sobota, 9 lutego 2013

Leonardo

-To ja pójdę oddać Nalę.- powiedziałem do przyjaciela, który właśnie przysypiał.
Otuliłem go kołdrą i... przypomniało mi się o maleńkim dzwoneczku, który chciałem kiedyś wcisnąć Rafaellowi. Wyszukałem go w jednej z szaf wraz z różową, aksamitną wstążką, która sam nie wiem skąd się tam znalazła. Delikatnie dowiązałem go kotce do obróżki a z reszty zrobiłem puchatą kokardę. Z każdym jej krokiem dzwonił cichutko.
Kotka zaczęła bawić się dzwoneczkiem i przeskakiwać przez poszczególnie części kokardy. Chyba jej się spodobało. Na końcu ułożyła się na niej wygodnie i zaczęła mruczeć.
-Ciekawe jakie są psy.- mruknąłem do siebie.
Zabrałem kotkę wraz z nową zabawką i wyszedłem z pokoju. Zaraz po tym jak się znalazłem na korytarzu usłyszałem czyjeś krzyki. Pech chciał, że to była właścicielka mojej nowej, mruczącej towarzyszki. Gdybym oddał jej ją teraz tak po prostu do rąk to podejrzewam, że miałbym ubaw. Ale... Rafaell prosił o kulturę z mojej strony, więc nie mogłem.
Ruszyłem więc bezszelestnie do wyjścia. Na szczęście nikt nie zauważył. Udałem się wprost pod okno Inez i za pomocą cienia drzewa otwarłem okno jej pokoju. Słychać było, że ktoś tam jest. Wsunąłem tym samym cieniem delikatnie kotkę do środka i ułożyłem na parapecie, po czym zamknąłem okno i wróciłem do siebie, nadal niezauważony.
-Jestem!- walnąłem uradowany gdy zamknąłem za sobą drzwi. Przyjaciel uniósł głowę, popatrzyła na mnie przymrużonymi oczyma i rzucił poduszką.- Oj tam oj tam.
"Gdzie byłeś?" zapytał ziewając.
-Mówiłem, że Nalę odnoszę.
"Sorki. Zapomniałem. Daj mi spać." wymigał ale po chwili jeszcze zapytał "A mam się za ciebie wstydzić?"
-Nie. Dzisiaj nie. Dałem jej taką wielką, aksamitną kokardę i dzwoneczek.
"A Inez na to?"
-Dowiemy się. Chyba miała inne problemy na korytarzu, więc wsunąłem ją cieniem drzewa przez okno, tak, żeby mnie nikt nie widział. Nala chciała na szczęście współpracować.- uśmiechnąłem się.
"Jestem z ciebie dumny." wymigał z uśmiechem.
-Ty tak...- zmieszałem się- Ale Rada nie. Według nich czując jakieś uczucia jestem już wadliwy.
"Że co?!" zdziwił się. Widziałem, że był poruszony. W sumie, to mnie to nie zaskoczyło. Nigdy nie mówiłem mu nic o Radzie. "Ale dlaczego?"
-Tak już jest. My jesteśmy po to by bez żadnych przeszkód: wytropić, rozbroić i zabić. Nie wiem jak się okazuje uczucia i nie wymagaj tego ode mnie. To nie moja działka.
"Rozumiem. Dla mnie nie jesteś wadliwy. Oni są wadliwi." uśmiechnął się.
-Zaparzę ci zioła.- powiedziałem odwzajemniając uśmiech.
Ruszyłem do kuchni zrobić obiecaną rzecz a gdy wróciłem Rafaell już spał. Nie chciałem go budzić. Postawiłem kubek na szafkę przy łóżku i zacząłem kończyć kiedyś napoczęty horror. Sam nie wiem kiedy nad nim zasnąłem. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Usłyszałem dzwoneczek. Czyli Inez...
Coś czułem, że będzie ciężko ale wolałem przeczekać napad jej złości i nic nie wyjaśniać. Nie musiała wiedzieć. A dzwoneczka i tak już by nie wcisnęła mi z powrotem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz