- Widzę, że pan Jaki-to-ja-nie-jestem ma masę czasu. Przepraszam, że wyrwałam z wakacji na Bahamach - rzuciłam ironicznie, gdy Inez i jej anioł w końcu się pojawili. Nie powiem, żeby to było od razu.
- Widzę, że jak zwykle miła - odszczeknął anioł, ale chyba bał się powiedzieć coś ostrzejszego w otoczeniu demona, anioła ciemności i Deviego, choć bardzo chciał.
- Niedość, że wspaniały, to jeszcze nawet mówić nie umie. Polecam Hamleta na samotne wieczorki - uśmiechnęłam się z udawaną życzliwością. - A przechodząc do sprawy, to zaniesiesz mi coś Urielowi.
- Dlaczego powinienem - spytał. Przypuszczałam, że nie zgodzi się od razu.
- Dlatego, że jak tego nie zaniesiesz, to mogę równie dobrze po prostu stąd odejść i to zrobię. A wy zostaniecie z Łowcami na głowie. Swoją drogą, ciekawa jestem, co zrobi ten wasz cały Leo, jak się dowie, że Rada wystąpiła przeciwko szkole. Poza Łowcami, szykują się Białe Szeregi anielskie spod komendy Miśka, osierocone dzięki idealnemu pomysłowi państwa artystów malarzy ścian hybrydy ( a ponad setka ich będzie) i parę innych związków zawodowych, których mi się nie chce wymieniać. Pasuje ci taki układ? - założyłam nogę na nogę. Wiedziałam, że nie może odmówić.
- Heh, chyba nie mam wyjścia. Spytam tak z ciekawości, co cię tak nagle naszło na archanioła. Ponoć całe Niebo jest fuj - chłopak nic nie rozumiał. Nie miałam mu tego aż tak za złe, ale stwierdziłam, że na ignorancję powinni jakiś limit wstawić.
- Biedny, nie pamięta afery sprzed kilkudziesięciu lat. To ja może przypomnę. Mówi ci coś Jałta?
- Jałta... o ile kojarzę, to tam się Ruski dogadywali na II wojnie światowej...
- Później. Rok 82.
- Nie kojarzę, o czym mówisz - spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nie zmieniało to faktu, że wywróciłam oczami.
- Ojcem Uriela jest Samarantiel, tak? A przynajmniej jego opiekunem. W '82 spotkał mojego ojca, Akirokito Sanchou i zakochał się w nim. Tak, facet w facecie. Co ciekawe, chcieli mieć razem dziecko. Fajnie, nie? Mniej więcej w tym samym czasie mój ojciec poznał matkę. Samarantiel wiedział, że gdyby urodziła wtedy, byłoby takie bagno, że jeszcze by wybuchła jakaś kolejna wojna. I to wcale nie taka mała wojna. Więc czekali i moja matka, która naprawdę kochała ojca i nie miała zielonego pojęcia o jego kochanku zaszła w ciąże ostatecznie prawie piętnaście lat później. Kilka dni później, niby przypadkowo zasłabła na spotkaniu towarzyskim, a Samarantiel, równie przypadkowo będący tam, udzielił jej pomocy. To, że podmienił część genów płodu na swoje tak, by nienarodzone dziecko było też jego dzieckiem, to oczywiście niewarty wspomnienia szczegół - uśmiechnęłam się cynicznie.
- Tym dzieckiem jesteś ty? - skinęłam głową. - Więc Uriel...
- ... to mój brat. Spotkaliśmy się jakieś pięć lat temu i opowiedział mi wszystko. Potrzebuję wiedzieć, co planuje Niebo, a na nikogo innego liczyć nie mogę - Fortuno! Powiedzieć aniołowi, że nie mogę na nikogo liczyć w Niebie. Satysfakcja gwarantowana. Alex zagryzł zęby w hamowanej wściekłości.
- I myślisz, że będę robił za pocztę między tobą, a kochanym braciszkiem, tak? Poza tym, jeśli myślisz, że Uriel będzie miał jakieś informacje, to się mylisz. Może i jest dalej archaniołem i mieszka w Niebie, ale to nie zmienia faktu, że jest na szarej liście i nikt mu tam nie ufa - anioł wydawał się dumny z siebie. Zaczęłam się śmiać tak mocno, że wszyscy popatrzyli na mnie jak na wariatkę, nie wiedząc, co zrobić.
- Myślałam, że ty po prostu jesteś niepoprawnym idealistą. Ale to się już nazywa ignorancja i impertynencja - stwierdziłam, dusząc się niemal ze śmiechu. - Utopia, w której wszyscy postępują według zasad i są poprawni w każdej dziedzinie życia nie istnieje. Ludzie, jak i każda inna rozumna istota, jest pazerna, egoistyczna, przekupna i pełna słabości, którymi można manipulować. Stojąc na uboczu można załatwić więcej, niż by ci się wydawało. I właśnie dlatego muszę się skontaktować z bratem, inaczej nie będę miała dobrego obrazu sytuacji. Więc z łaski swojej: - podałam aniołowi małą czarną kopertę, zalakowaną czerwoną pieczęcią dwóch skrzyżowanych piór. W oryginale pióra były białe i czarne, ale tego oczywiście nie było widać. - I raczej zrób to szybciej, niż tu dotarłeś. W odróżnieniu do niektórych, nie mam wieczności do przepuszczenia przez palce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz