Nie miałem siły, żeby kłócić się z Leonardem. Spojrzałem mu prosto w oczy i czekałem aż w końcu zrozumie...
-Nie patrz tak na mnie. Nie będę miał wyrzutów sumienia.- powiedział prosto z mostu.- Mogło by mi tu stanąć nie wiadomo co i prosić na kolanach, a i tak bym się nie zgodził.
"Leonardzie. Nie mam zamiaru wciągać cię w żadne kłopoty, tylko mi powiedz jedną rzecz, dobrze?"
-Nie powiem gdzie ona jest.- zaparł się.
"Nie o to chciałem zapytać."
-A o co?
"Ty nam po prostu nie możesz powiedzieć, prawda?"
-Brawo.- odparł i zaklaskał teatralnie.- No nareszcie kogoś olśniło. Więc teraz my wracamy do szkoły a pan gołąb sam sobie będzie radził. Więcej robić nie zamierzam.
"Może ty nie ale ja tak."
-Nie powinieneś się wtrącać w ich sprawy.
"A ty powinieneś się mnie słuchać."
-Słucham cię i nie pozwalam zarazem abyś wpadł w tarapaty.
"Tarapaty to ty będziesz miał jak wrócę."
-Słucham?
"Ja idę pomóc a ty wracasz do szkoły i na mnie czekasz."
-Niezły żart.- prychnął.
"To nie żart. To polecenie i ty je wykonasz bez gadania."
-A jak nie?- zapytał już z powagą.
"To albo mówisz gdzie zabrali Inez albo..."
-Albo?
"Nie ważne."- odparłem odwracając się od niego. Alex stał i patrzył na nas z dziwnym grymasem na twarzy. "Masz pomysł gdzie ją mogli zabrać?" zapytałem go.
-Nie za bardzo.- odparł.
"Nie martw się. Skoro to szczeniaki, to musiały zostawić ślady. Na pewno je znajdziemy."
-Ta...- mruknął nie do końca przekonany.- Zanim to zrobimy to z Inez już nic nie zostanie.
"Nie zostanie? Możesz wyjaśnić?"
-Zranili już ją.- nie był zbytnio optymistą.
"Skąd wiesz?"
-Bo poczułem.
-Nie każdy jest związany ze swoim panem na takich samych zasadach.- wtrącił się Leo.
"Wynoś się! Mam dosyć twoich gierek! Ciebie nawet na szczerość nie stać!" uniosłem się patrząc na niego. On natomiast rozsiadł się pod drzewem i spoglądał na nas z uśmiechem.
-Jestem szczery przez cały czas. Wielu rzeczy po prostu wiedzieć nie możesz. A tak w ogóle, to po co ty to robisz? Ledwo się znacie.
"Bo chcę pomóc."
-Tylko to?
"Chce się jeszcze po coś przydać zanim to się skończy. A poza tym, nie chce być takim palante* jak ty."
-Niezbyt miłe.- rzucił.- Nie podobne do ciebie.
"Bo to o tobie." -pokręcił głową.
-Pomogę wam ale tylko dlatego, że jakbym tego nie zrobił to kto wie, co by ci się stało.
"Że co?" zdziwiłem się.
-Tak. Wbrew pozorom, powinienem zachowywać się w stosunku do ciebie inaczej. To przez to, że mi nie chciałeś powiedzieć co ci ostatnio jest.
"Że co?" powtórzyłem pytanie.
-Zbierajcie się bo trochę nam to zajmie.- walnął z dziwnym uśmiechem na ustach.
-Co cię nagle przekonało?- zdziwił się anioł.
-Nie chcę bardziej dobijać Rafaella i chętnie pokażę tym z Rady, jak to jest jak się takie zadania załatwia za pomocą szczeniaków.- powiedział i ruszył przed siebie.- Idziecie, czy się rozmyśliliście?
***
-Nie patrz tak na mnie. Nie będę miał wyrzutów sumienia.- powiedział prosto z mostu.- Mogło by mi tu stanąć nie wiadomo co i prosić na kolanach, a i tak bym się nie zgodził.
"Leonardzie. Nie mam zamiaru wciągać cię w żadne kłopoty, tylko mi powiedz jedną rzecz, dobrze?"
-Nie powiem gdzie ona jest.- zaparł się.
"Nie o to chciałem zapytać."
-A o co?
"Ty nam po prostu nie możesz powiedzieć, prawda?"
-Brawo.- odparł i zaklaskał teatralnie.- No nareszcie kogoś olśniło. Więc teraz my wracamy do szkoły a pan gołąb sam sobie będzie radził. Więcej robić nie zamierzam.
"Może ty nie ale ja tak."
-Nie powinieneś się wtrącać w ich sprawy.
"A ty powinieneś się mnie słuchać."
-Słucham cię i nie pozwalam zarazem abyś wpadł w tarapaty.
"Tarapaty to ty będziesz miał jak wrócę."
-Słucham?
"Ja idę pomóc a ty wracasz do szkoły i na mnie czekasz."
-Niezły żart.- prychnął.
"To nie żart. To polecenie i ty je wykonasz bez gadania."
-A jak nie?- zapytał już z powagą.
"To albo mówisz gdzie zabrali Inez albo..."
-Albo?
"Nie ważne."- odparłem odwracając się od niego. Alex stał i patrzył na nas z dziwnym grymasem na twarzy. "Masz pomysł gdzie ją mogli zabrać?" zapytałem go.
-Nie za bardzo.- odparł.
"Nie martw się. Skoro to szczeniaki, to musiały zostawić ślady. Na pewno je znajdziemy."
-Ta...- mruknął nie do końca przekonany.- Zanim to zrobimy to z Inez już nic nie zostanie.
"Nie zostanie? Możesz wyjaśnić?"
-Zranili już ją.- nie był zbytnio optymistą.
"Skąd wiesz?"
-Bo poczułem.
-Nie każdy jest związany ze swoim panem na takich samych zasadach.- wtrącił się Leo.
"Wynoś się! Mam dosyć twoich gierek! Ciebie nawet na szczerość nie stać!" uniosłem się patrząc na niego. On natomiast rozsiadł się pod drzewem i spoglądał na nas z uśmiechem.
-Jestem szczery przez cały czas. Wielu rzeczy po prostu wiedzieć nie możesz. A tak w ogóle, to po co ty to robisz? Ledwo się znacie.
"Bo chcę pomóc."
-Tylko to?
"Chce się jeszcze po coś przydać zanim to się skończy. A poza tym, nie chce być takim palante* jak ty."
-Niezbyt miłe.- rzucił.- Nie podobne do ciebie.
"Bo to o tobie." -pokręcił głową.
-Pomogę wam ale tylko dlatego, że jakbym tego nie zrobił to kto wie, co by ci się stało.
"Że co?" zdziwiłem się.
-Tak. Wbrew pozorom, powinienem zachowywać się w stosunku do ciebie inaczej. To przez to, że mi nie chciałeś powiedzieć co ci ostatnio jest.
"Że co?" powtórzyłem pytanie.
-Zbierajcie się bo trochę nam to zajmie.- walnął z dziwnym uśmiechem na ustach.
-Co cię nagle przekonało?- zdziwił się anioł.
-Nie chcę bardziej dobijać Rafaella i chętnie pokażę tym z Rady, jak to jest jak się takie zadania załatwia za pomocą szczeniaków.- powiedział i ruszył przed siebie.- Idziecie, czy się rozmyśliliście?
***
Szliśmy już dość długo. Zaczynało już świtać. Podejrzewałem, że Leo wyprowadza nas w pole. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem:
"Leo, gdzie my właściwie idziemy, co?"
-Prosto do tej waszej panny.
"Rozwiniesz trochę swoją wypowiedź?"
-Szczeniaki zatrzymają się w pewnym miejscu i my je tam dorwiemy.- odparł bez głębszego namysłu. Po chwili jednak spojrzał na mnie i wycedził- Ty rzeczywiście szybko się przyzwyczajasz do ludzi. Trzeba cię tego oduczyć.- powiedział z uśmiechem.
"Ty wystarczysz żeby tych ludzi spłoszyć." walnąłem i położyłem mu dłoń na ramieniu. Nareszcie był taki jaki powinien być. Nieobliczalny jak pogoda w marcu.
-Nie chcę wam przeszkadzać ale spójrzcie.- wtrącił się Alex i wskazał ręką jakby... miasteczko. Było bardzo daleko ale już je było widać.
-Jak umiesz, to schowaj skrzydła bo może nie być miło.- walnął Leo i ruszyliśmy w kierunku miasteczka.
Najciekawsze było to, że brak snu odbijał się tylko na mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz