czwartek, 1 sierpnia 2013

Inez

Kiedy tylko Alex i Osai wylecieli w poszukiwaniu dziewczyn ja wróciłam do pokoju gdzie czekała na mnie zaniepokojona Maya.
- Inez, co się dzieje? – zapytała natychmiast – Gdzie Alex, Eve i reszta?
- Musieli… polecieć i… - zaczęłam się jąkać. Nie miałam serca powiedzieć małej o porwaniu jej towarzyszki i najlepszej przyjaciółki. Nie, kiedy była w takim stanie – Mają pewną sprawę do załatwienia – wydusiłam z siebie w końcu
- A kiedy wrócą?
- Niedługo – zapewniłam dziewczynkę, biorą ją na ręce i mocno przytulając – Mayu, pójdziemy teraz do Rafaela dobrze? – szepnęłam
- Dobrze – zgodziła się mała

„Inez, usiądź na chwilę i uspokój się” wymigał Rafaell, ale go zignorowałam i dalej chodziłam po pokoju.
Byłam zdenerwowana i bałam się o przyjaciół, ale na szczęście nie musiałam tego ukrywać bo kiedy tylko przyszłyśmy do pokoju i przekazałam Mayę w objęcia Rafaela dziewczynka natychmiast zasnęła. Wreszcie mogłam zająć się pomocą dla towarzyszy, ale właściwie co ja mogłam zrobić? Nic. Pozostało mi tylko czekać…
- Kiedy oni wreszcie wrócą – jęknęłam pod nosem podchodząc do okna – Czemu to trwa tak długo?! Przecież… - urwałam i krzyknęłam cicho
- Co jest? – zapytał Leo, podchodząc do mnie. Bez słowa wskazałam mu kształt w oddali – Co to do cholery?!
- To oni! – krzyknęłam się gdy kształt znalazł się na tyle blisko, że mogłam rozpoznać Osai lecące na gryfie
Szybko otworzyłam okno na oścież i odsunęłam się żeby mogły bezpiecznie wlecieć do środka. Leo też się odsunął i usiadł cicho w jakimś kącie.
Już po kilku chwilach gryf wylądował na dywanie pośrodku pokoju. Osai natychmiast z niego zeskoczyła i podeszła do mnie. W ramionach trzymała półprzytomną, skrępowaną Eve.
- Co jej się stało?! – zapytałam, przejmując dziewczynkę – I gdzie są Esme i Alex?
- Ja jestem tutaj – odpowiedziała za przyjaciółkę Esme, przyjmując ludzką postać – Alex został na polanie…
- Co?! – krzyknęłam – Ale… dlaczego?! Co…?!
- Było ich za dużo – wyjaśniła cicho Osai – Wampiry nie chciały się poddać i ciągle ich przybywało, a jak widzisz z Eve nie jest za dobrze więc…
- Alex kazał nam lecieć i powiedział, że sam zajmie się tymi pijawkami – dokończyła Esme
„Na pewno da sobie radę” wtrącił Rafael
- Pewnie masz rację – przyznałam, wzdychając ciężko, ale zaraz potem wzięłam się w garść – Dobra, dość o tym. Teraz trzeba zająć się wami – spojrzałam na Esme, bladą i wyczerpaną i na Eve, leżącą bezwładnie na łóżku – Osai, pomożesz mi? – zapytałam, a dziewczyna kiwnęła głową
- Ale mi nic nie jest! – zaprotestowała natychmiast Esme
- Jasne jasne – powiedziałam, łapiąc ją za rękę i usadzając na kanapie – Leo, mógłbyś przygotować cos ciepłego do picia? – poprosiłam
Cisza…
„Leo gdzieś się zmył, ale nic się nie martw. Ja to zrobię” – wymigał Rafael
- Dobrze – zgodziłam się, opatulając Esme kocem i opatrując jej rany, które na szczęście nie były głębokie – Osai, mogłabyś rozwiązać Eve? – zapytałam, nie podnosząc głowy znad bandażowanej rany
- Jasne – odpowiedziała dziewczyna, a po chwili usłyszałam jak jej nóż przecina więzy
Spokojnie skończyłam opatrywać rany Esme, a potem wstałam i odsunęłam się od niej trochę, mówiąc:
- Gotowe. Teraz powinnaś odpocząć i napić się czego gorącego
- Ale…
- Nie dyskutuj – ucięłam krótko, a potem wcisnęłam jej do ręki kubek herbaty z tacy, którą właśnie przyniósł Rafael – Pij, to ci dobrze zrobi
Dziewczyna posłusznie wypiła, a po chwili zwinęła się na kanapie i zasnęła
- Z jedną mamy już spokój – szepnęła Osai, uśmiechając się delikatnie, zaraz jednak spoważniała – Ale z tą małą sobie tak łatwo nie poradzimy – mówiąc to, wskazała na leżącą na wznak Eve
- Damy sobie radę – powiedziałam z determinacją
Delikatnie zdjęłam Eve golf, chcąc zobaczyć gdzie jest ranna i przeraziłam się widząc na jej szyi dużą i wciąż krwawiącą ranę.
- O nie… - jęknęła na jej widok Osai, a Rafael zaklął na migi
- O co wam chodzi? – zdziwiłam się, marszcząc brwi – Przecież to tylko rana. Może trochę głęboka i w niefortunnym miejscu, ale… No co? – zapytałam, widząc jak Rafael kręci głową z ponurą miną
- To nie jest zwykła rana – wyjaśniła Osai, a jej głos załamał się lekko – To jest ślad po ukąszeniu wampira
- Nie! – jęknęłam – To na pewno nie jest…!
- Inez, wiem co mówię – przerwała mi dziewczyna – Widziałam podobne ukąszenia kiedy… kiedy zginęli moi rodzice
- Ale... czy oni ją…? – urwałam, a w moich oczach pojawiły się łzy
„Raczej nie” wymigał szybko Rafaell
- Skąd wiesz? – zapytała Osai
„Bo do tego potrzebna jest wymiana krwi” wyjaśnił chłopak „A zaś z tego co widzę albo Eve była za słaba by wypić krew jednego z wampirów albo po prostu drań chciał się tylko nią pożywić a nie przemienić. Nawet jeśli tak było to i tak do organizmu małej dostało się sporo wampirzego jadu, który jest zabójczy dla ofiary”
- No dobrze – powiedziałam powoli, biorąc głęboki oddech – Więc musimy znaleźć sposób żeby zneutralizować działanie tego jadu i to jak najszybciej
- Może Alex z tym sobie poradzi – zauważyła Osai – Umie leczyć i w ogóle. Na pewno da radę
- Może masz rację – wymamrotałam – Ale najpierw musi wrócić z bitwy. A na razie zajmijmy się drobniejszymi ranami małej, ok? 
 
Kiedy wreszcie opatrzyliśmy mniejsze obrażenia kotołaczki położyłam ją na łóżku obok Mayi, a Rafaell delikatnie okrył obie dziewczynki kołdrą. Potem oboje podeszliśmy do okna żeby wypatrywać Alexa…
- I co? Widzicie go? – zapytała Osai, która przysiadła na kanapie obok śpiącej twardo Esme
- Nie – szepnęłam, a Rafael objął mnie ramieniem
„Nie martw się. Na pewno nie długo wróci” wymigał wolną ręką
- A jak mu się cos stało?! – zapytałam, wpadając w lekką panikę – Jak te wampiry go pokonały?! Co jeśli…?!
„Spójrz” przerwał mi i wskazał w niebo, a kiedy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam lecącego anioła. Mojego anioła!
- Alex! – krzyknęłam z ulgą
Anioł spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przyspieszył i już po chwili chwycił mnie w objęcia.
- Czemu tak długo ci to zajęło? – szepnęłam mu do ucha - Martwiłam się, że cos ci się stało i…
- Nic mi nie jest Inez – przerwał mi, gładząc po włosach, ale zaraz potem zesztywniał i odsunął mnie delikatnie od siebie – Co z dziewczynami? – spytał, patrząc mi w oczy
- Z Esme wszystko gra, Osai też jest cała i zdrowa, ale Eve…. – urwałam i rozpłakałam się
Alex przytulił mnie mocno, a potem zwrócił się do Rafaela:
- Co z nią?
Chłopak na migi wyjaśnił mu co i jak.
- Ci chole*ni, pier****eni gn*je mi za to zapłacą – mruknął pod nosem anioł, zaciskając pięści
- Alex… - zaczęłam, wytrzeszczając oczy
Byłam w szoku bo mój przyjaciel jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.
- Przepraszam – Alex zreflektował się
Podszedł do łóżka na którym leżały dziewczynki i ukląkł przy Eve. Zasłonił jej ranę ręką i skoncentrował się. Po sekundzie z jego dłoni zaczęło promieniować srebrzyste światło, które wnikało do ciała kotołaczki. Zrozumiałam, że anioł przekazuje małej energię i w moim sercu zakiełkowała nadzieja, że uda mu się ją wyleczyć.
Niestety moja nadzieja okazała się płonna bo po kilku minutach Alex zbladł, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu, determinacji, a przede wszystkim wyczerpania. Rana jednak nawet się nie zmniejszyła. Alex pewnie próbowałby uleczyć ją aż do skutku, ale wyczułam, że i tak mu się to nie uda, a nie miałam zamiaru stracić go na próżno. Podeszłam więc i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Alex, przestań – szepnęłam – Nie dasz rady jej uleczyć i dobrze o tym wiesz – dodałam kiedy pokręcił głową
- Nie mogę jej tak zostawić – wymamrotał przez zaciśnięte zęby – Nie mogę pozwolić żeby umarła
- I nie pozwolisz – powiedziałam z przekonaniem – Znajdziemy inne wyjście na wyleczenie małej, ale teraz musisz odpocząć
- Niech będzie – Alex zabrał rękę z ramienia Eve – Mamy trochę więcej czasu na znalezienie antidotum bo przekazałem małej tyle energii ile tylko mogłem
Mówiąc to, spróbował wstać, ale zatoczył się i upadłby gdybym go nie podtrzymała razem z Rafaelem.
„Musisz się położyć” wymigał chłopak
- Nic mi nie jest – zaprotestował anioł, ale był za słaby żeby dalej się z nami kłócić więc powiedziałam:
- Teraz idziemy do pokoju. Położysz się i odpoczniesz
Razem z Rafaelem zaprowadziliśmy anioła do naszego pokoju gdzie pomogłam mu się położyć i dopilnowałam żeby nigdzie się nie ruszał.
Potem wyszłam z przyjacielem na korytarz.
- Przepraszam – szepnęłam kiedy szliśmy w stronę jego pokoju
„Za co?” wymigał Rafael szczerze zdziwiony
- Za to wszystko co się stało. Za ten cały rozgardiasz – wyjaśniłam - Tobie i Mayi potrzebny jest spokój, a my go zakłóciliśmy
„To przecież nie wasza wina” zaprotestował
- Może i nie, ale i tak mam wyrzuty sumienia – powiedziałam cicho – Zresztą zaraz to naprawię – uśmiechnęłam się
„Niby jak?”
- Zobaczysz – powiedziałam, otwierając drzwi do jego pokoju – Idź i zajmij się Mayą dobrze? – poprosiłam, a kiedy chłopak się zgodził podeszłam do łóżka i wzięłam Eve na ręce
Delikatnie kołysząc kotołaczkę w ramionach podeszłam do Osai.
- Słuchaj, Esme przydałoby się parę godzin snu we własnym łóżku więc może zabierzesz ją do pokoju? – zaproponowałam
- W porządku – przytaknęła dziewczyna i zaczęła delikatnie budzić przyjaciółkę
Kiedy wreszcie się jej to udało wyprowadziła Esme na korytarz. Zanim do nich dołączyłam pożegnałam się z Rafaelem i pogłaskałam Mayę po ślicznej główce, a potem razem z dziewczynami ruszyłam do pokoi. Najpierw dopilnowałam żeby moje podopieczne bezpiecznie dotarły na miejsce, a dopiero potem sama wróciłam do pokoju.
Kiedy weszłam Alex mocno spał w swoim łóżku. Podeszłam do niego na paluszkach po czym, widząc, że drży, okryłam go dodatkowym kocem. Następnie położyłam Eve na moim łóżku i delikatnie okryłam. Dziewczynka jęknęła cichutko, a ja czule pogłaskałam ją po główce i szepnęłam łagodnie:
- Nie martw się… Wyjdziesz z tego… Pomożemy ci…
Kiedy mała znowu zapadła w sen, ostrożnie odeszłam od jej łóżka i ułożyłam się na fotelu przy płonącym kominku. Ledwie zamknęłam oczy od razu odpłynęłam…… 

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko wstałam i poszłam otworzyć, nie chcąc budzić ani Alexa ani Eve. Oboje potrzebowali odpoczynku. Idąc, zastanawiałam się kto może nas niepokoić o piątej rano?!
Okazało się, ze to był Leo i to z bardzo dziwnym grymasem na twarzy.
- Leo, wszystko w porządku? – zapylałam zaniepokojona
- Tak tak – zapewnił mnie, a dziwny grymas niemal zniknął mu z twarzy
- Skoro tak, to co cię do mnie sprowadza o tej porze? – zapytałam, ziewając
- Mam sprawę do gołę…Alexa – poprawił się – Możesz go poprosić?
- Niech będzie – zgodziłam się, wiedząc, że łowca i tak nie odpuści – Poczekaj chwilkę – poprosiłam i wróciłam do pokoju
Podeszłam do łóżka Alexa i delikatnie dotknęłam jego ramienia.
- Alex, obudź się – szepnęłam
- Mhm… Co się dzieje, Inez? – zapytał, ziewając
- Leo na ciebie czeka – wyjaśniłam
Alex wstał powoli i przeciągając się poszedł do gościa. Przeczuwałam, że ta „sprawa” z którą przyszedł Leo może zająć trochę czasu. Na początku pomyślałam, że trochę się prześpię, ale szybko zmieniłam plany i zajrzałam do śpiącej smacznie Eve. Potem uznałam, że trzeba zacząć poszukiwania antidotum. Rozłożyłam się więc na podłodze ze wszystkimi książkami na ten temat jakie miałam i zaczęłam je dokładnie studiować….

Lekturę przerwał mi huk drzwi uderzających o ścianę. Zdezorientowana i zaniepokojona zerwałam się na nogi i zobaczyłam… Leo ciągnącego nieprzytomnego i okropnie cuchnącego Alexa!
Łowca powiedział cos dziwnego o moim towarzyszu, że niby jest groźny dla otoczenia? Bzdura! Przecież Alex nawet z wrogami walczył tylko kiedy musiał, a już na pewno nie zaatakował by niewinnego człowieka! Myśląc w ten sposób, nie zgodziłam się kiedy łowca kazał mi związać przyjaciela. Leo był jednak tak uparty, że musiałam mu w końcu dać tą linkę czy żyłkę.
Kiedy już skrępował anioła powiedział, że to cos co oblepiało Alexa i tak strasznie śmierdziało to wydzielina jakiegoś Paszczogłowa, który został przysłany do szkoły i że mogę ją usunąć, kąpiąc anioła w lawendzie. Potem zszokował mnie propozycją, że zajmie się tą dziwną rośliną i po prostu wyszedł.
Przez dłuższą chwilę stałam oszołomiona, patrząc w ślad za nim, ale po paru minutach zapach Alexa stał się tak uciążliwy, że musiałam się ruszyć. Sporządziłam napar zgodnie z radami Leo po czym wykąpałam w nim wciąż nieprzytomnego anioła. Kiedy był już czysty zawlekłam go do łóżka i ułożyłam w miarę wygodnie.
Moment później Alex jęknął i otworzył oczy.
- Inez, gdzie ja jestem? – zapytał cicho
- W pokoju – odpowiedziałam
- Ale… - anioł spostrzegł więzy i wytrzeszczył na mnie oczy – Czemu jestem związany?
- Leo… Leo powiedział, że to konieczne – wyjaśniłam, nie patrząc mu w oczy – Uważa, że go zaatakowałeś i że jesteś niebezpieczny dla otoczenia
- Co?! Ten sku****yn tego pożałuje! – wrzasnął
Dopiero teraz spojrzałam na niego zszokowana i zauważyłam, że jego oczy z błękitnych zrobiły się całkiem czarne!
- Alex, co się z tobą dzieje? – szepnęłam
- Nic, do cholery! – ryknął – Wypuść mnie stąd!
- Nie mam takiego zamiaru – powiedziałam stanowczo – Nie pozwolę żebyś zrobił krzywdę sobie czy też innym
Pod wpływem mojej stanowczości anioł uspokoił się wyraźnie, a jego oczy wróciły do normalnej barwy.
- Przepraszam Inez – szepnął – Wypuść mnie. Obiecuję ci, że już więcej nie stracę nad sobą kontroli
Jego głos był cichy i łagodny, a w oczach widziałam szczerość, ale mimo to powiedziałam:
- Nie mogę, przykro mi
Alex wciąż chciał mi coś powiedzieć, ale przerwał mu jęk. To była Eve. Dziewczynka najwyraźniej obudziła się pod wpływem krzyków anioła. Natychmiast do niej podbiegłam i chciałam uspokoić, ale odepchnęła moje ręce i wygięła się w łuk, krzycząc przeraźliwie. Wołała o pomoc, prosiła, błagała, mówiła jak bardzo boli, a nawet zaczęła majaczyć. Przerażona próbowałam cos zrobić, ale nie potrafiłam jej pomóc. Widziałam, że Alex chciałby znowu spróbować ją uleczyć. Prosił bym go rozwiązała żeby mógł spróbować, ale nie zrobiłam tego. Wiedziałam, że mu się nie uda.
Najgorsze było jednak to, że krzyki kotołaczki było słychać w całej szkole i już po kilkunastu minutach do pokoju wparowała Maya, a za nią Rafael.
- Eve! – Maya ze łzami w oczach uklękła przy przyjaciółce i chwyciła ją za rękę – Eve, jestem tu – szepnęła
Eve jednak jej nie poznała i dalej majaczyła, a w jej oczach widać było jak bardzo cierpi….

(Rafael?)

środa, 31 lipca 2013

Osai - wspomnienia

- No opowiadaj proszę - nalegała przez cały czas.
- Kiedy zaczęliśmy wracać usłyszeliśmy jakieś krzyki, ale to zignorowaliśmy i ruszyliśmy dalej. Krzyki narastały, a powietrze zaczęło robić się coraz bardziej gęste. Zobaczyłam jak siostra biegnie w moją stronę. Więc stałam tam oszołomiona kiedy do mnie podbiegła chyba nigdy nie zapomnę jej słów. "Atakują nas! Mama i tata potrzebują twojej pomocy jak i inni!" - mruknęłam, spuszczając głowę.
- Byłaś dzieckie....
- Nie, Esme, nie byłam. Byłam w połowie moich treningów - syknęłam, a ta się już nie odezwała więc kontynuowałam - Ale potem kiedy dotarłam do rodziców Wampiry rozrywały ich ciała. Nawet teraz kiedy o tym mówię mam to wszystko wyraźnie przed oczami. Jakby działo się to godzinę wcześniej. - wymamrotałam
- Przykro mi - jęknęła
- Ta.....mi też. Potem nie zdążyłam do siostry, a paczka po prostu uciekła. Zdążyłam uciec i trafić do lasu w którym oczywiście ty myszkowałaś - lekko się uśmiechnęłam
- Tak tak, nie moja wina, że szykowałam się na obiad - zaśmiała się
- Tsaa....- zaśmiałam się
- Dobra wracajmy - stwierdziła, wstając
- Tak....- uśmiechnęłam się...