niedziela, 3 marca 2013

Leonardo

http://www.youtube.com/watch?v=GM-M5QaYYf0

Obudziły mnie czyjeś kroki. Nie chciałem by przyjaciel zamarzł ale zabrać też go nie mogłem, gdyż nie byłem w stanie. Mogłem jedynie zaczekać. W głębi duszy miałem nadzieję, że to gołąb z towarzyszką. Nie miałem siły walczyć z czymkolwiek.
Jak się okazało byli to nasi towarzysze. Po raz pierwszy poczułem ulgę na ich widok.
-Tutaj jesteście.- zaczęła Inez.- Co z wami?
-Nic...- burknąłem jak miałem w standardzie.- A co z wami?- postarałem się naprostować.
-Yyy...- zdziwiła się.- No...
-Straciłem wzrok, nie mogę leczyć i same bzdury...- ściął anioł najwidoczniej nie będąc w humorze.
-Ale widzę, że Inez się spisała.- powiedziałem podnosząc głowę z ramienia przyjaciela.
-I to bardzo. A wy jakie mieliście zdanie?
-Za trudne dla mnie.- szepnąłem szczerze.-Nie mówmy o tym...
-No... dobrze.- zgodziła się Inez. Zaczęła mnie dziwnie oglądać.
-Coś nie tak?- zapytałem nie rozumiejąc.
-Patrzę jak bardzo się połamałeś.
-Skąd wiesz..
-Widzę jak się krzywisz. Co cię boli?
-To nie ważne.
-Ważne bo mogę to jeszcze wyleczyć.
-Że niby jak?- zapytałem zaskoczony.
-Takie zioło. Długa historia. Więc?
-Żebra i ręka.- mruknąłem niechętnie. Nie lubiłem jak mnie ktoś leczył.
Dziewczyna zabrała się za złamania a ja nie mogłem się nadziwić jak to robiła. Na dodatek coś się w niej zmieniło ale nie wiedziałem jeszcze co. Gdy skończyła poderwałem przyjaciela z ziemi i przytulając mocno do siebie zapytałem:
-Dokąd teraz?
-Yyy...
-Tędy.- powiedziała stanowczo dziewczyna łapiąc gołębia za rękę.
Ruszyłem za nimi. Miałem ufać? Ja?... Na ogół to niemożliwe ale teraz... wyjścia nie było. Jeżeli Rafaelowi coś się stanie, to obiecałem sobie, że rozwalę tę całą jaskinię. Nieważne jak, gdzie i kiedy. Rozwalę i koniec!
W połowie drogi zacząłem się niepokoić. Naraz nie było żadnej pułapki... niczego, co wydało mi się dziwne. Po chwili przystanąłem i zrozumiałem, że co jak co ale przyjaciel już cało z tego nie wyjdzie...
-Inez... możemy się pospieszyć?
-Co?- zapytała dziewczyna oglądając się za siebie- Dlaczego? Coś nie tak?
-Chce żebyśmy wszyscy wyszli stąd żywi a nie w trójkę.- szepnąłem a dziewczyna spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
-Co sugerujesz?
-Że niedługo nie będę miał pana...
-Przykro mi ale nie mam już...
-Wiem. Pospieszmy się tylko. Proszę.- szepnąłem.
-Dobrze.
Dziewczyna zgodziła się a tempo marszu wzrosło drastycznie.
***

Z impetem wypadliśmy z korytarza wprost do wielkiej sali. Na środku niej stała kobieta.
http://www.full3d.pl/wp-content/uploads/2012/08/2012-merida-waleczna-004.jpg
Oddzieliła mnie i Rafaela od pozostałej dwójki za pomocą szklanej ściany sięgającej aż do sufitu. Za jej pomocą popchnęła mnie w kąt sali i zamknęła w klatce. To samo zrobiła z Alexem. Uderzyła mnie jakimś czarem tak, że wypuściłem przyjaciela z rąk. Wystarczyło kilka sekund i prze teleportowała go obok siebie.
Zaczęła coś szeptać mu do ucha po czym przejechała palcami po jego policzku, zostawiając szron.
-Zostaw go!!- wrzasnąłem ile tylko sił w płucach. Inez stała za taflą lodu nie widząc nic ani nie słysząc. Nie miała pojęcia co się działo.
-Bo co mi zrobisz?
-Zostaw!!
-Jesteśmy u mnie. Moje zasady i nic na to nie poradzisz.
-Zostaw!! Słyszysz!!
-Ha ha ha... Wiesz, będę miłą i cię dobiję.- mruknęła uśmiechając się z pogardą.- I tak ci z niego nic nie zostanie.
-Jeżeli spadnie mu przez ciebie choć włos z głowy, to obiecuję, że zniszczę to miejsce całkowicie...
-Przeze mnie? Ha! Dobre sobie! Przecież on i tak oślepnie, ogłuchnie, straci zmysł zapachu i pamięć i co ciekawsze, nie przeze mnie.
-Ty...
-Zważaj na słowa. Wiem po co przyszliście. Wiem też o co chcesz mnie zapytać.
-Jasnowidz się znalazł.
-Mniej więcej. Stracisz przyjaciela przez jego przeszłość. Pisane mu męczarnie. znajdź tego, który zabrał mu głos.- wycedziła nagle kładąc mu dłoń na piersi.
-Nie!! Zostaw!!- zacząłem się drzeć i wyrywać.
-Śmieszne...
-Zostaw!! Zostaw... błagam...- szepnąłem klękając- Zabaw się mną. Nie nim...
-Ale on jest ciekawszy.
-Błagam!!
-Nie. Najpierw zobaczę jak się zaprezentuje w kolekcji szachowej. Brak mi króla i wieży...
-Proszę...
-Równorzędna wymiana. Jego życie za spokojne życie uczniów szkoły.
-Ale... to zabierz nas obu... błagam... nie każ mi patrzeć...
-Będziesz patrzeć! Masz patrzeć!
-Ale...
-Myślisz, że zawsze kontrolujesz sytuację? Że nie czujesz bólu? Co prawda, jako łowca jesteś na niego nieco bardziej odporny ale teraz zobaczysz jak jest naprawdę. Poczujesz to co czują inni gdy twoja rasa zabija ich rodziny! Ta wasza Rada po odejściu Pierwszego nie pomaga ale szkodzi!
-Ale ja nie jestem w radzie...
-Wiem. Ale jesteś łowcą!- krzyknęła kobieta i zaczęła zamrażać Rafaela.
Nie mogłem patrzeć. Uczucie bezsilności roznosiło mnie od środka. Miałem ochotę rozerwać kobietę na strzępy ale równocześnie zdawałem sobie sprawę, że tylko ona może go zaś odmrozić.
Nagle klatka w której siedziałem pękła.
-Ciebie trudniej czegoś nauczyć niż ich. Pożegnaj się z przyjacielem.- mruknęła kobieta odgradzając się od nas lodem.
Dopadłem przyjaciela ze łzami w oczach. Nigdy nie płakałem ale teraz nie mogłem wytrzymać. Łzy puściły się same spod zaciśniętych powiek. Przytuliłem chłopaka do siebie. Wiedźma nie zamroziła go jeszcze jak posąg ale serce zatrzymała...
-Przepraszam... ja... ja nie chciałem...- zacząłem się jąkać.- Tylko nie ty... będzie dobrze... Choler*! Co ja gadam! Nie będzie!..- rozkleiłem się bardziej. Kobieta wróciła po dłuższym czasie. Zanim zdążyła coś powiedzieć krzyknąłem na nią.-Wygrałaś!! Zabiłaś go!!... Wygrałaś...
-Jak się czujesz?- zapytała nie zwracając na nic uwagi a głos jej był wyprany z emocji.
-Jak chciałaś...
-Czyli?
-Boli... za bardzo... zabij mnie też...
-Nie bo o to mi nie chodziło.
-Nie obchodzi mnie to. Chcę...- nie skończyłem bo mi przerwała.
-Chcesz dla niego jak najlepiej a on cię zmienia. Może jeszcze coś z ciebie będzie niż maszyna do tropienia i zabijania.
-Błagam...
-weź go.
-Że co?
-Rozmawiałam już z aniołem i dziewczyną. Załatwiliście już sprawę.
-Ale...
-W szkole zobaczysz skutki. Idź bo zmienię zdanie!
Złapałem przyjaciela i wtulając się w niego ruszyłem w kierunku, z którego przyszliśmy. Na miejscu była już Inez i Alex z uśmiechami na ustach, które szybko zniknęły na nasz widok.
-Co wam się stało?- zapytała Inez.
-Nieważne. Nie będę o tym mówił...- burknąłem nie patrząc na nich więcej.
Wracaliśmy do szkoły.

Rozalie

- Nira, te gofry są cudne. Dasz jeszcze troszkę czekolady? - zapytałam.
Elfica kiwnęła głową i ruszyła do kuchni. Nagle usłyszałam drapanie w drzwi.
- Niro, zostaw tą czekoladę. Lepiej sprawdź kto tam się dobija – powiedziałam, zjadając kolejnego gofra z miodem.
Po chwili elfka weszła do pokoju z dwoma dziewczynkami i szczeniakami. Uśmiechnęłam się.
- Cześć. Jestem Maya, a to Eve. - powiedziała brązowowłosa.
- Witajcie. Jestem Rozalie. Może chcecie gofry, co? Nira robi najlepsze na świecie. - zaprosiłam dziewczynki do stołu.
Elfka zaraz postawiła przed nimi talerze, a na każdym dość duży stosik gofrów. Dała też kilka miseczek z roztopioną czekoladą, miodem no i dżemem.
- Smacznego. - uśmiechnęła się i pobiegła odciągnąć dwa małe szczeniaki od jej szafy z ubraniami.
Nira uwielbia pieski, nawet takie łobuzy jak te. Maya, cały czas mówiła. Opowiadała o Rafaellu, Leonardzie, Inez, Alexie i wspomniała też coś o Cavaliadzie. Buzia jej się nie zamykała. Znała wiele kawałów, przez które dusiłam się i płakałam. Urocza dziewczynka. Naprawdę genialna. Za to Eve, mało mówiła. Śmiała się cichutko pod nosem, z kawałów Mayi, ale nic więcej. Nie zmuszałam jej do rozmowy. Ja sama też tego nie lubię.
- Maya, może już pójdziemy. Późno już. - powiedziała kotołaczka, wstając od stołu i biorąc jednego ze szczeniaków na ręce. Brązowowłosa zrobiła smutną minę.
- Musimy? - zapytała.
Szybko zerknęłam na zegarek.
- Maya, już naprawdę późno. Możecie wpaść jutro jak chcesz. - powiedziałam.
Podałam jej Leę leżącą na moich kolanach i na moim wózku odprowadziłam je do drzwi.
- Do zobaczenia! - powiedziała Maya i razem z Eve poszły korytarzem do swojego pokoju.