poniedziałek, 24 czerwca 2013

Maya

Obudziłam się wczesnym popołudniem. Wstałam cicho i przeszłam do salonu gdzie siedzieli wszyscy moi przyjaciele. Byli bardzo zdenerwowani i zasmuceni. Byli tam wszyscy oprócz….
(…)
- Inez i Cav mają kłopoty – powiedziała cicho Eve – Niro musimy szybko do nich iść – Elfka kiwnęła tylko głową
- Pójdę z wami – zaproponował Alex
- Nie! – zaprotestowały dziewczyny
- Ale ja muszę pomóc Inez! – upierał się – Poza tym Cav to Kontraktorka mojego najlepszego przyjaciela i podczas jego nieobecności czuję się za nią odpowiedzialny. Muszę im pomóc!
- I pomożesz – powiedziała cicho Nira – Przygotujesz tu wszystko na trzeba, a kiedy przyjdziemy tu z Cav oboje się nią zajmiemy.
- No…w porządku – anioł zgodził się po krótkim namyśle
Nira i Eve szybko wstały i wybiegli z pokoju.
Podczas gdy reszta siedziała w milczeniu i patrzyła w ślad za wychodzącymi ja wpadłam w panikę. Najpierw Rafaell umarł, a teraz Inez i Cavaliadzie grozi niebezpieczeństwo! Nie mogłam ich też stracić. Musiałam szybko upewnić się, że nic im nie będzie.
Jak najprędzej się dało przebrałam się i doprowadziłam do porządku po czym spróbowałam wykraść się na palcach z pokoju. Dobrze wiedziałam co by się stało gdyby ktoś….
- Maya, gdzie ty się wybierasz?
Odwróciłam się zaskoczona. Za mną na wózku siedziała przygnębiona Rozalie. Miała podkrążone oczy i ogólnie wyglądała na zmęczoną, ale w jej spojrzeniu zobaczyłam cos co powiedziało mi, że nie puści mnie nigdzie samej. Nie mogłam jej więc prosić o pozwolenie bo dobrze wiedziałam jaka będzie odpowiedź. Nie miałam też czasu przekonywać jej by dobrowolnie mnie wypuściła. Musiałam zastosować inny sposób.
Bez słowa ruszyłam więc biegiem do drzwi i już po krótkiej chwili wypadłam z pokoju na opustoszały korytarz. Nie zatrzymałam się jednak ani na chwilę bo za sobą cały czas słyszałam krzyki Rozalie, która najwyraźniej zorientowała się już dokąd biegnę.
- Maya! Wracaj! Tak im nie pomożesz!
Zdyszana zatrzymałam się dopiero przy wyjściu ze szkoły gdzie krzyki Ro już do mnie nie docierały. Zaczęłam się zastanawiać gdzie mogły być Inez i Cav. W skrawku rozmowy, który podsłuchałam nie było na ten temat żadnych informacji.
„Trudno” pomyślałam „Będę musiała ich po prostu poszukać”
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na szkolny dziedziniec i jak się okazało prosto w ręce ludzi z tej dziwnej Rady. Jeden z nich szybko chwycił mnie i zatkał dłonią usta żebym nie mogła krzyczeć. Wyrywałam się, gryzłam, kopałam i szarpałam się aż wreszcie facet stracił cierpliwość i potraktował mnie zaklęciem od którego nie dość, że nie mogłam się ruszyć to jeszcze wszystko tak strasznie mnie bolało.
Niemal natychmiast do oczu napłynęły mi łzy bólu i rozpaczy…
Nie wiedziałam co teraz ze mną będzie. Przecież Pan mówił, żebym na siebie uważała, a ja tak głupio się wystawiłam. Zawiodłam go i to było okropne, a najgorsze, że nawet nie mogłam go teraz wezwać….
Moje ponure rozmyślania przerwały nagle znajome kroki, a do mojego serca napłynęła nowa nadzieja. To był Leo! Tak, na pewno to musiał być on!
 Jakby na potwierdzenie moich myśli usłyszałam znajomy, lekko drwiący głos.
- Panowie, czy to ładnie tak traktować małą dziewczynkę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz