poniedziałek, 4 lutego 2013

Rafaello

"Rzeczywiście mógł byś być milszy."- wytknąłem przyjacielowi.
-Nie w tym życiu.
"Jak nie w tym, to w którym?"
-A tego to nikt nie wie...- mruknął rozciągając się w fotelu.
Nie podobało mi się jego zachowanie. Chociaż teraz mógł się postarać. Chociaż przez chwilę mógł pokazać, że mu zależy... a nie... Jednak gdy na to spojrzeć z innej strony, to widać, że coś go ruszyło...
"Leo..." wymigałem i opadły mi ręce.
-Tak?
"Czy ci w ogóle zależy?"
-Ale na czym?- zapytał zdziwiony.
"Na mnie."
-Do czego zmierzasz?- był coraz bardziej podejrzliwy.
"Mogłeś to wszystko skończyć już wcześniej. Był byś wolny. Chyba. A ty wciąż gnijesz przy mnie a ja nie wiem dlaczego. Niby jesteś ale cię nie ma..." załamałem się. Nie miałem już po prostu siły. Miało być normalnie, znaczy o ile to normalnością można było nazwać, a tu proszę. Z deszczu pod rynnę.
-Nie jestem taki jak ty.- szepnął przesiadając się z fotela na łóżko, obok mnie.- Nie jestem otwarty i w ogóle. Nie okazuję uczuć, no bo po co? To nas różni. Ale do choler*, dlaczego myślisz, że mi nie zależy!- uniósł się.
"Bo wciąż to tak widać."
-Jezu z tobą.- wywrócił oczami.
"Tak. W choler* ze mną." zgodziłem się.
-Co ci jest?! Nie poznaję cię!
"A ja ciebie."
-Ach z tobą.- mruknął i... przytulił mnie jak dziecko. Zszokował mnie tym całkowicie.- Dlaczego myślisz, że mi nie zależy? Przecież się staram. Na swój sposób ale się staram. Ach... W co ja się wpakowałem...
"To idź!" wymigałem nerwowo wyskakując z objęć. Wszystko co robił było sprzeczne. "Mam dość!"
Jednak jego reakcja była szybsza niż się spodziewałem. Z impetem przyskoczył do mnie i przytulił mocno, jednocześnie gładząc po głowie.
-Nie o to mi chodziło. Ciii... Spokojnie. Już dobrze...- uspokajał mnie.
Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do pokoju. Zanim zdążyliśmy zareagować w drzwiach stanęła Maya. Poruszyłem ustami chcąc wymówić jej imię, po czym podbiegłem rzucając się na kolana i przytuliłem mocno.
Emocje we mnie rosły warstwami. W końcu nie wytrzymałem i ukradkiem z mego oka wypłynęła łza. Nie bólu... Mała iskierka nadziei, z powodu powrotu kogoś, kogo obiecałem sobie strzec jak oczka w głowie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz