiętał!
- Echm, panowie... Nie powinniśmy zająć się Cavaliadą? - zawołała
brązowowłosa. Miała rację. Podbiegłem zaraz do mojej ukochanej.
Próbowałem ją uzdrowić. Jednak moje moce były zasłabe...
- Alex? Pomożesz?! - zawołałem przez ramię. Anioł zaraz znalazł się obok mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz