sobota, 12 stycznia 2013

Devi

Włuczyłem się bez celu po budynku. Było już po zmroku, więc wyglądałem jak ta przeklęta panienka do towarzystwa. Może i by to jakoś przeszło, gdybym nie miał na sobie obcisłej bluzki, mini i makijażu na pandę. Byłem poirytowany, ale nie chciałem całych nocy przesiadywać sam lub z Tsukihime. Wiedziałem, że dziewczyna ma swoje życie. Poza tym, niezbyt dobrze się czułem w towarzystwie brata Sitriego. Nie to, żebym go nie lubił, chłopak miał niezłe podejście, jeśli chodzi o naukę. Był moim prywatnym nauczycielem walki i pomagał znaleźć odpowiednią dla mnie broń. Chodziło o to, że Hime mi się podobała. Jak cholera. Ale miała chłopaka i to mnie irytowało. Nie chciałem dla niej źle, ale w głębi duszy modliłem się, żeby z nim się pokłóciła, żebym chociaż na chwilę mógł się stać kimś ważniejszym niż tylko "tym chłopakiem, co jest dziewczyną". Sitri coś chyba podejrzewał, bo za każdym razem, gdy sytuacja robiła się gorętsza i zaczynałem mieć problemy z opanowywaniem potrzeby wyznania dziewcznynie o swoich uczuciach, on rozładowywał sytuację. Nie, żeby to robił dla mnie, ale byłem dzięczny losowi. A może tylko mi się tak wydawało, byłem w końcu przeczulony na tym punkcie.
- Cześć laska - zagadnął mnie jakiś chłopak. Był raczej dużej muskulatury, ale nie napakowany. Spojrzenie miał twarde, pewne siebie. - Dlaczego nikt mi nie powiedział, że tu takie ślicznotki są - oparł się o ścianę, zagradzając mi wejście.
- Spieprzaj, jak nie chcesz dostać - syknąłem. Byłem wściekły - zarówno na niego, że mnie traktował jak szmatę, jak i na siebie, że wyglądam jak takowa.
- Ossstra. Lubię takie - chłopak uniósł głowę. Jego zachowanie było niedwuznaczne. - Jak ci kiciu na imię?
- Powiedziałem, zjeżdżaj - powoli puszczały mi nerwy. Ręce powoli zaczęły zaciskać się w pięści, a adrenalina napływać do krwi.
- O, Devi, szukałam... - za mną pojawiła się Tsukihime. Gdy zauważyła drugiego chłopaka, przerwała. - Leo - stwierdziła bez emocji. - O co chodzi?
- Co, nawet już poflirtować sobie nie można? W to też się wpieprzysz? - spytał "Leo", a ja już miałem mu strzelić, gdy poczułem na ramieniu rękę dziewczyny, uspakajającą mnie.
- Czy ja ci bronię? Po prostu nie myślałam, że wolisz chłopców - uśmiechnąła się z wyższością.
- Co ty odwalasz? Ja chyba ślepy nie jestem - warknął chłopak. Widziałem irytację i rosnącą furię w jego oczach. Tsuhime tego chyba nie zauważyła, bo brnęła dalej.
- No, chyba jesteś. Taki z ciebie kozak, ponoć umiesz czytać w cieniach, a nawet faceta od laski nie rozróżniasz? Cóż, niektórych natura obdarzyła mózgiem, niektórych próżnią termiczną - uśmiechnęła się z własnego dowcipu.
- Ty... - chłopak syknął i rzucił się z pięścią na Tsukihime. Pociągnąłem ją do tyłu za siebie i złapałem lecącą pięść. Nawet w dziennym, normalnym "stadium" nie byłbym w stanie całkowicie wyhamować jej. Poczułem przypływ ciepła na policzku. Przez oko przepłynęła mi strużka krwi. Tsukihime za mną była zszokowana. Chciała coś zrobić, ale nie za bardzo wiedziała co, jej mięśnie były całe spiętę. Zakląłem w myślach, że pozwoliłem na taki stan rzeczy. Powinienem zareagować wcześniej. Nagle usyszałem z oddali kroki kilku osób.
- Leo, jesteś tam? - zawołała jakaś dziewczyna. Po chwili pojawiło się kilka dziewczyn, najwyraźniej gdzieś się wybierających.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz