Rano wstałem niewyspany. Jeszcze na dodatek ciągle ktoś budził Mayę. Nie chodzi o to, że byłem za to wściekły, bo świetnie, że się o nią martwili, ale ile razy mogłem ją usypiać? Bardziej to się na niej przecież odbijało. Ale co dziwne na końcu nawet Leo spodobała się zabawa. Miał niezłą kupę śmiechu z moich porażek. Ale zrekompensował to sobie śniadaniem. Nawet przez zamknięte drzwi dochodziły do mnie cudne zapachy... Czyżby tosty i ... dodatkowo gofry?
Wyślizgnąłem się delikatnie z objęć małej ale gdy chciałem wstać, to pech chciał, że się przebudziła.
-Co się dziej?-zapytała ziewając. Wiedziałem, że nie zna migowego, więc pogładziłem ją po głowie i otuliłem bardziej kołdrą. Najwidoczniej zrozumiała, że powinna jeszcze spać, bo to uczyniła.
Tak jak myślałem w kuchni czekały na mnie perfekcyjne tosty i dochodzące gofry.
"A co cie tak nagle wzięło na takie śniadanie?"
-Wczoraj nie jadłeś kolacji więc się wysiliłem. A poza tym, dzisiaj wyruszamy więc wiesz.
"Racja."
-Maya śpi, Pani Niania?
"Nazwałem cię wczoraj durniem i nie będę się powtarzał."
-No dobra niech ci będzie. A teraz wsuwaj bo wiem, że uwielbiasz.- walnął z uśmiechem i podsunął mi wieżę z tostów. Nie miałem żadnego oporu. Z zapałem się za nie zabrałem. Jednak w po zjedzeniu połowy, po prostu poległem. Dokopały mi.
"Ja już nie mogę."
-Że co?! A gofry?
"Ja o tostach. Na gofry nieco miejsca mam."
-Masz szczęście. To ja obsłużę naszą lokatorkę i wracam.
"Tylko się pilnuj."
-Dobra dobra... -burknął wychodząc z talerzami. Szybko wrócił.- Akurat twoja panna wstała. kazałem jej zjeść w łóżku.
"Spoko. Ale ja już nie dam rady..." wymigałem leniwie odsuwając talerz.
-Coś ci cienko ostatnio wchodzi jedzenie.
"Niby czemu?"
-Wciągałeś całą porcję tostów i jeszcze dokładkę. O gofrach nie wspomnę.
"A ty już po śniadaniu?"
-No pewnie! A co?
"To mnie olśnij dlaczego ona się tak tego palanta boi."
-Aha. No więc. Ale tak treściwie czy z przykładami?
"Nie denerwuj mnie od rana"
-Heh. A więc. Maya nie jest dokładnie zwykłym dzieckiem. Nie będę się zagłębiał w to ale nikt nigdy nie mówił w jej obecności, a na pewno nie w obecności jej cienia, o tych zdolnościach. Jestem pewien, że jednak je ma.
"A to niby dlaczego?"
-Bo jej potrzebował, to po pierwsze, a po drugie to się czuje.
"Ok. I co dalej?"
"No powiedzmy, że ten imbecyl nie lubi dzieci.- Leo zniżył głos- Nie raz dostała od niego i to porządnie.- bacznie mi się przyjrzał. Wiedział, że mi się to nie podoba.
"Mów dalej."
-Zabierał jej energię dla siebie. Jeszcze prowadził jakieś eksperymenty ale to już nieco inna bajka.
"Inna?"
-Chciał bym się małej spytać co czuła ale jak znam ciebie to nie pozwolisz. Nie będę nalegał.
"I dobrze, bo bym ci znowu miotłę na głowie połamał. Pamiętaj, że mam skołować miotłę."
-Ach z tobą. Ale poczekaj. Jest coś jeszcze.- zaskoczył mnie.- Gościu stale powtarzał, że nadludzie powrócą do swoich panów i w tedy się okaże, kto jest silniejszy.
"Ciekawe. Widzę, że to głębsza sprawa."
-Na to wychodzi. Tyle, że... gofry muszą być z bitą śmietaną.- zmienił nagle temat, gdyż do kuchni weszła Maya z pustymi talerzami.
-Smakowało? Jeszcze chcesz?- zapytał Leo, o dziwo uśmiechając się przyjaźnie.
-Nie dziękuję. Ledwo to dałam radę zjeść.
-Czyli smakowało tak?
-No... tak.- odparła mała uśmiechając się.
"To ja ją odprowadzę i ruszamy. czekaj przy barierze, tam gdzie się umówiliśmy." wymigałem do Leo i wyszliśmy z Mayą do pokoju. Przebrałem się sprintem i wyruszyliśmy.
Maya chciała iść na spacer po obfitym śniadaniu więc nie miałem nic przeciwko. Poprowadziła nas prosto w miejsce gdzie... o dziwo bawiła się Eve z kotami.
-Maya!- wrzasnęła uradowana.
"To ja już pójdę a ty zostań z przyjaciółką, dobrze?" nabazgrałem na kartce, którą wcześniej wraz z ołówkiem wsunąłem do kieszeni.
-Dobrze. A jak mi się coś przyśni to mogę przyjść?- zapytała a ja pokiwałem potwierdzająco głową.- Pa pa!- krzyknęła machając mi ręką gdy biegła do Eve. Była tam jeszcze jakaś kobieta i niebiesko włosy facet więc była bezpieczna.
Leo czekał już przy barierze. Na naszą korzyść nadal były w niej dziury.
"Ktoś coś ten tego?"
-Nie. Czyściutko.
"To dobrze. Gotowy?"
-Myślałem, że nigdy nie zapytasz.
"Czyli?"
-I to jeszcze jak...
Szliśmy dość długo przez lasy. Dość długo to znaczy coś koło kilku godzin.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz