wtorek, 7 maja 2013

Pierwszy Łowca

Siedziałem w ogrodzie pod kwitnącą magnolią gdy nagle usłyszałem trzepot skrzydeł. Trzepot pojawiający się znikąd w dodatku dużego ptaka. Nie musiałem się nawet zastanawiać co to za zwierzę gdyż do tego świata mogła przedostać się tylko Visten. Wyleciała z portalu perfekcyjnie kilka metrów nad moją głową, zatoczyła koło i usiadła naprzeciw mnie. W normalnym świecie była duża ale tutaj jej rozmiar zwiększał się aż pięciokrotnie. W dziobie trzymała małą zwiniętą karteczkę. Mogło to oznaczać tylko jedno. Nadszedł czas aby doprowadzić pewną grupę osób do porządku...
Wiadomość faktycznie była od Iskry. Krótka, treściwa a przede wszystkim szczera. Do sprawdzenia autentyczności wystarczyła sama Visten. Łatwo mogłem zobaczyć wszystko co spotkało dziewczynkę oczami sowy. Ostatnie zdanie wiadomości mimowolnie sprawiło iż kącik mych ust drgnął i uniósł się lekko jakby na znak małego półuśmiechu.
-Przynieś katany.- szepnąłem do sowy jednocześnie kładąc się na trawie. Gdy ptak wykonał moje polecenie, wydałem mu drugie- Idź po kota. Wróć tu i zadecydujcie czy idziecie ze mną.
Visten szybko znalazła kota. Czarna piękność szła dość szybkim lecz wciąż pełnym gracji ruchem pomrukując cichutko. Jednym spojrzeniem przedstawiłem im zarys sytuacji i wydałem krótkie polecenia. Sowa miała mieć wciąż Mayę na oku a kotka miała pilnować jej przyjaciół, podczas gdy ja będę zajęty. Bez zbędnego namysłu podniosłem się z ziemi i przeniosłem nas na granicę oddzielającą teren szkolny. Visten była swych Ziemskich kształtów a kotka rozciągała się pod postacią wielkiej piękności zwanej tutaj pumą. Przeprowadziłem swych pomocników na teren szkolny po czym natychmiast udałem się za sową wskazującą odpowiednie okno. Puma w tym czasie zaszyła się w fragmencie lasu należącego do szkoły sprawiając, że każdy kto służył Radzie już z stamtąd nie wracał.
Wskoczyłem delikatnie na parapet i wszedłem do pokoju. Najważniejsze było by nikt się niczego nie domyślił. Nikt nieodpowiedni. Znajdowałem się w kuchni gdzie przy stole spała Maya. Odsunąłem sobie krzesło obok po czym usiadłem i zacząłem gładzić małą po głowie. Zareagowała dopiero po dłuższej chwili.
-Hm?... To Pan!- krzyknęła przytulając się.
-Melduj.- zażądałem chłodno.
-Co? A no tak. Bo ja...- zamilkła spuszczając głowę.
-Ilu ich jest?- zapytałem konkretniej chcąc jej pomóc zacząć.
-Nie wiem. Ja nie wiem o kogo Panu chodzi.
-O Radę.- ciągnąłem dalej. Nie lubiłem rozmawiać ale w takich chwilach było to konieczne.
-Och... Naprawdę nie wiem. Wszystko co wiem napisałam w liście.- zasmuciła się.
-Rozumiem.
-Proszę Pana pomoże Pan mojemu przyjacielowi?
-Nie mogę zbyt mocno ingerować w losy tutejszego społeczeństwa.
-Ale tu chodzi tylko o niego.- szepnęła a w oczach zabłysły jej łzy.
-Mayu. Wiem, że chodzi o jedną osobę ale czasem jedna osoba potrafi zmienić wynik danej sprawy. Nasze wcześniejsze spotkanie całkowicie zmieniło wynik tego starcie choć zbyt wiele osób się tego nie domyśla i niech tak pozostanie. Najpierw muszę zlikwidować Przewodniczącego Rady, potem posprzątać troszkę waszą szkołę z jej członków a resztą zajmiecie się sami.- powiedziałem dziwiąc się z tak długiej wypowiedzi, choć nie dałem tego po sobie poznać.
-Kogo?- zdziwiła się. Po chwili poprawiła dodała jednak.- Już rozumiem. To ja Panu pomogę.
-Nie.
-Dlaczego?
-Będziesz przy przyjacielu. Szczególnie dziś w nocy.
-Ale dlaczego?- dopytywała się a ja nie do końca byłem pewny czy powinienem powiedzieć jej prawdę czy zachować ją dla siebie. W końcu jednak podjąłem decyzję.
-Obiecaj, że zachowasz spokój.
-Obiecuję.- odparła bez namysłu.- Więc powie mi Pan czy nie mogę wiedzieć?
-Twój przyjaciel umrze dziś w nocy. Nie będzie to dla niego szybka i bezbolesna śmierć, wręcz przeciwnie. Mam więc dla ciebie dwa wyjścia: Albo zostaniesz z nim, dając mu poczucie bezpieczeństwa, albo skrócę jego cierpienie szybko i bezboleśnie.- oznajmiłem głosem wypranym z emocji.- Jeżeli wybierzesz drugą opcję to na pewno nikomu nie będziesz mogła powiedzieć choć słówka, szczególnie jego słudze.- dodałem kończąc wypowiedź.
Maya niespodziewanie zbladła spuszczając wzrok. Splotła palce dłoni na kubku stojącym przed nią po czym po chwili na stół zaczęły spadać jej łzy.
-Ja...- odezwała się po chwili zdławionym głosem.- Ale ja...
-A więc?
-Ja go nie umiem zabić...- jęknęła rozklejając się. Westchnąłem w duszy widząc co Maya przeżywała wewnątrz i delikatnie wziąłem ją na ręce, po czym dziewczynka mocno się do mnie przytuliła.
-Iskro. Nić ludzkiego życia jest cieniutka i ciągle ociera się o różne ostre rzeczy. Jednak jeżeli wygra walkę z nimi to w ostateczności i tak zostanie przerwana. Obiecuję, że zobaczę czy tą nić da się naprawić.
-Nie rozumiem... - szepnęła ale byłem pewny, że gdy przemyśli to na poważnie, to szybko wpadnie na rozwiązanie.
-Jest jeszcze jedna sprawa.
-Jaka?- zapytała coraz słabszym głosem.
-Nie atakuj stworzenia wyglądającego jak wilk z dziewięcioma ogonami. Ale sprawdź najpierw czy będzie miał czarną gwiazdkę na prawej przedniej łapce.
-Dlaczego?
-Będę cię pilnował. - mruknąłem wchodząc do innego pokoju gdzie spała jakaś dziewczyna. Posadziłem Iskrę obok niej.- Kto to?
-Inez. Nie jest wrogiem. Opiekuje się mną i Eve.- wyjaśniła ocierając łzy ale wciąż pojawiały się nowe.
Niepostrzeżenie posłałem śpiącej dziewczynie impuls energii, który powinien wystarczyć jej aby mogła zaopiekować się Iskrą, wstrząśniętą moimi słowami. Następnie opuściłem pokój pod postacią wcześniej umówionego stworzenia i ruszyłem przetrzebić siły Meriterego.

http://fc02.deviantart.net/fs70/i/2010/093/5/f/Ninetales__by_2D75.jpg

Nie było to specjalnie trudne lecz czasochłonne. Musiałem wszystko upozorować tak by wyglądało na robotę przyjaciół Mayi, którzy w tym samym czasie robili to samo. Gdy wybiła jednak godzina dziewiętnasta, wróciłem pod drzwi pokoju gdzie znajdowała się dziewczynka. Pechowo jednak otwarła mi Inez.
-Alex!!- wrzasnęła trzaskając drzwiami. - Alex co to jest!?- pytała kogoś.
-Mówiłem abyś odpoczywała.
-Ale drzwi... Tam taki... Co to w ogóle jest?
-Nie masz gorączki?- zapytał ją niespodziewanie głos z którym rozmawiała. Nie miałem ochoty czekać więc mentalnie otwarłem drzwi na oścież.
-Zakluczyłam je!- wrzasnęła a na korytarz wpadła zdezorientowana Maya. Udałem zwykłe zwierzątko i przewróciłem się na plecy pokazując spód łapki tak by Iskra widziała gwiazdkę a reszta myślała, że chcę się bawić.
-To mój znajomy.- powiedziała smutno jakby nadal przeżywała to co jej powiedziałem, po czym podeszła do mnie. Nie dotknęła mnie jednak gdyż jakiś białowłosy anioł zabrał ją szybko.
-Zostaw go, albo ją... Co to w ogóle jest?
-Spotkałam go... w lesie. Jest płci męskiej. Zostanie z nami dobrze?
-Nie. Ro przyjęła nas a na dodatek ma brać tego... zmutowanego wilka?
-Zostaje!- wrzasnęła Maya wyrywając mu się z uścisku. Objęła mnie mocno i wtulona w futro wyszeptała- Już rozumiem. Mam nadzieję, że się Panu uda.
Widząc reakcję przyjaciół dziewczynki postanowiłem zmienić się w człowieka i nie robić jej więcej kłopotów. Gdy to zrobiłem, anioł i dziewczyna wytrzeszczyli na mnie oczy. Delikatnie pogłaskałem dziewczynkę po głowie mówiąc.
-Pamiętaj. Dzisiejsza noc. "Jutro znów sprawdzę jak się czujesz."- dodałem mentalnie rozpływając się w powietrzu.
Znalazłem się w lesie pod postacią maleńkiego zwierzątka, którego nic nie mogło wytropić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz