niedziela, 7 lipca 2013

Cavaliada

Głowa strasznie mnie boli. Powoli wstaję z łóżka i ubieram się. Rozczesuję ciemnogranatowe włosy i wiążę je w kucyka. Cichutko skradam się przez pokoje, a kiedy jestem pod drzwiami szybko otwieram je i wybiegam z mieszkania. Muszę iść do Light. Muszę ją obłaskawić. Dzwon może zabrzmieć w każdej chwili, a ja dopiero jeden raz, i to z marnym skutkiem, siedziałam na tym zwierzęciu! Kurczę, muszę się pośpieszyć. Wpadam do stajni i kieruję się do siodlarni. Biorę siodło, ogłowie z wielokrążkiem, najmocniejszym wędzidłem, jakie jest. Na głowę wkładam kask. Wchodzę do zagrody Light. Śpi, to lepiej dla mnie. Szybko zarzucam jej siodło na grzbiet, a kiedy ona chce wstać, dopinam popręg. Klacz staje dęba. Odsuwam się tylko i czekam, aż się uspokoi. Trwa to tylko chwilę. Zbliżam się do klaczy i farbą rysuję koło na jej boku. Potem przed jej przednimi nogami rysuję półokrąg i spluwam na niego. Light, nie może przez niego przejść. Jeszcze jedna sztuczka podłapana, od znajomych. Podchodzę do klaczy i uderzam ją delikatnie w bok. Klacz dziwi się, a ja wykorzystuje ten moment i z dość dużym wysiłkiem zakładam jej ogłowie. Koń jest gotowy do jazdy. Ja nie, ale to już inna sprawa. Wdrapuję się na ogrodzenie i wskakuję na grzbiet Light. Na ręce mam metalową bransoletę, którą przyciskam do gorącej szyi klaczy. Natychmiast się uspokaja. Delikatnie ściskam ją łydkami. Klacz galopem wybiega z zagrody. Ale co to jest za galop! Delikatny, ale szalony. Szybki, ale nieodczuwalny. Wyjeżdżam z ujeżdżalni, jeżdżę na klaczy po parku. Ludzie patrzą się na mnie dziwnie. Kiedy przejeżdżam obok akademika wydaje mi się, że w jednym z okien widzę Inez. A może mi się nie wydaje? Light przeskakuje kilku uczniów, oraz strumieni. Jazda na niej to przyjemność. Zwalniam kłusa i kieruję się do stajni. Kiedy przechodzę do stępa, Light zaczyna się troszkę buntować. Staje dęby, strzela klasyczne baranki... Zeskakuję z klaczy i chwytam ją za wodze. Szybko odpinam siodło, a klacz zrzuca je na ziemię. Zaprowadzam ją do zagrody i jednym szybkim ruchem zdejmuję z niej ogłowie. Klacz kładzie się w piasku i zaczyna się tarzać. Szybko wycofuję się z zagrody i zamykam ją.
- CAVALIADO! - słyszę krzyk.
Tak, a więc Inez w oknie wcale nie była przewidzeniem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz