Kiedy tylko schowałem skrzydła zeszliśmy do obozowiska
łowców. Ku mojemu zdziwieniu nikt nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi. Ruszyliśmy
do środka obozu. W jego centralnej części stał największy namiot. Była w nim
ukryta Inez, czułem to.
„Musimy się tam dostać” powiedziałem za pomocą języka
migowego. Tak było bezpieczniej.
„Ty siedź cicho, a ja to załatwię” wymigał w odpowiedzi Leo.
Zdziwiłem się, że aż tak się zaangażował, ale nie protestowałem. On był
najlepszy do tego zadania.
Podeszliśmy do namiotu i niemal natychmiast zatrzymał nas
jakiś strażnik.
- A wy tu czego? – warknął
- Nie twój interes – odciął się Leo i spróbował faceta
ominąć
- Nie wejdziecie – powiedział mężczyzna, zagradzając mu
drogę
- A to niby dlaczego?
- Bo Najwyższy rozkazał – padła krótka odpowiedź.
Leo zacisnął zęby ze złości, ale już po chwili się opanował.
- Najwyższy to kazał nam przejąć „transport” i mu go dostarczyć – mężczyzna uniósł brwi –
Twierdzi, że nie dajecie sobie rady – ciągnął Leo coraz pewniejszym tonem –
Sądzi, że transport może wam uciec – zakończyła, ale nie trafił bo strażnik
wybuchnął śmiechem
- Uciec? – zapytał – Ona prędzej zejdzie z tego świata niż nam
ucieknie! – wykrzyknął.
Zbladłem i zacisnąłem pięści ze złosci. Rafaell dyskretnie
poklepał mnie po plecach, chcąc mnie podnieść na duchu. Tymczasem strażnik
przestał się śmiać i zaczął znowu rozmawiać z Leo.
- No więc…? – zapytał Leo
- Najwyższy ma przestarzałe informacje – prychnął strażnik,
po sekundzie zmarszczył brwi – Zaraz, a jak ty się mogłeś z nim widzieć skoro
nie ma go w naszej bazie?
-Hm… - Leo udał, że się zastanawia – O właśnie tak - prychnął
i zakneblował faceta cieniem jednocześnie unieruchamiając - Skarbie ty mój,
będziesz cichutko dopóki panowie nie wrócą a potem się rozliczymy… -
powiedział, a my weszliśmy szybko do namiotu.
Inez leżała w nim nieprzytomna w kałuży krwi. Podbiegłem i
uklękłem przy niej. Dziewczyna ledwo żyła.
- Musimy ją stąd zabrać – jęknąłem
Ale zanim zdążyliśmy to zrobić przed namiotem zakotłowało
się. Usłyszelismy krzyki i odgłosy walki, a po chwili do namiotu wdarło się
mnóstwo łowców. Rzucili się na nas, ale ja nie zamierzałem pozwolić żeby
rozdzielili mnie z moją panią, a tym bardziej żeby kogos jeszcze skrzywdzili.
- Zabierz Inez do szkoły! – krzyknąłem do Rafaella
Chłopak chciał zaprotestować, ale nie miał na to czasu bo
łowcy już zaatakowali. Odparłem atak po czym objąłem jego i Inez tarczą
ochronną.
- Idź już! – zawołałem, a chłopak już bez protestów wybiegł
z namiotu z Inez na rękach.
Ja razem z Leo walczyliśmy z łowcami. Dobrze nam szło tyle,
że ich ciągle przybywało i była to syzyfowa praca.
- Ej, gołąb dasz radę mnie ponieść? – zapytał Leo kiedy
nieoczekiwanie znaleźliśmy się blisko siebie
- Jasne – mruknąłem i zrozumiałem co chłopak planuje – Ok.
Raz, dwa…trzy! – rozwinąłem skrzydła i szybko złapałem chłopaka w pasie.
Wzbiłem się w powietrze i wyleciałem z obozu. Leo po drodze zabijał kogo mógł
żeby nas osłonić. W końcu wydostaliśmy się do miejsca w którym byliśmy już
bezpieczni. Wylądowałem, a w tym momencie z krzaków wyszedł Rafaello.
- Czemu nie uciekłeś?! – krzyknął na niego Leo – Czemu nie
wróciłeś do szkoły?!
„Nie wrzeszcz” wymigał spokojnie chłopak „Nie zachowujesz
się ostatnio tak jak powinieneś, ale jesteś moim przyjacielem i nie mam zamiaru
cię zostawić w niebezpieczeństwie”
- Ale… - zaczął znowu Leo
„Poza tym” Rafaell mu przerwał „Inez potrzebuje pomocy i to
teraz”
- Gdzie ona jest? – zapytałem słabym głosem
Rafaell pokazał na krzaki w których zrobił prowizoryczne
posłanie dla dziewczyny.
Podbiegłem do niej i upadłem na kolana. Położyłem ręce na
największej z ran i zacząłem leczenie. Szło opornie bo wdało się zakażenie, ale
wreszcie udało mi się ją zagoić.
Wstałem i wziąłem moją panią na ręce.
- Musimy iść – powiedziałem ponuro
Inez nie otworzyła oczu, ale wiedziałem, że śmierć jej już
nie grozi. Najchętniej uleczyłbym od razu wszystkie jej obrażenia, ale najpierw
musieliśmy znaleźć się w szkole. Łowcy mogli dotrzeć na polanę w każdej chwili….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz