piątek, 10 maja 2013

Maya

Po tym jak Pan nagle rozpłynął się w powietrzu, zasępiona wróciłam do pokoju i usiadłam przy łóżku Rafaella.
Alex i Ro wypytywali mnie o naszego gościa, ale nie miałam ochoty z nimi rozmawiać i opowiadać o nim. Jednak oni nalegali dopóki nie przyszła Inez.
- Och, dajcie jej trochę spokoju! – zdenerwowała się – Przecież od razu widać, że nie ma ochoty na rozmowę
- Ale…- zaczęła Ro
- Proszę – Inez złagodziła ton głosu i spojrzała dziewczynie w oczy
Rozalie westchnęła ciężko i opuściła pokój. Po chwili wyszedł za nią Alex. Kiedy zostałam sam na sam z Inez przyjaciółka podeszła i bez słowa mnie przytuliła. Zdziwiłam się, że nie zadawała mi żadnych pytań, ale jednocześnie byłam jej za to wdzięczna…
Siedziałyśmy tak aż do wieczora. Wreszcie Inez przerwała ciszę:
- Mayu jest już późno, może pójdziesz się położyć? – zaproponowała cicho, pokręciłam głową – Wiem, że chcesz z nim być, ale musisz też odpoczywać – powiedziała łagodnie, głaszcząc mnie po włosach
- Nie teraz – odpowiedziałam – Później odpocznę. Na razie muszę z nim być
- Dobrze – zgodziła się, a po chwili namysłu dodała – Zobaczysz, że niedługo się obudzi
- Nie obudzi się – szepnęłam
- Jak to? – Inez zbladła – Skąd….?
- Po prostu to wiem – ucięłam
Nie wiedziałam dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego jestem taka niemiła skoro Inez się o mnie troszczy…o mnie i o Niego….
Zreflektowałam się szybko i powiedziałam:
- Przepraszam Inez. Ja…- urwałam, a dziewczyna znowu mnie przytuliła na znak, że się nie gniewa – Zostaniesz ze mną? Posiedzisz ze mną przy Rafaellu tej nocy? – poprosiłam
- Oczywiście – zgodziła się
Zapadło milczenie.
Kiedy wszyscy po kolei kładli się do łóżek my siedziałyśmy i czuwałyśmy. Przez jakiś czas towarzyszył nam Leonardo, ale w końcu i on gdzieś wyszedł i w pokoju zapadła idealna cisza…..
Nagle Rafaell zaczął się wiercić na łóżku, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Uwolniłam się szybko z objęć Inez i chwyciłam chłopaka za rękę żeby dać mu poczucie bezpieczeństwa. Inez również się poderwała i ruszyła w stronę wyjścia, mówiąc:
- Pójdę po Alexa, on…
- Nie wyleczy Rafaella – przerwałam jej – On umrze. Ja to wiem Inez i teraz najważniejsze jest żeby czuł się bezpiecznie i wiedział, że przy nim czuwamy
Mówiłam to cichym, spokojnym głosem, choć w moim wnętrzu zaczynały się już rozwijać panika i rozpacz. Nie chciałam żeby te uczucia mną zawładnęły. Nie teraz kiedy Rafaell jeszcze żył i potrzebował mojego ciepła i opanowania.
- W porządku – odpowiedziała Inez, miała łzy w oczach – Skoro nie da się mu pomóc to chociaż powiadomię Leo o tym co się dzieje – po tych słowach wyszła z pokoju
Zostałam sama z Rafaellem, który coraz bardziej się rzucał w pościeli. Widać było, że bardzo cierpi. Zaczęłam go głaskać po włosach, jednocześnie cały czas mocno trzymając jego dłoń. Szeptałam też cichym, kojącym głosem:
- Już dobrze… Jestem przy Tobie…Nie jesteś sam….Dasz sobie radę…Wytrzymaj…Już niedługo….- nie byłam pewna czy mnie słyszy, ale chyba tak było bo zaczął się stopniowo uspokajać, a jego oddech stał się miarowy.
Już myślałam, że może Pan się pomylił i Rafaell jednak przeżyje, ale okazało się, że to cisza przed burzą.
Niespodziewanie chłopak dostał jakiegoś ataku. Jego ciało wygięło się w łuk by po chwili opaść bezwładnie na łóżko
- Rafaell..- szepnęłam, sprawdzając mu puls i mając nadzieje, ze to jeszcze nie ta chwila. Niestety nie wyczulam już jego tętna. Nie było też oddechu. Rafaell nie żył.
Pochyliłam się nad nim i pocałowałam go w zimny policzek. Potem położyłam głowę na jego piersi. Nawet nie wiedziałam kiedy z moich oczu popłynęły łzy. Płakałam długo, bardzo długo, aż w końcu nadszedł świt…
- Chodź do mnie Iskro – Zaskoczona uniosłam głowę i zobaczyłam Pana
Podbiegłam do niego i mocno się przytuliłam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz