sobota, 6 lipca 2013

Eve

Kiedy Maya tak dziwnie się zachowywała przestraszyłam się, że jest chora. Naprawdę bardzo się o nią martwiłam, ale nie mogłam iść po Alexa żeby ją zbadał ani nic takiego bo pokój był magicznie zamknięty. Na dodatek ten dziwny facet znów się pojawił i kazał Mayi robić dziwne rzeczy. Mówił żeby patrzyła w lustro i wzywała Rafaella. Nie rozumiałam po co miała to robić?! To przecież nic nie dawało, a tylko pogarszało sytuację bo przyjaciółka się rozkleiła.
W końcu facet dał jej spokój i sobie poszedł. Kiedy już się upewniłam, że jesteśmy same podeszłam i mocno przytuliłam przyjaciółkę, szepcząc:
- Już w porządku… Nie martw się… Wszystko będzie dobrze….
Niestety Maya wciąż płakała, przytulona do mnie więc zaprowadziłam ją do pokoju. Posadziłam ją na fotelu, a potem dałam kubek gorącej czekolady i usiadłam obok. Chciałam żeby wiedziała, że może na mnie liczyć i że nigdy nie zostawię jej w potrzebie.
Po jakimś czasie Maya zasnęła wyczerpana płaczem i wydarzeniami ostatnich dni.
Położyłam ją ostrożnie do łóżka i troskliwie okryłam kocami żeby nie zmarzła.
Doszłam do wniosku, że już nic więcej nie mogę dla niej zrobić więc położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam….

 - Eve! Eve! Chodź tu! Szybko! – wołanie Mayi sprawiło, że zerwałam się na równe nogi i przyskoczyłam do jej łóżka gotowa bronić przyjaciółki
- Co się stało? – zapytałam zdezorientowana
- Rafaell!
- Co?! – zdumiałam się
- Rafaell tu jest! – powtórzyła przyjaciółka
- Ale Maya…! Przecież…!
- Wiem, ale on tu jest! – zawołała – Zobacz sama!
Rzeczywiście w ciemności zalegającej w pokoju dojrzałam znajomą postać leżącą na łóżku przyjaciółki.
- Ale przecież…
- Eve, on żyje! – przerwała mi uradowana
- Jak… Jak to się stało? – wydusiłam zszokowana – To przecież niemożliwe!
-To chyba ten Pan zrobił – wyjaśniła, raptownie poważniejąc – Zostawił mi list
- Pokaż – poprosiłam natychmiast
Przyjaciółka podała mi liścik, a ja przeczytałam go szybko. Potem byłam tak zszokowana, że nie mogłam wykrztusić ani słowa. Maya również nic nie mówiła tylko zarzuciła mi ręce na szyję i mocno przytuliła. Kiedy tak stałyśmy wtulone w siebie poczułam, że po policzkach przyjaciółki popłynęły łzy.
- Maya…
- To nic – przerwała mi cicho – Ja tylko… Och Eve, tak bardzo się cieszę, że Rafaell żyje! Ale… - urwała i zasępiła się
- O co chodzi? – zapytałam
- Trzeba zawiadomić Leo, a także Inez i Alexa, a ja nie chcę teraz opuszczać przyjaciela – szepnęła zmartwiona
- Ja to zrobię – odparłam bez zastanowienia
- Naprawdę? – w oczach Mayi pojawiła się iskierka nadziei
- Jasne – uśmiechnęłam się – Tylko najpierw musimy wymyślić jak zdjąć zabezpieczenia z drzwi żebym mogła wyjść
- Z tym nie będzie problemu  Rozpromieniona Maya podbiegła do drzwi pokoju i przyłożyła do nich ręce. Coś głośno kliknęło, huknęło, po czym drzwi stanęły otworem.
- Jak to zrobiłaś?! – wykrzyknęłam zdumiona
- Później wyjaśnię – odpowiedziała z figlarnym uśmieszkiem
- Jak chcesz – wzruszyłam ramionami.
Zmieniłam się w tygrysicę po czym pędem pobiegłam szukać Leo.


(Leo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz