Wzięłam Eve za rękę i wyszłam z pokoju. Poprowadziłam małą przez korytarz i zapukałam do mieszkania Izo. Dziewczyna chyba się mnie spodziewała bo niemal natychmiast nam otworzyła.
- Inez, ja… - zaczęła, ale jej przerwałam
- Może przejdziesz się z nami do parku? – zaproponowałam
- W porządku – powiedziała
We trzy wyszłyśmy ze szkoły i zaczęłyśmy spacerować po parku. Panowala idealna cisza. Dopiero ja ją przerwałam
- Wiesz kim on jest? – zapytałam Izo
- Kto? – zapytała zdezorientowana, chyba wyrwałam ją z rozmyślań
- No ten facet co zabrał Mayę – Izo ze smutkiem pokręciła głową
- Nie mam pojęcia – znów zapadła cisza – Inez, ja przepraszam – szepnęła po kilku minutach – Nie wiem jak mogłam pozwolić żeby Maya….
- Przestań – przerwałam jej stanowczo – Nic nie mogłaś na to poradzić
- Ale… to ja byłam za nią odpowiedzialna – upierała się – Obiecałam ci, że się nią zajmę
- I zajęłaś się – zapewniłam ją – Posłuchaj ani ja ani Alex też nie poradzilibyśmy nic jeśli Maya by zniknęła za naszymi plecami. Wiem, że jeśli byś przy tym była to byś jej pomogła
Ku mojemu zaskoczeniu Izo rzuciła mi się na szyję
- A ja myślałam, że na mnie nawrzeszczysz – zaczęła trajkotać – Jestes najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam…
- Duszę się – przerwałam jej ze śmiechem, ale mówiłam prawdę bo dziewczyna trochę siły miała.
Kiedy się już ode mnie odsunęła zauważyłam, ze Eve nie ma koło nas.
- No nie tylko nie to! – jęknęła Izo
- Tam jest! – krzyknęłam pokazując na Eve, która gdzies biegła - Chodźmy za nią
Izo kiwnęła potakująco głową i ruszyłyśmy sprintem za naszą małą kotołaczką. Dogoniłysmy ją dopiero przy lesie na skraju terenów szkoły.
Kiedy zobaczyłyśmy do kogo mała tak biegła stanęłyśmy jak wryte. To była…
- Maya! – krzyknęłam i porwałam małą w objęcia – Tak się martwiliśmy – szepnęłam
- Wiem i przepraszam – odpowiedziała równie cichym głosem – Ale nic mi nie jest. Jestem tylko trochę głodna bo nie jadłam śniadania…
- Śniadania? – przerwała jej Izo – To przecież pora kolacji
- Ojej, naprawdę? – zdziwiła się – Tam skąd wracam była pora śniadania…
- To nie ważne – powiedziałam z promiennym uśmiechem – Chodźmy do mojego mieszkania. Alex na pewno znajdzie dla ciebie cos dobrego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz