-To ja pójdę oddać Nalę.- powiedziałem do przyjaciela, który właśnie przysypiał.
Otuliłem go kołdrą i... przypomniało mi się o maleńkim dzwoneczku, który
chciałem kiedyś wcisnąć Rafaellowi. Wyszukałem go w jednej z szaf wraz z
różową, aksamitną wstążką, która sam nie wiem skąd się tam znalazła.
Delikatnie dowiązałem go kotce do obróżki a z reszty zrobiłem puchatą
kokardę. Z każdym jej krokiem dzwonił cichutko.
Kotka zaczęła bawić się dzwoneczkiem i przeskakiwać przez poszczególnie
części kokardy. Chyba jej się spodobało. Na końcu ułożyła się na niej
wygodnie i zaczęła mruczeć.
-Ciekawe jakie są psy.- mruknąłem do siebie.
Zabrałem kotkę wraz z nową zabawką i wyszedłem z pokoju. Zaraz po tym
jak się znalazłem na korytarzu usłyszałem czyjeś krzyki. Pech chciał, że
to była właścicielka mojej nowej, mruczącej towarzyszki. Gdybym oddał
jej ją teraz tak po prostu do rąk to podejrzewam, że miałbym ubaw.
Ale... Rafaell prosił o kulturę z mojej strony, więc nie mogłem.
Ruszyłem więc bezszelestnie do wyjścia. Na szczęście nikt nie zauważył.
Udałem się wprost pod okno Inez i za pomocą cienia drzewa otwarłem okno
jej pokoju. Słychać było, że ktoś tam jest. Wsunąłem tym samym cieniem
delikatnie kotkę do środka i ułożyłem na parapecie, po czym zamknąłem
okno i wróciłem do siebie, nadal niezauważony.
-Jestem!- walnąłem uradowany gdy zamknąłem za sobą drzwi. Przyjaciel
uniósł głowę, popatrzyła na mnie przymrużonymi oczyma i rzucił
poduszką.- Oj tam oj tam.
"Gdzie byłeś?" zapytał ziewając.
-Mówiłem, że Nalę odnoszę.
"Sorki. Zapomniałem. Daj mi spać." wymigał ale po chwili jeszcze zapytał "A mam się za ciebie wstydzić?"
-Nie. Dzisiaj nie. Dałem jej taką wielką, aksamitną kokardę i dzwoneczek.
"A Inez na to?"
-Dowiemy się. Chyba miała inne problemy na korytarzu, więc wsunąłem ją
cieniem drzewa przez okno, tak, żeby mnie nikt nie widział. Nala chciała
na szczęście współpracować.- uśmiechnąłem się.
"Jestem z ciebie dumny." wymigał z uśmiechem.
-Ty tak...- zmieszałem się- Ale Rada nie. Według nich czując jakieś uczucia jestem już wadliwy.
"Że co?!" zdziwił się. Widziałem, że był poruszony. W sumie, to mnie to
nie zaskoczyło. Nigdy nie mówiłem mu nic o Radzie. "Ale dlaczego?"
-Tak już jest. My jesteśmy po to by bez żadnych przeszkód: wytropić,
rozbroić i zabić. Nie wiem jak się okazuje uczucia i nie wymagaj tego
ode mnie. To nie moja działka.
"Rozumiem. Dla mnie nie jesteś wadliwy. Oni są wadliwi." uśmiechnął się.
-Zaparzę ci zioła.- powiedziałem odwzajemniając uśmiech.
Ruszyłem do kuchni zrobić obiecaną rzecz a gdy wróciłem Rafaell już
spał. Nie chciałem go budzić. Postawiłem kubek na szafkę przy łóżku i
zacząłem kończyć kiedyś napoczęty horror. Sam nie wiem kiedy nad nim
zasnąłem. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Usłyszałem dzwoneczek. Czyli
Inez...
Coś czułem, że będzie ciężko ale wolałem przeczekać napad jej złości i
nic nie wyjaśniać. Nie musiała wiedzieć. A dzwoneczka i tak już by nie
wcisnęła mi z powrotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz