wtorek, 15 stycznia 2013

Tsukihime

Obudziłam się. Bolały mnie prawie wszystkie mięśnie - efekt wczorajszego szaleństwa. Podniosłam głowę i zobaczyłam intensywne spojrzenie migdałowych oczu Sitriego. Były nieco zszarzałe przez brak odpoczynku w nocy.
- Żyjesz mała? - spytał demon.
- Niezbyt - mrunęłam i chciałam wstać, ale zakwasy dały o sobie znać. Syknęłam z bólu i frustracji. Odpuść sobie, bo się wykończysz - Sitri się zaśmiał. - Powinnaś być z siebie dumna, że po doprowadzeniu demona do potu jesteś tylko trochę obolała.
- Trochę? - gwałtownie ruszyłam się za ręce. Błąd. - Całą noc tu jestem? - w końcu spytałam. Chłopak przytaknął głową. - Będę ci przeszkadzać, jak sobie jeszcze chwilę posiedzę? Tak ze dwa tygodnie?
- Aż tak źle? - nie odpowiedziałam. Nie przyznawałam się, ale już od dłuższego czasu nawiedzały mnie koszmary. I coraz częściej były to nie mary przeszłości, a wizje przyszłości. Prawie codziennie pojawiała się w nich znienawidzona postać Michała, wypowiadająca coraz większe groźby, jeśli się "nie nawrócę". Wiedziałam, że to on manipuluje moim snem. Równie dobrze wiedziałam, że nie był w stanie dosięgnąć mnie w Światach Odwrotnych. Ale i tak nie chciałam przyznać się do powrotu archanioła.Wszyscy mieli zbyt dużo na głowie, by martwić się jeszcze mną.
- Jasne. Będę go trzymał otwartego ile chcesz. Ale nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł, chyba że... - Sitri urwał. Domyślił się, dlaczego chciałam uciec od rzeczywistości. - Jak długo?
- To nie ważne. Po prostu chcę chwilę ochłonąć - uśmiechnąłem się, ale nie wyszło mi to zbyt przekonująco.
- Jak długo?
- Około miesiąca. Może trochę dłużej - w końcu odpowiedziałam, ściszając głos niemal do szeptu.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałaś? Jeśli nie Kuro, to mi, Lilith, nawet Luckowi. Dlaczego wszystko trzymałaś? Wiesz, że Lucek dałby ci tarczę.
- I wtedy tylko brakowało by mi tabliczki z napisem debil. Dobrze wiesz, że zawsze mnie obserwują. Gdyby się zorientowały, że wiem o nich, od razu by zaatakowały. Chciałam to jakoś po cichu załatwić.
- Po cichu?! - Sitri nie wytrzymał i wstał gwałtownie. Nie zdążyłam się ustawić i bez najmniejszego przebłysku gracji poleciałam na twarz, w ostatniej chwili podpierając się rękami. Demon złożył po sobie uszy w wyrazie zaklopotania i pomógł mi podnieść się z ziemi. - Jak ty sobie to wyobrażałaś? - był już delikatniejszy, niż przed chwilą. Jego srebrne oczy migotały gniewem, choć starał się to ukryć. - Co, pójść w nocy gdzieś daleko, żeby cię załatwiły? Albo dosypać sobie arszeniku do drinku? Dobrze wiesz, że jedynym "załatwieniem sprawy" będzie śmierć. Chyba lepiej późniejsza niż wcześniejsza, nie sądzisz? - pomimo dosyć ostrych słów mówił miękko, niskim, melodyjnym głosem.
- Nie chcę innych mieszać w swoje fatum - niemalże rozpłakałam się. - Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby mnie po prostu nie było - oparłam głowę na ramieniu Sitriego. - Ile byś uniknął, gdyby mnie nie było? A Kuro? A rodzice, którzy przeze mnie umarli?
- Jeszcze raz powtórzysz, że nie chcesz żyć, a dostaniesz w twarz. Nigdy nie wolno ci tak mówić, rozumiesz? - Sitri pociągnął mnie na dół. Moja głowa znalazła się na jego kolanach. - A teraz śpij - zaczął mruczeć, a wiatr śpiewał wraz z nim spokojną melodię. Po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz