-Przecież wiesz, że bym cię nie zostawił – odparłem.
-Więc chodźmy – powiedziała Lauri, lekko unosząc kąciki ust.
To niezwykłe, jak zbawiennie wpłyną na nią fakt, ze Izo
wreszcie się znalazła. Wcześniej ciągle chodziła przybita, teraz nie minęło kilka
godzin a ona prawie się uśmiechnęła.
-W tej szkole są cztery lasy – zaczęła spokojnie tłumaczyć
nowym Lauri. – Wiosenny, Letni, Jesienny i Zimowy. Niestety po Wielkiej Bitwie
tylko Las Wiosenny i Jesienny zostały odbudowane. Pozostałe wciąż czekają na
swoją kolej. Mieliśmy też ogrody, rosarium, storczykarnię i labirynt, ale nie wiem,
co z tego pozostało.
-To smutne –wtrąciła Maya. – Dlaczego właściwie odbyła się
ta bitwa?
-Niefortunnie tak się złożyło, że do naszej szkoły chodziło
zbyt dużo osób nie podobającym się podziemiu – wtrąciłem dość ozięble.
Właśnie weszliśmy na teren gdzie kiedyś było moje ulubione miejsce.
Objąłem je smutnym spojrzeniem i zacząłem się bawić moją mocą. Najpierw „narysowałem”
w powietrzu mrozem wygląd jak Las Zimowy wyglądał. Później to wszystko się
rozprzestrzeniało, i jak bym miał wystarczająco dużo mocy odtworzyłbym w ten
sposób wygląd całego Lasu Zimowego, lecz jej nie miałem. Dlatego odtworzyłem
tymi mroźnymi zawijasami tylko polanę wokół nas.
-Jakie piękne! – zachwyciła się ta dziewczynka, która była
człowiekiem. Bodajże Maya.
-Prawda? – spytała jak zawsze zachwycona faktem że tak
potrafię Lauri.
Nawet kotołaczce usta drgnęły, w sposób charakterystyczny
dla osoby, która coś podziwia.
A wtedy Lauri zaczęła śpiewać. I świat zmienił się z pięknie
malowanego okrutnym mrozem w coś całkiem nierealnego. Obraz mojego lasu rozmył
się i zaczął falować…Nie to złe określenie. Zaczął tańczyć w takt łagodnej
muzyki, ukazując jak zmieniał się ona na przestrzeni czasu. Jak zwierzęta się
przez niego przewijały. Jak ludzie przechodzili lub ćwiczyli. I nagle czar
prysną, a mój brak koncentracji sprawił, że wraz z końcem śpiewu, znikną i
magiczny świat lodu.
-Co to było? – spytała oszołomiona Maya.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz