Siedzieliśmy tak w bezruchu i ciszy przez dość długi czas. Wiedziałem, że Rafaellowi coś lata po głowie. W końcu wymigał:
"Będziesz się tak teraz na mnie patrzył tylko?"
-Nie mam chwilowo ciekawszego zajęcia.
"Ciekawe." był nieco czymś zirytowany.
-Co ci jest?- zapytałem łagodnym tonem tak, że aż się sam zdziwiłem, że tak potrafię.
"Nic."
-Jesteś zirytowany i to widać. To dlatego trzęsą ci się dłonie tak?- stwierdziłem bardziej niż zapytałem.
"Chyba." zrobił się jakiś nieswój ale wiedziałem już o co chodzi. Czekałem aż sam to przyzna. Przedtem był już blisko.
-A co ci tak dokopało?
"Ta moja dziura w pamięci. Nie mogę sobie nic przypomnieć i to mnie coraz bardziej drażni."
-Niektóre rzeczy czasem lepiej zapomnieć.
"Tyle, że mam ciągle tą świadomość, że tam było coś, co powinienem
pamiętać, coś co nie było zbyt miłe ale muszę znać. I na dodatek to się
pogłębia. Ja to wiem. Tych dziur jest już zbyt dużo." załamał ręce. Mimo
pozorów, bardziej dobijała go bezsilność niż sytuacja szkolna. Usiadłem
obok niego i patrząc mu w oczy obiecałem
-Jeżeli zapomniał byś wszystko, to ja i tak znajdę sposób, żeby to, co
to powoduje dało ci spokój a potem ci wszystko przypomnę.
"Niby jak?"
-Wszystko co przeżyłeś jest w twoim cieniu. Tak w nim pogrzebię, że wszystko sobie przypomnisz. Obiecuję.
"Robiłeś to kiedyś?"
-Nie za bardzo ale spróbuje.
"Więc dlaczego obiecujesz coś, czego możesz nie spełnić?"
-Bo i tak znalazł bym sposób by ci to przypomnieć. Nieważne ile by mi to zajęło i ile mnie kosztowało.- zapewniłem.
"Niech ci będzie." uśmiechnął się delikatnie.
-Zrobię ci coś do jedzenia, co ty na to?
"Może szarlotkę?"
-Może być. To biorę się do roboty.
"To ja ci pomogę"
***
Podczas gotowania udało mi się polepszyć samopoczucie przyjaciela. Rzeczywiście teraz ręce już mu się nie trzęsły.
Gdy ciasto było już w piekarniku, zrobiłem nam herbatę i przy parujących
kubkach siedzieliśmy naprzeciw siebie i rozmawialiśmy o różnych
tematach, raczej mało ważnych. Rafaell już miał sięgnąć po cukier gdy
usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Miałeś mieć gości?
"Raczej nie. A ty?"
-Dobry żart.- prychnąłem.
"To ja sprawdzę kto to a ty pilnuj żeby się ciasto nie przypaliło."
-Nie martw się, ciasta piec potrafię a szczególnie szarlotki. Czy
kiedykolwiek ją przypaliłem?- odpowiedział mi uśmiechem i ruszył do
drzwi.
Już po chwili wprowadził do kuchni gołębia Inez z jakąś książką, która już mi się na pierwszy rzut oka nie podobała.
-Kto to nas odwiedził! No no no.- walnąłem teatralnie na powitanie.
"Leonardzie." upomniał mnie Rafaell. Nie chciałem go dzisiaj bardziej
dobijać, więc postanowiłem odpuścić. "Alex ma jakąś sprawę do nas."
-Nas?- zapytałem nie dowierzając.- Ja się nie będę w nic mieszał, mówię już z góry.
-Wiedziałem, że to powiesz ale nie musisz. Przyszedłem tylko... no... ciężko mi to ująć. Z resztą sami zobaczcie.
Położył otwartą książkę a obok jakąś kartkę.
-I po choler* mi to?
-Ktoś porwał Inez a ja chciałbym ją uwolnić.- powiedział nie owijając w
bawełnę. Po twarzy Rafaella przebiegł dziwny grymas. Nieco uśmiechu,
który udało mi się odbudować szlak trafił. Podszedłem do książki i
przeczytałem to, co w niej było napisane.
Źródło Materii, zwane przez Łowców "Iskrą" lub "Białym Światłem" to
jednostka nie do końca ludzka, mająca na celu dać dostęp do czarnej lub
białej materii, w zależnośći od potrzeby, nie do końca potrafiąca jej
używać.
Specjalne metody pozwalają jednak na pozyskanie materi oczyszczonej.
Oczyszczona materia pozwala pozyskać dość dużą energię, jednak bez
połączenia z "podstawą" jest ona w stanie jedynie posłużyć jako np:
amunicja (przeciwko istotą nie przekraczającą pewnego poziomu), którą
łatwiej pozyskać z innych źródeł.
Źródło Materii wystąpiło w świecie jednokrotnie, nikt nie wiedział o jego istnieniu.
Jedyna podstawa, którą znano zginęła w 7 roku przed Chrystusem.
-Znam to. I co mi to ma niby powiedzieć?
-Wiedziałem, że coś wiesz i chciałem cię poprosić żebyś mi to wyjaśnił.-
mówił łagodnie. Zależało mu na odzyskaniu swojej pani.- Oświecisz mnie o
co chodzi z tą kartką?- podsunął karteczkę bliżej. Słowa na niej
spisane nieco mnie zdziwiły.
-Mogę ci powiedzieć, że nie wiem gdzie jest Iskra a podstawy nawet nie szukaj. Gdzie znalazłeś tą kartkę?
-Na polanie.
-A było coś tam podejrzanego?
-Oprócz ciała hybrydy chyba nic.
-Na pewno? Nic?
-Zdziwiły mnie tylko sowy.
-Sowy.- powtórzyłem- Ile?
-Bo ja wiem. Nie liczyłem.
-A szkoda... - mruknąłem.
-No z dwadzieścia ich było.
-Dość dużo i mało za razem.
-Niezbyt rozumiem o co ci chodzi.
"Ja też"
-Z resztą, sowy by jej nie porwały.
-Ale ci, których sowa jest jakby dodatkowym okiem tak.
-Że co?
Wziąłem kartkę do ręki. Z cienia rozpoznałem, że pisał to... łowca. Ale nie za bardzo ważny. Jakiś kundelek.
-Radzę ci szukać Iskrę, chociaż masz małe szanse, że ją znajdziesz, bo
ci kretyni długo się nie bawią w kotka i myszkę.- walnąłem z wrednym
uśmiechem.
-No ale kogo?
-Mayę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz