Kara jaką dostała Maya wydała mi się trochę dziwna, ale najdziwniejsza była reakcja Izo, która niemal popłakała się ze szczęści. Rzuciła się też na szyję temu chłopkowi i zaczęła mu dziękować. Facet odsunął ją i oddalił się bez słowa, a Izo zauważyła, że razem z innymi się w nią wpatruję.
- No co? – zapytała
- Nic – westchnęłam – Wejdźcie do pokoju – poprosiłam wszystkich
Posłuchali, a jak tylko znaleźliśmy się w mojej sypialni posadziłam Izo na łóżku i nakazałam krótko:
- Mów
- Ale co? – zapytała zdziwiona
- No co to oznacza, że Maya została wykluczona z rodu? – zapytałam, sadowiąc się na kanapie z przytulonymi do mnie Mayą i Eve
- Czy to coś złego? – wtrąciła się mała, zanim Izo zdążyła się odezwać
- Nie, w tym przypadku wręcz przeciwnie – powiedziała dziewczyna cala rozpromieniona – Wykluczenie z rodu oznacza, że pakt przestaje cię obowiązywać więc możesz zostać z Eve, nie ponosząc tego konsekwencji
- Wspaniale! – zawołały chórem dziewczynki
- Ale w takim razie czemu Jack nie zrobił tego od razu tylko zaczął straszyć jakąś karą? – zapytał Blar
- Pewnie musiał tak postąpić żeby zachować autorytet – domyśliłam się
- Masz rację. Ja też myślę, że dlatego tak postąpił. Widać było, że nie ma najmniejszej ochoty karać Mayi – powiedziała Lauri
- No cóż. Ważne, że to się dobrze skończyło – podsumowałam z ulgą – A teraz… - nie dokończyłam bo usłyszałam cichy dźwięk dzwoneczka
Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Nalę leżącą na parapecie i bawiącą się kokardą z malutkim dzwoneczkiem. Wstałam z kanapy i podeszłam do niej. Kotka szybko wskoczyła mi na ręce. Wróciłam z nią na swoje dawne miejsce i zaczęłam ją głaskać. Po chwili w moje ślady poszły dziewczynki
- Skąd to masz, co? – zapytałam kotkę
- Od Leonardo – odezwała się po chwili Eve
- Co?
- No Leo dał jej to żeby się nie nudziła – wyjaśniła
- No to trzeba mu podziękować – powiedziałam, wstając
- To my już wrócimy do siebie – powiedziała Izo i czwórka przyjaciół wyszła z mojego mieszkania.
Ja odprowadziłam dziewczynki do ich pokoju, a potem zapukałam do lokum chłopaków. Drzwi otworzył mi Leo. Wyglądał na trochę spiętego jakby spodziewał się bury.
- Cześć – przywitałam się – Mogę wejść?
- Spoko – powiedział i przepuścił mnie w drzwiach
Kiedy weszłam zauważyłam, że Rafaell śpi. Przeszłam więc od razu do kuchni. Tam usiadłam na jednym z krzeseł z Nalą na kolanach.
- Rafaell jest zmęczony i wolałbym żebyś go nie budziła bo… - zaczął Leo, wchodząc za mną do kuchni
- Nie zamierzam – przerwałam mu – Przyszłam do ciebie
- A niby po co?
- Żeby podziękować
- Że co?! – zdumiał się chłopak
- Ciszej bo sam obudzisz swojego pana – powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Ale za co ty mi dziękujesz? – zapytał, puszczając moją uwagę mimo uszu
- Za opiekę nad Nalą i za prezent, który jej dałeś – powiedziałam szczerze
- Ale myślałem…. – Leo urwał zmieszany
- Myślałeś, że zrobię awanturę? – zapytałam domyślnie, a chłopak kiwnął głową – Nie mam o co. Przecież nie zrobiłeś jej nic złego, a to że się z nią bawiłeś zrobiło dobrze wam obojgu
- Skąd wiesz, że…?
- Że się z nią bawiłeś? Od Mayi. A to, że dobrze na siebie działacie widać na pierwszy rzut oka – uśmiechnęłam się, wskazując kotkę, która zsunęła się tymczasem z moich kolan i łasiła mu się do nóg.
- No co? – zapytała
- Nic – westchnęłam – Wejdźcie do pokoju – poprosiłam wszystkich
Posłuchali, a jak tylko znaleźliśmy się w mojej sypialni posadziłam Izo na łóżku i nakazałam krótko:
- Mów
- Ale co? – zapytała zdziwiona
- No co to oznacza, że Maya została wykluczona z rodu? – zapytałam, sadowiąc się na kanapie z przytulonymi do mnie Mayą i Eve
- Czy to coś złego? – wtrąciła się mała, zanim Izo zdążyła się odezwać
- Nie, w tym przypadku wręcz przeciwnie – powiedziała dziewczyna cala rozpromieniona – Wykluczenie z rodu oznacza, że pakt przestaje cię obowiązywać więc możesz zostać z Eve, nie ponosząc tego konsekwencji
- Wspaniale! – zawołały chórem dziewczynki
- Ale w takim razie czemu Jack nie zrobił tego od razu tylko zaczął straszyć jakąś karą? – zapytał Blar
- Pewnie musiał tak postąpić żeby zachować autorytet – domyśliłam się
- Masz rację. Ja też myślę, że dlatego tak postąpił. Widać było, że nie ma najmniejszej ochoty karać Mayi – powiedziała Lauri
- No cóż. Ważne, że to się dobrze skończyło – podsumowałam z ulgą – A teraz… - nie dokończyłam bo usłyszałam cichy dźwięk dzwoneczka
Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Nalę leżącą na parapecie i bawiącą się kokardą z malutkim dzwoneczkiem. Wstałam z kanapy i podeszłam do niej. Kotka szybko wskoczyła mi na ręce. Wróciłam z nią na swoje dawne miejsce i zaczęłam ją głaskać. Po chwili w moje ślady poszły dziewczynki
- Skąd to masz, co? – zapytałam kotkę
- Od Leonardo – odezwała się po chwili Eve
- Co?
- No Leo dał jej to żeby się nie nudziła – wyjaśniła
- No to trzeba mu podziękować – powiedziałam, wstając
- To my już wrócimy do siebie – powiedziała Izo i czwórka przyjaciół wyszła z mojego mieszkania.
Ja odprowadziłam dziewczynki do ich pokoju, a potem zapukałam do lokum chłopaków. Drzwi otworzył mi Leo. Wyglądał na trochę spiętego jakby spodziewał się bury.
- Cześć – przywitałam się – Mogę wejść?
- Spoko – powiedział i przepuścił mnie w drzwiach
Kiedy weszłam zauważyłam, że Rafaell śpi. Przeszłam więc od razu do kuchni. Tam usiadłam na jednym z krzeseł z Nalą na kolanach.
- Rafaell jest zmęczony i wolałbym żebyś go nie budziła bo… - zaczął Leo, wchodząc za mną do kuchni
- Nie zamierzam – przerwałam mu – Przyszłam do ciebie
- A niby po co?
- Żeby podziękować
- Że co?! – zdumiał się chłopak
- Ciszej bo sam obudzisz swojego pana – powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Ale za co ty mi dziękujesz? – zapytał, puszczając moją uwagę mimo uszu
- Za opiekę nad Nalą i za prezent, który jej dałeś – powiedziałam szczerze
- Ale myślałem…. – Leo urwał zmieszany
- Myślałeś, że zrobię awanturę? – zapytałam domyślnie, a chłopak kiwnął głową – Nie mam o co. Przecież nie zrobiłeś jej nic złego, a to że się z nią bawiłeś zrobiło dobrze wam obojgu
- Skąd wiesz, że…?
- Że się z nią bawiłeś? Od Mayi. A to, że dobrze na siebie działacie widać na pierwszy rzut oka – uśmiechnęłam się, wskazując kotkę, która zsunęła się tymczasem z moich kolan i łasiła mu się do nóg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz