niedziela, 10 lutego 2013

Leonardo


Na szczęście Inez nie miała ochoty na kłótnie. Nawet byłem jej za to wdzięczny. Wieczne ukrywanie mocy przed radą, ostatnie nieposłuszeństwa i problemy z Rafaellem odbijały się na mnie w postaci zmęczenia i totalnego znużenia.
Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy, oglądając Nalę, aż w końcu dziewczyna pierwsza się odezwała:
-Co z Rafaellem? Blado wygląda.
-Yyy...- zacząłem niepewnie - Więc... no...
-Aż tak źle?- zapytała zbita z tropu.
-Nie. Na razie jest dobrze. Tyle, że nadal nie wiem, co to.
-No to za ciekawie nie jest – stwierdziła. - Ja muszę znaleźć Wiedźmę, żeby już zakończyć sprawę z barierami, więc będziesz miał z Nalą mnóstwo czasu do...
-Powtórz – zażądałem, słysząc cudowne wyjście z sytuacji.
-Muszę znaleźć Wiedźmę. A co? - zdziwiła się.
-Nie spodziewałem się, że to kiedyś zrobię z własnej woli, ale pomożemy ci.- Wyskoczyłem z mrocznym uśmiechem.
-To chyba nie najlepsze wyjście z sytuacji, bo przecież Ra...
-Ja go obronie jakby co, a on sam twierdzi, że chce się na coś jeszcze przydać, więc wyboru nie masz - przerwałem jej wyjaśniając sprawę.
-No ale...- Nadal się wahała. - Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Więc lepiej, żeby się zamartwiał, żeby się obwiniał, że tylko przeszkadza tak?- zapytałem. - Ty nie wiesz do czego on jest zdolny jak został sam to...- urwałem, zdając sobie sprawę, że za daleko zabrnąłem.
-Że co niby?- próbowała coś więcej ze mnie wyciągnąć.
-Chodzi o to, że Rafaell ma w sobie coś takiego, że bardziej dba o innych niż o siebie, co w konsekwencji sprawia, że jak jest sam to...
-To?
-To czuje się niepotrzebny. Dlatego chcę mieć go ciągle na oku. On ma sumienie, które gnębi go zaś bez przerwy. Jak dla mnie to nadwrażliwy jest, ale to dobrze, bo ja tego nie mam - ostatnie powiedziałem z dumnym uśmiechem.
-Dwa przeciwieństwa - zauważyła.
-To kiedy wyruszamy? - zmieniłem temat bo w tamtym czułem się niezręcznie.
-Yyy... Muszę o tym pogadać jeszcze z Alexem
-To idź. Mi akurat zależy na czasie.
-Spoko. To na razie. - Uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w stronę wyjścia.
-Kot- mruknąłem.- Jeszcze Nala.
-Ach tak. - Wzięła kotkę i wyszły.
Ja natomiast usiadłem przy biurku i wyjąłem teczkę, którą kiedyś mój przyjaciel zabrał Liamowi. Nawet okazała się ciekawa...
***
Gdy byłem już przy końcu teczki Rafaell wypalił z łóżka jak oparzony. Nie wiedziałem w sumie dlaczego. Wstałem od biurka i ruszyłem za nim. Nie zamknął drzwi, co mnie zdziwiło.
-Co jest?- zapytałem, wchodząc.
Widok jednak sam mówił za siebie. Chłopak wisiał nad toaletą i wymiotował.
-Nie powinieneś wymiotować po tych ziołach - zauważyłem.
"To nie od tego. Raczej po soku pomarańczowym" wymigał blado.
-Mówiłem, że nieświeży był.
"Nie mówiłeś" mignął i znów zwymiotował. Po jakichś siedmiu minutach widziałem jak się chwiał.
"Chyba tak." Wymigał, a ja zabrałem go do pokoju i ułożyłem na łóżku.
Przespał jakieś pół godziny, ale potem znów musiał iść do łazienki. Tym razem musiałem pomóc mu tam dojść. O powrocie z niej już mowy nie było.
-Dał bym ci coś na to, ale nie wiem za bardzo co, bo nic nie ma.
"To nic. Samo przejdzie."
-Nie wydaje mi się.
"Naprawdę nic mi nie jest. Samo przejdzie"
-To nie jest normalne. Odwadniasz się - powiedziałem i dotknąłem jego czoła. - No i masz temperaturę.
"To nic takie..." Nie wymigał do końca bo wymioty mu przerwały.
-Nie no. To jest po prostu kpina. Żebym ja musiał do gołębia iść - mruknąłem.
Wyjąłem szybko koc z szafki, okryłem go nim i ruszyłem do pokoju pierzastego. Zapukałem całkiem spokojnie. Na szczęście otwarł mi właśnie on.
-O. Leo. Jeszcze nie wiemy, kiedy pójdziemy, więc...
-Ja nie po to- przerwałem oschle. - Zostałem zmuszony poprosić cię o pomoc.
-Że co?
-Tak. Ciesz się, bo ja prawie nigdy nie proszę, a teraz właśnie to robię.
-Wow... Ale tak właściwie to, o co prosisz?
-Kto to?- zaciekawiła się Inez. Widząc mnie, pomyślała o wyprawie.- Ale my...- zaczęła ale nie pozwoliłem jej skończyć.
-Pomóż Rafaellowi. Nie chcę by się odwodnił.
-Oł...
-No oł. Ja takich mocy nie mam a wiem, że te leki, które są w apteczce, nie mają dobrego skutku, bo jest na nie uczulony. Masz swoją chwilę chwały.
-No... Zgoda- powiedział nieufnie ale mu się nie dziwiłem.
Gdy doszliśmy do łazienki Rafaell leżał na podłodze biały jak ściana. Podniosłem go z ziemi, ale on to wyczuł i zaprotestował.
-Jeszcze nie skończyłeś?- spytałem, a on pokręcił głową.
-Nie za ciekawe widoki - skomentował gołąb.
-Dlatego mówiłem, że jestem zmuszony poprosić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz