Gdy chłopak wrócił zrobił coś co mnie zaskoczyło.
"Spakuj nas na jutro."
-A po cholerę?- zapytałem zdziwiony.
"Nie wyrażaj się"
-Aj tam. Gdzie jedziemy?
"Do Włoch i mnie dzisiaj nie denerwuj."
-No dobrze.- powiedziałem pokornie.- Ale po co tam jedziemy?
"Po ogon wiewiórki Setro. Coś jeszcze?"
-Coś ty taki wkurzony, hę?
"Siedź cicho. Mówiłem coś?!" gestykulował nerwowo. "Czy ty zawsze musisz zachowywać się jak palant?"
-Wiesz jaki jestem.- Rafaell wywrócił oczami z westchnieniem- Naraz ci to zaczęło przeszkadzać?
"Jak jesteś sam ze mną to bądź jaki chcesz ale kultura i maniery obowiązują wobec wszystkich."
-Jezu... odezwał się- nie skończyłem bo dostałem z poduszki w twarz.- A to co ma być?
"Mam do ciebie sentyment więc normalnie uderzyć cię na razie nie mogę."
-Yyy...-zatkało mnie. Odkąd tu przyjechaliśmy, po pewnych wydarzeniach, Rafaell coraz częściej się zamyślał i gadał jak dla mnie bez sensu.- Jak na razie?
"Kiedyś przesadzisz i cię zjadę."
-A teraz? Jaka czeka mnie kara za brak manier, hę?
"Dostaniesz ją. Ale później."
-A teraz dlaczego nie? Co ty tam robiłeś, hę?
"Nie powinno cię to interesować. Ale zanim walniesz coś bez sensu, powiem, że tylko sprzątałem, teraz idę się wykąpać a ty idziesz gotować kolację. I bez dyskusji"
Nie miałem nic przeciwko. Ale coś nie dawało mi spokoju. Coś co musiało dziać się podczas mojej nieobecności w stajni. I co on widział w sprzątaniu?!
Zręcznie przygotowałem kolację, którą potem zjedliśmy w milczeniu. Zdziwiło mnie to. Nie chodziło wcale o tą ciszę ale sposób w jaki Rafaell jadł. Nigdy tak nie myślał przy jedzeniu!
-Bo się ubrudzisz.- walnąłem z uśmiechem siedząc naprzeciw niego.-Nad czym tak myślisz?
Nic.
-No weź. Nie bądź taki, zaczynam się martwić.
"Jutro jedziemy po wiewiórkę, więc pomyśl gdzie kupimy klatkę."
-Co? A nie mieliśmy przewieźć ogona?
"Niech go sami tną."
-Ja bym to chętnie zrobił.
"A ja bym ci chętnie łeb urwał. Pozmywaj, umyj się i idź spać."
-A pakowanie?
"Zrobisz jutro".
"Spakuj nas na jutro."
-A po cholerę?- zapytałem zdziwiony.
"Nie wyrażaj się"
-Aj tam. Gdzie jedziemy?
"Do Włoch i mnie dzisiaj nie denerwuj."
-No dobrze.- powiedziałem pokornie.- Ale po co tam jedziemy?
"Po ogon wiewiórki Setro. Coś jeszcze?"
-Coś ty taki wkurzony, hę?
"Siedź cicho. Mówiłem coś?!" gestykulował nerwowo. "Czy ty zawsze musisz zachowywać się jak palant?"
-Wiesz jaki jestem.- Rafaell wywrócił oczami z westchnieniem- Naraz ci to zaczęło przeszkadzać?
"Jak jesteś sam ze mną to bądź jaki chcesz ale kultura i maniery obowiązują wobec wszystkich."
-Jezu... odezwał się- nie skończyłem bo dostałem z poduszki w twarz.- A to co ma być?
"Mam do ciebie sentyment więc normalnie uderzyć cię na razie nie mogę."
-Yyy...-zatkało mnie. Odkąd tu przyjechaliśmy, po pewnych wydarzeniach, Rafaell coraz częściej się zamyślał i gadał jak dla mnie bez sensu.- Jak na razie?
"Kiedyś przesadzisz i cię zjadę."
-A teraz? Jaka czeka mnie kara za brak manier, hę?
"Dostaniesz ją. Ale później."
-A teraz dlaczego nie? Co ty tam robiłeś, hę?
"Nie powinno cię to interesować. Ale zanim walniesz coś bez sensu, powiem, że tylko sprzątałem, teraz idę się wykąpać a ty idziesz gotować kolację. I bez dyskusji"
Nie miałem nic przeciwko. Ale coś nie dawało mi spokoju. Coś co musiało dziać się podczas mojej nieobecności w stajni. I co on widział w sprzątaniu?!
Zręcznie przygotowałem kolację, którą potem zjedliśmy w milczeniu. Zdziwiło mnie to. Nie chodziło wcale o tą ciszę ale sposób w jaki Rafaell jadł. Nigdy tak nie myślał przy jedzeniu!
-Bo się ubrudzisz.- walnąłem z uśmiechem siedząc naprzeciw niego.-Nad czym tak myślisz?
Nic.
-No weź. Nie bądź taki, zaczynam się martwić.
"Jutro jedziemy po wiewiórkę, więc pomyśl gdzie kupimy klatkę."
-Co? A nie mieliśmy przewieźć ogona?
"Niech go sami tną."
-Ja bym to chętnie zrobił.
"A ja bym ci chętnie łeb urwał. Pozmywaj, umyj się i idź spać."
-A pakowanie?
"Zrobisz jutro".
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz