sobota, 19 stycznia 2013

Rafaello

Leo zafundował dziewczynką tak w skrócie, rzecz ujmując, niemałego szoku. Jakby moja osoba cała w "farbie" Pana Artysty nie wystarczyła. I tak Maya miała już oczy pełne łez. I to jego mówienie prosto z mostu...
Złapałem Mayę za rękę i ruszyłem do pokoju. Eve poszła z nami. Niechętnie ale poszła. Mieliśmy jednak tyle szczęścia, że nie trafiliśmy po drodze na nikogo. Będąc w pokoju schowałem listy do szuflady, teczkę położyłem na stole i usadziłem dziewczynki w fotelach. Zaczęły grać w łapki czy coś. Leo natomiast zagnałem do kuchni a sam udałem się do łazienki by doprowadzi się do stanu używalności. To co miałem we włosach przechodziło ludzkie pojęcie. O ubraniu nie wspomnę. Po prostu śmierdziałem jak ... sam nawet nie wiem jak, ale śmierdziałem paskudnie. Jeszcze jeden taki wybryk a Leo tego gorzko pożałuje...
Gdy wyszedłem już czysty, dziewczynki bawiły się na całego a Leo stał z zaplecionymi rękoma i patrzył na nie dziwnym wzrokiem po czym dodał:
-Nie ogarniam. Świat jest pełen niespodzianek...
"Miałeś gotować, co nie?"
-Miałem i właśnie to robię.
"To czego szukasz w pokoju?"
-Patrze na...- zamyślił się na chwilę- największą zagadkę ludzkości.
"Że co?"
-Nie rozumiem po co ...- nie usłyszałem dalszej części, ponieważ Leonardo zniknął w kuchni a odgłosy gotowania zagłuszyły jego wypowiedź.
- W końcu wyglądasz normalnie.- ucieszyła się Maya. Eve natomiast widocznie za mną nie przepadała. Nie dziwiłem jej się. Wziąłem kartkę i długopis po czym zaczęliśmy rozmowę.
"Coś się stało jak mnie nie było?"
-Yyy...- dziewczynki spojrzały na siebie- Tylko takie tam.
"?"
-No nie umiem tego tak po prostu fachowo nazwać.- uniosła się Maya a ja nie mogąc wytrzymać uśmiechnąłem się szeroko.
"Tylko spokojnie."
-Przecież ja jestem spokojna.- odparła zadzierając nosa.- A ty byłeś... u Liama?- zapytała niezdecydowanym głosem.
"Może. Ale to nie ważne."
-Leo mówił prawdę?- ciągnęła już teraz Eve.
"Tak"
-Och... Będziemy miały spokój.- zamyśliła się- A te wszystkie...- rozczochrałem jej włosy chcąc dodać otuchy. Odpowiedziała delikatnym uśmiechem.
-Ale koszmary wrócą...- spuściła głowę Maya. Przytuliłem ją.
"Wiesz przecież, że jak przyśni ci się koszmar to możesz do mnie przyjść."
-A jak cię nie będzie?
"A Eve to co?"
-Racja.
"Poprosisz przyjaciółkę aby poszła po Inez?"
-Pewnie. Pójdziemy razem. Zaraz wrócimy!- krzyknęła uradowana i ciągnąc przyjaciółkę za rękaw wyszły z pośpiechem.
Zanim wróciły zdążyliśmy z Leo się najeść. Ale to chyba dlatego, że aż tak nam kiszki marsza grały...
***

-Co to?- zapytała zaciekawiona Inez
"Nie wiem. Raczej wiem ale uznałem, że powinnaś to zobaczyć" wymigałem i zaczęliśmy studiować teczkę... Mayi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz