środa, 26 czerwca 2013

Pierwszy łowca

Zostawiwszy Mayę w dość dobrych rękach udałem się rozprawić ostatecznie z Radą. W tym celu poszedłem wprost do pokoju gdzie znajdowała się dziewczyna zwana Inez. Nie chcąc jej straszyć, zjawiłem się w kuchni pod ludzką postacią uspokajając ją od progu:
-Siedź. To tylko ja.- powiedziałem a dziewczyna dziwnie się skrzywiła.- Nie martw się Maya jest w dobrych rękach.
-Naprawdę?- zdziwiła się.
-Tak. Jest z Leo.
-Oł...- mruknął anioł obok.
-A gdzie są?- zaczęła dopytywać się kotołaczka.
-Chodź ze mną a dowiesz się wszystkiego.
-Ej! Moment... Jej nie mogę pozwolić zabrać!- uniósł się anioł.
-Dlaczego?- zapytałem.
-Nie pozwolę jej skrzywdzić.
-Alexie... Będziesz potrzebny gdzie indziej.
-Że co?!
-Tak. Wraz z Inez zbierzcie pozostałych uczniów szkoły i zacznijcie zwalczać, jak to się Leo wyraził "Podróbki". My zajmiemy się resztą.- powiedziałem spokojnie uśmiechając się przy tym lekko.- To już prawie koniec.
-Ale...- anioł wciąż był niezdecydowany.
-Alex tak będzie najlepiej.- uspokoiła go jego kontraktorka.
-Więc idziemy.- mruknąłem do kotołaczki. Chwyciłem ją za rękę i jakby nigdy nic, wyszliśmy sobie z mieszkania.

-Maya jest z Leo naprawdę czy Pan blefował?- zapytała idąc czujnie obok mnie. Byliśmy w ogrodzie.
-Mówiłem prawdę. Zaczekaj tu chwilę.- poleciłem po czym zacząłem iść w powietrzu. Niewidzialne schody prowadziły wprost na dach. Będąc już na nim powoli wszedłem do kryjówki Iskry. Spała a łowca leżał obok czuwając, gdy mnie zobaczył, natychmiast wstał i skłonił się nisko.
-Panie... - zaczął nieco zachrypnięty.
-Przeszło jej?
-Tak.- mówił nadal ze spuszczoną głową.
-Dlaczego nie spojrzysz mi w oczy?- zapytałem.
-Nie powinienem.
-Dlaczego tak uważasz?
-Bo... przynoszę wstyd. jestem tylko podróbką łowcy...- przyznał.
-Na jakiej podstawie do tego doszedłeś?
-Ja przepraszam ale...- urwał a ja się uśmiechnąłem.- Ja lepiej pójdę z Iskrą do swojego pokoju.
-Dobrze. Zostaw ją tam wraz z jej kotołaczką i ruszaj do walki.
-Słucham?- zdziwił się unosząc głowę lecz od razu ją opuścił.
-Tak. Masz iść walczyć. Nic już nie stracisz według twojego mniemania. Może przekonasz się, że jest inaczej? Ruszaj.
-Tak jest.- mruknął podnosząc Mayę zawiniętą w kocu jak w kokonie, po czym ruszył na dach.
Tam kazałem mu zejść drugą stroną dachu. Eve nie zobaczyła jeszcze przyjaciółki więc nadal była pełna zapału do jej szukania. Jednym dużym skokiem znalazłem się przy niej.
-Jak Pan to zrobił?- zapytała.
-Są rzeczy, o których nikt nie wie.- mruknąłem z uśmiechem. -Biegnij do głównego wejścia. Leo odprowadzi was do swojego pokoju. Będzie on zabezpieczony tak, że nikt was tam nie skrzywdzi. Potem zostawi was same i uda się walczyć wraz z innymi. Rozumiemy się?
-Oczywiście!- odparła puszczając sie pędem.

Ja w tym czasie przeniosłem każdego członka z całej Rady, oprócz ich sług, do swojego świata. Tam chciałem się rozprawić z każdym z osobna tak, by poczuł ból, który sam zadał. Zamknąłem ich żywcem w czymś podobnym do Czyśćca... Podobnym, gdyż o wiele gorszym.
-Obiecuję ci, że cię dorwę!- wrzasnął jeden z nich.
-Samuelu Meritere, dobrze wiesz, że cię tam zamknąłem na wieki i już stamtąd nie wyjdziesz.
-Ha ha ha! Zobaczymy! Ja ci jeszcze pokażę! Sam mnie wypuścisz!
-Okaże się.- uśmiechnąłem się po czym zamknąłem bramę.
Wróciłem spokojnie do swojego domu gdzie czekała na mnie inna sprawa. Zanim ostatecznie zgładzę Radę, musiałem spełnić swoją obietnicę. Musiałem spróbować oddać Mayi przyjaciela.
Nie lubiłem wchodzić do świata dusz. Szansa na odnalezienie odpowiedniej była znikoma ale była...
Usiadłem po turecku w ogrodzie i zacząłem otwierać sobie mały portal. Nie mógł być zbyt wielki, gdyż inne dusze mogły by spróbować namieszać mi w planach. Zacząłem szukać jednej jedynej. Po godzinie stwierdziłem, że plan jednak jest niewykonalny. Potrzebowałem czegoś co odróżni go od innych. postanowiłem poprosić o pomoc samą Iskrę.
-Mayu, jesteś mi potrzebna.- wyszeptałem używając odpowiedniego zaklęcia tak, że tylko ona słyszała mnie w swoich myślach.
-Ja? Ale po co?- zakrzyknęła zdziwionym głosem w swoich myślach.
-Musisz kogoś dla mnie wezwać.
-Ale jak? Nie rozumiem o co Panu chodzi...
-Wezwij go tak aby się przed tobą stawił. Tak by tylko on cię usłyszał, tylko on cię zrozumiał.
-Ale jak!- usłyszałem przerażony głos dziewczynki.
-Pomyśl. Potem idź do lustra w łazience i go wezwij. Nie wchodź jednak do niego.
-No dobrze...- mruknęła a ja zerwałem czar.
Wstałem i wszedłem do jednego z pokoi. Na ścinach i suficie były lustra a pośrodku leżało ciało chłopaka za którym mała tak tęskniła. W jednym z lustr otworzyłem sobie wgląd w pokój gdzie się znajdowała. Siedziała na łóżku, skupiona jak nigdy.
-Jak ja mam to zrobić?- zapytała nagle towarzyszkę.
-Ale co?
-Nie słyszałaś?
-Czego?
-Pan kazał mi przywołać Rafaela ale ja nie wiem jak! Nigdy tego nie robiłam!
-Eeee... Mayu jesteś zmęczona. Powinnaś odpocząć.- odparła poważnie Eve mierząc Mayę wzrokiem.
-Ach! Eve! Ale ja muszę... a nie wiem jak...- odparła nerwowo Iskra spuszczając głowę.
-Jeśli mam być szczera to nie rozumiem o co ci chodzi. Jeżeli słyszysz głosy to nie jest zbyt dobrze z tobą. Powinnaś...
-Wiem! Odpocząć!- przerwała kotołaczce.-Mam! jesteś genialna!- zakrzyknęła po chwili pędząc do łazienki.
Stanęła przed lustrem po czym zatrzymała otwartą dłoń tuż przed nim.
"Brawo... Teraz tylko go wezwij a będzie dobrze..." pomyślałem. Ale małej zabrakło głosu. Po policzkach popłynęły jej łzy a ręka zaczęła się trząść.
-Dasz radę.- mruknąłem przenosząc się do niej. Stanąłem tuż za nią i położyłem jej ręce na ramionach. -Wierzę w ciebie.
Maya uśmiechnęła się a ja otwarłem jej portal na lustrze.
-Rafael...- zaczęła drżącym głosem.
-Musisz zrobić to głośno. Musi cię usłyszeć.- poleciłem jej.
-Ale tam są tylko szare dymiące kule latające w spirali w dal!
-Znajdź więc tą jedyną.
-Ach... No dobrze...- westchnęła po czym dodała silnym głosem- Rafael! Boje się! Miałeś mnie bronić od koszmarów! Gdzie jesteś!
-Bronić od koszmarów?- zapytałem nieco zdziwiony.
-Obiecałeś!- dodała krzykiem.- Miałeś tu być... Miałeś mnie przytulić!- rozkleiła się.
-Mayu...- zacząłem widząc, że to nie zdało rezultatu.
-Obiecał... mnie mnie bronić... Obiecał!- krzyknęła wtulając się we mnie. Kotołaczka natomiast stała w progu łazienki patrząc na nas jak na obłąkanych.
-Ci... Już dobrze...- mruknąłem pocieszająco chcąc zamknąć portal ale w tym samym momencie jedna z kul zatrzymała się tuż przy lustrze. Stanowczym ruchem ręki wyjąłem ją z niego i zamknąłem przejście. W tym świecie kula była perfekcyjnie biała i zimna. Przypominała blaskiem gwiazdę zdjętą z nieba.- Mayu możesz być z siebie dumna.
-Że co?!- pisnęła- Przecież nawali...- zaczęła podnosząc głowę.-Co to? Miałam wołać Rafaela a nie...
-Spokojnie. Jeżeli nie uda mi się go przywrócić do życia to obiecuję, że nie będzie cierpiał tak jak tam.
-Dobrze. Więc niech Pan już idzie.- poprosiła.
Uśmiechnąłem się i zostawiłem dziewczynki same. Więź między poszczególnymi uczniami tej szkoły była tak duża, że byli się oni w stanie odnaleźć w innych wymiarach.

Stanąłem nad ciałem chłopaka i zacząłem powoli przesiewać sobie jego duszę przez palce. Spadając zamieniała się w pył, który bez śladu niknął w trupie. Przywracanie ludzkiego organizmu do życia było żmudne i męczące. Przywróciłem chłopakowi również wspomnienia, wszystkie zmysły oprócz mowy, której nie byłem w stanie mu oddać. Wyrwanych strun nie mogłem wstawić. Dałem też nieco energii. Musiał jednak jeszcze dojść do siebie. nie chciałem by odzyskiwał przytomność tutaj, lecz w swoim pokoju, wśród przyjaciół, chociażby przy Mayi. Wziąłem więc go na ręce i przeniosłem się do pokoju gdzie znajdowała się Iskra. Było już późno w nocy więc położyłem chłopaka obok niej a w jej dłoń wsunąłem maleńką karteczkę, usprawiedliwiającą biały kolor tęczówek chłopaka i słabość jego organizmu.
"Nie wolno go leczyć magią. Musi sam odzyskać siły. Oczy również odzyskają swój kolor, daj mu trochę czasu."
Zostawiwszy tak Rafaela w dobrych rękach dałem Mayi całusa w czoło budząc tym po czym rozmazałem jej się przed twarzą znikając.
Teraz nadszedł czas na znęcanie się nad Radą, nadszedł czas na nową Radę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz