Obudziło mnie silne potrząsanie za ramię. Kto się ośmiela budzić mnie w
takim stanie? Błyskawicznie złapałam za rękę, która mną potrząsała i
powaliłam jej właściciela na podłogę. Szczegół polegał na tym, że zanim
to zrobiłam zapomniałam sprawdzić, kto mną potrząsa. I jak się okazało
potrząsaczem była nauczycielka.
-Oj, bardzo panią przepraszam – powiedziałam przybierając niewinną minę, a Blar stał sobie pod ścianą i dławił się duszonym śmiechem. Palant specjalnie sam mną nie potrząsał! Ja go kiedyś zabiję! …ale nastąpi to dopiero gdy znudzi mi się to życie i sama będę miała ochotę popełnić samobójstwo.
Nauczycielka leżała jeszcze przez chwilę na podłodze, po czym orzekła:
-Dobra z ciebie wojowniczka, ale nie po to tu przyszłam. W pokoju nauczycielskim czeka na ciebie twoja podopieczna, Reina. Od dziś jesteś jej mentorką i musisz się nią zająć.
Zrobiłam taką minę, że Blar teraz już się nie krztusił śmiechem, on leżał na podłodze i kwiczał. W pełni żywy to on z tego nie wyjdzie.
-Chyba się przesłyszałam. Ja na mentorkę?! To wolne żarty!
-Zostałyście dobrane pod względem charakteru, więc mamy nadzieję, że nikogo nie zabijecie. A teraz mam nadzieję, że zajmiesz się nią jak najszybciej.
* * *
Szybko maszerowałam na wyznaczone miejsce zostawiając Blara daleko w tyle. Właściwie to nie ja zostawiłam go w tyle, co on się bał tego co mu zrobię jak już skończę z tą moją podopieczną.
Z rozmachem otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że w pokoju czeka na mnie dziewczyna, z niebieskimi włosami i chłopak o skrzydłach smoka.
-Uuu, ładniutka jesteś – wymksneło mi się, ale na szczęście tak cichutko, cichuteńko. – Więc powiedziano mi, że jestem twoją mentorką. Nie wiem co to za idiota to wymyślił, ale nie będę mu się sprzeciwiać.
Wtedy rozległo się chrząknięcie, gdzieś zza biurka. Ups… Najwyraźniej to ten idiota to wymyślił. Kolejna wpadka….
-Może chodźmy już… -zaproponowałam.
Dziewczyna z chłopakiem wstali i wyszli bez słowa. Gdy tylko byliśmy wystarczająco daleko by nikt w gabinecie nas już nie usłyszał oboje wybuchneli niepohamowanym śmiechem.
-Ty tak zawsze? – spytała dziewczyna.
-Nie, zazwyczaj jest gorzej – powiedziałam uśmiechając się tak jak zawsze, czyli słodko aż do granic.
-Lubię cię. Jestem Reina, a to mój sługa
-Ja jestem Izo, a jak tylko spotkam mojego sługę, to nie pozna go rodzona matka.
-Mogę ci pomoc? – zainteresowała się żywo Reina.
-Jasne – odparłam z entuzjazmem. Zapowiadała się ciekawa znajomość. Bardzo ciekawa znajomość.
-Oj, bardzo panią przepraszam – powiedziałam przybierając niewinną minę, a Blar stał sobie pod ścianą i dławił się duszonym śmiechem. Palant specjalnie sam mną nie potrząsał! Ja go kiedyś zabiję! …ale nastąpi to dopiero gdy znudzi mi się to życie i sama będę miała ochotę popełnić samobójstwo.
Nauczycielka leżała jeszcze przez chwilę na podłodze, po czym orzekła:
-Dobra z ciebie wojowniczka, ale nie po to tu przyszłam. W pokoju nauczycielskim czeka na ciebie twoja podopieczna, Reina. Od dziś jesteś jej mentorką i musisz się nią zająć.
Zrobiłam taką minę, że Blar teraz już się nie krztusił śmiechem, on leżał na podłodze i kwiczał. W pełni żywy to on z tego nie wyjdzie.
-Chyba się przesłyszałam. Ja na mentorkę?! To wolne żarty!
-Zostałyście dobrane pod względem charakteru, więc mamy nadzieję, że nikogo nie zabijecie. A teraz mam nadzieję, że zajmiesz się nią jak najszybciej.
* * *
Szybko maszerowałam na wyznaczone miejsce zostawiając Blara daleko w tyle. Właściwie to nie ja zostawiłam go w tyle, co on się bał tego co mu zrobię jak już skończę z tą moją podopieczną.
Z rozmachem otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że w pokoju czeka na mnie dziewczyna, z niebieskimi włosami i chłopak o skrzydłach smoka.
-Uuu, ładniutka jesteś – wymksneło mi się, ale na szczęście tak cichutko, cichuteńko. – Więc powiedziano mi, że jestem twoją mentorką. Nie wiem co to za idiota to wymyślił, ale nie będę mu się sprzeciwiać.
Wtedy rozległo się chrząknięcie, gdzieś zza biurka. Ups… Najwyraźniej to ten idiota to wymyślił. Kolejna wpadka….
-Może chodźmy już… -zaproponowałam.
Dziewczyna z chłopakiem wstali i wyszli bez słowa. Gdy tylko byliśmy wystarczająco daleko by nikt w gabinecie nas już nie usłyszał oboje wybuchneli niepohamowanym śmiechem.
-Ty tak zawsze? – spytała dziewczyna.
-Nie, zazwyczaj jest gorzej – powiedziałam uśmiechając się tak jak zawsze, czyli słodko aż do granic.
-Lubię cię. Jestem Reina, a to mój sługa
-Ja jestem Izo, a jak tylko spotkam mojego sługę, to nie pozna go rodzona matka.
-Mogę ci pomoc? – zainteresowała się żywo Reina.
-Jasne – odparłam z entuzjazmem. Zapowiadała się ciekawa znajomość. Bardzo ciekawa znajomość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz