niedziela, 13 stycznia 2013

Tsukihime

- O co ci chodzi? - spytała Inez tym swoim irytująco słodkim głosikiem.
- O co mi chodzi? Nie udawaj świętej. Myślisz, że jak będziesz udawać niewiniątko i robić duże oczy, to nie będę wiedzieć, kim jesteś naprawdę? Myślisz, że zapomnę o tym wszystkim, co tacy jak ty mi zrobili? To się mylisz. Widzisz to? - podniosłam do góry bluzkę i obróciłam się plecami do brunetki. Widziałam kątem oka, że Devi odwraca wzrok, pomimo, że był w kobiecej postaci. Zrzuciłam bluzkę z powrotem na dół i obróciłam się przodem. - To zrobili mi tacy jak ty - kochane przez Boga aniołki, posłańcy pokoju, miłości i szczeniaczków - widziałam, że była zszokowana. Miała taka być. Miałam już dosyć ciągłego pokazywania, jaka to ona wspaniała, dobra i w ogóle. Cztery wielkie szramy na moich plecach zaczęły pulsować, jakby wzywając mnie do walki. One nigdy się do końca nie wygoją. Zawszę będę oznaczona jako "wyklęta przez niebo". Przed oczami stanął mi obraz sprzed dziesięciu lat. Anioł z wielkim mieczem, Kuro wyrywający sięczterem innym. I ból. Potworny ból na całym ciele.
- Co to... ja... - Inez nie wiedziała, co powiedzieć.
- Wiesz, co to jest? - zbliżyłam się do niej i chwyciłam za podbródek, zmuszając do popatrzenia na mnie. W jej oczach dojrzałam nutkę strachu. Nie powiem, żeby mnie to nie ucieszyło. - To pozostałości po Niebiańskim Mieczu. Powinnaś wiedzieć, że tylko anioły takiego mogą użyć. Te same anioły, które zabiły moich rodziców tylko dlatego, że byli moimi rodzicami. Te same anioły, przez które zawsze muszę uciekać, bo mnie wyczują, gdziekolwiek jestem i będą gonić, aż w końcu zabiją, bo nie jestem po ich stronie. Te same anioły, które ty nazywasz przyjaciółmi - puściłam ją. - Więc radzę ci dobrze, żebyś więcej się nie plątała koło mnie, bo nie będę już taka miła - zwróciłam się do Deviego. - Idziemy?
- J-jasne - odpowiedział szybko. Poszliśmy nad małe oczko wodne przy skale, na której siedziałam zawsze, gdy miałam zły humor. Ale dziś lecznicze właściwości szumu wody i miarowo stukającej bambusowej miarki nie pomagaly. Byłam wściekła, a Devi to widział.
- To... - zaczął w końcu. - To cię boli?
- Co? - dopiero po chwili zrozumiałam, że mówi o moich plecach. - Nie. Przynajmniej nie fizycznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz