Następnego dnia po śniadaniu postanowiłem
iść się przewietrzyć. Leonardo był po prostu nie do zniesienia. W całym
pokoju panował mrok, mimo, że na dworze było jasno i mieliśmy włączone
światło. Te jego "odświeżanie" było nie do zniesienia. Dobrze wiedział,
że mimo tego wszystko było by dobrze, przecież mocy pozbyć się nie
idzie.
Udałem się do ogrodu. Miałem niezłego fuksa, bo spacerowały w nim Inez i mała dziewczynka. Wyglądała bardzo ładnie w sukience. Gdy zmęczyła się usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Z tego co się dowiedziałem mała miała na imię Maya, nie miała domu ani rodziny i była wykorzystywana przez niejakiego Liama. Mimo iż nie znałem go, już się nim brzydziłem. Jak można wykorzystywać dzieci... Po prostu chore.
Korzystając z okazji poruszyłem temat naszej wyprawy.
"Inez, żeby iść poszukać" nie dała mi skończyć.
-Eve jest już bezpieczna nie martw się.
"Wiem."
-Skąd?
"Leonardo widział przez okno i się domyślił"
-Aha. Przed nim to się chyba nic nie ukryje.- westchnęła.
"E tam. Ale wracając do tematu, mam zamiar znaleźć tego Liama, czy jak mu tam, a żeby to zrobić będę musiał zabrać Mayę do pokoju."
-Że co? W jakim celu?- zapytała podejrzliwie.
"Nic jej nie będzie, nie martw się. Chcesz to zrobimy to teraz. Mała się zmęczyła więc może zaśnie."
-Ale... co wy chcecie zrobić?
"Wykorzystać to, że Leo jest łowcą. To tylko chwila."
-No...- Inez nadal się wahała.W końcu jednak uległa.-Ale nie będzie jej bolało?
"Nie. Obiecuję"
-Więc zgoda.
Udaliśmy się do mojego mieszkania. Jak tylko otworzyłem drzwi, to wyleciała z niego chmara cienia, bardziej wyglądająca jak mgła. Małą aż pisnęła ale Inez wzięła ją za rękę. Wszedłem powoli szukając włącznika os światła bo oczywiście Leo je zgasił.
-Hej!- krzyknął- A to wy.-walnął od niechcenia spoglądając na gości.
"Gotowy?"
-No pewnie. I to jeszcze jak.- uśmiechnął się przerażająco do małej. Maya widząc tą minę cofnęła się kilka kroków.- Nie rozumiem co wy widzicie w dzieciach.
"Bierz się do pracy" ponagliłem go.
-Ta... Jakby szło.
"Że co?"
-Młoda kładź się na łóżko i ani drgnij.- zagrzmiał.
-Jak ty się odzywasz do dziecka!- krzyknęła Inez.
Podczas gdy Leo wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie przepada za towarzystwem Inez, ona uświadamiała mu, że jej zdanie co do niego zbytnio się nie różni. Ja wziąłem małą na ręce i położyłem na łóżku, po czym położyłem się obok i zacząłem głaskać po głowie. W końcu im przerwała.
-Co będziemy robić?- zapytała ziewając.
-Nic. Idziemy. - odpowiedziała Inez.
-To mamy gościa znaleźć czy nie?- zapytał Leo zaplatając ręce. Wiedział, że wygra.
-Boże z tobą.- westchnęła.
"Widzisz co ja z nim mam." uśmiechnąłem się.
Leo usiadł na łóżku obok dziewczynki i położył dłoń na jej cieniu.
-Możesz czuć dziwne uczucie.
-Jakie?- zaniepokoiła się Maya.
-Zobaczysz. Może.
Leo przymknął oczy i nie ruszał się. Jedyne co można było widzieć to to, jak cień dziewczynki gęstniał i gęstniał aż stał się nieprzenikliwy jak noc. Nie zmieniał jednak swoich rozmiarów. Wciąż był w tej samej pozycji tylko uniósł się nieco do góry. Mała podkurczyła nogi a na jej twarzy pojawił się dziwny grymas. Po chwili dziewczynka poczerwieniał.
-Maya!- wrzasnęła Inez. Zanim do niej dobiegła dziewczynka wybuchnęła śmiechem.
-Łaskocze!- wykrztusiła. Śmiała się do rozpuku. Wiedziałem, że Leo specjalnie wybrał to uczucie zamiast bólu. Chciał jeszcze bardziej dogryźć Inez strasząc ją.
-Słucham?- zapytała nie dowierzając.
-Łaskocze!- pisnęła.
-Ale...
-Skończyłem.- oznajmił z triumfem Leo.- Wiem wszystko. No dobra nie wszystko bo narodzin nie lubię oglądać. Ale mam wszystko.
-No to my idziemy.- powiedziała Inez.
-Ale ja nie mogę.- wyszeptała Maya.
-Dlaczego.
-Muszę do łazienki!- krzyknęła mała jednocześnie biegnąc we wskazane przeze mnie pomieszczenie.
Gdy skończyła razem wyszły a Leonardo streścił mi wszystko od początku do końca.
Udałem się do ogrodu. Miałem niezłego fuksa, bo spacerowały w nim Inez i mała dziewczynka. Wyglądała bardzo ładnie w sukience. Gdy zmęczyła się usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Z tego co się dowiedziałem mała miała na imię Maya, nie miała domu ani rodziny i była wykorzystywana przez niejakiego Liama. Mimo iż nie znałem go, już się nim brzydziłem. Jak można wykorzystywać dzieci... Po prostu chore.
Korzystając z okazji poruszyłem temat naszej wyprawy.
"Inez, żeby iść poszukać" nie dała mi skończyć.
-Eve jest już bezpieczna nie martw się.
"Wiem."
-Skąd?
"Leonardo widział przez okno i się domyślił"
-Aha. Przed nim to się chyba nic nie ukryje.- westchnęła.
"E tam. Ale wracając do tematu, mam zamiar znaleźć tego Liama, czy jak mu tam, a żeby to zrobić będę musiał zabrać Mayę do pokoju."
-Że co? W jakim celu?- zapytała podejrzliwie.
"Nic jej nie będzie, nie martw się. Chcesz to zrobimy to teraz. Mała się zmęczyła więc może zaśnie."
-Ale... co wy chcecie zrobić?
"Wykorzystać to, że Leo jest łowcą. To tylko chwila."
-No...- Inez nadal się wahała.W końcu jednak uległa.-Ale nie będzie jej bolało?
"Nie. Obiecuję"
-Więc zgoda.
Udaliśmy się do mojego mieszkania. Jak tylko otworzyłem drzwi, to wyleciała z niego chmara cienia, bardziej wyglądająca jak mgła. Małą aż pisnęła ale Inez wzięła ją za rękę. Wszedłem powoli szukając włącznika os światła bo oczywiście Leo je zgasił.
-Hej!- krzyknął- A to wy.-walnął od niechcenia spoglądając na gości.
"Gotowy?"
-No pewnie. I to jeszcze jak.- uśmiechnął się przerażająco do małej. Maya widząc tą minę cofnęła się kilka kroków.- Nie rozumiem co wy widzicie w dzieciach.
"Bierz się do pracy" ponagliłem go.
-Ta... Jakby szło.
"Że co?"
-Młoda kładź się na łóżko i ani drgnij.- zagrzmiał.
-Jak ty się odzywasz do dziecka!- krzyknęła Inez.
Podczas gdy Leo wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie przepada za towarzystwem Inez, ona uświadamiała mu, że jej zdanie co do niego zbytnio się nie różni. Ja wziąłem małą na ręce i położyłem na łóżku, po czym położyłem się obok i zacząłem głaskać po głowie. W końcu im przerwała.
-Co będziemy robić?- zapytała ziewając.
-Nic. Idziemy. - odpowiedziała Inez.
-To mamy gościa znaleźć czy nie?- zapytał Leo zaplatając ręce. Wiedział, że wygra.
-Boże z tobą.- westchnęła.
"Widzisz co ja z nim mam." uśmiechnąłem się.
Leo usiadł na łóżku obok dziewczynki i położył dłoń na jej cieniu.
-Możesz czuć dziwne uczucie.
-Jakie?- zaniepokoiła się Maya.
-Zobaczysz. Może.
Leo przymknął oczy i nie ruszał się. Jedyne co można było widzieć to to, jak cień dziewczynki gęstniał i gęstniał aż stał się nieprzenikliwy jak noc. Nie zmieniał jednak swoich rozmiarów. Wciąż był w tej samej pozycji tylko uniósł się nieco do góry. Mała podkurczyła nogi a na jej twarzy pojawił się dziwny grymas. Po chwili dziewczynka poczerwieniał.
-Maya!- wrzasnęła Inez. Zanim do niej dobiegła dziewczynka wybuchnęła śmiechem.
-Łaskocze!- wykrztusiła. Śmiała się do rozpuku. Wiedziałem, że Leo specjalnie wybrał to uczucie zamiast bólu. Chciał jeszcze bardziej dogryźć Inez strasząc ją.
-Słucham?- zapytała nie dowierzając.
-Łaskocze!- pisnęła.
-Ale...
-Skończyłem.- oznajmił z triumfem Leo.- Wiem wszystko. No dobra nie wszystko bo narodzin nie lubię oglądać. Ale mam wszystko.
-No to my idziemy.- powiedziała Inez.
-Ale ja nie mogę.- wyszeptała Maya.
-Dlaczego.
-Muszę do łazienki!- krzyknęła mała jednocześnie biegnąc we wskazane przeze mnie pomieszczenie.
Gdy skończyła razem wyszły a Leonardo streścił mi wszystko od początku do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz