-Wstawaj, mała, robota czeka - powiedział głos nad moją głową.
-Jeszcze chwilkę - wymruczałam przekręcając się na drugi bok.
-Ale już znalazłem wyjaśnienie tego, o co mnie prosiłaś - dodał głos, na co ja w końcu skojarzyłam do kogo należy.
-Jack! - powiedziałam szybko się podnosząc. Chłopak wybuchł śmiechem widząc moją zdziwią minę.
-Już znalazłem te dane i mam pewność, że Maya jest twoja daleką krewną - dodał.
-Naprawdę? - ucieszyłam się. Nawet udało mi się uśmiechnąć...
-Tak, ale to oznacza, że złamała przymierze które zawarłem z waszym rodem.
-Jak to? - Pobladłam.
- Łącząc się z kotołakiem a nie wróżem mrozu. - Jack westchną. - Można by uznać, że to przez niewiedzę, ale to dalej jest złamane przymierze. Trzeba to jakoś załatwić ubieraj się. Izo i Blar robią już śniadanie. Za pół godziny musimy być u Mayi i Eve.
* * *
Po pół godzinie skierowaliśmy się w stronę pokoju Mayi. Jednak nie doszliśmy tam, bo otworzyły się drzwi pokoju Inez i wyszła z nich właścicielka wraz z Mayą!
-Maya, jest do ciebie sprawa - zwróciła się do dziewczynki Izo.
-Naprawdę? Jaka? - spytała mała zdezorientowana.
-Zostałaś oskarżona o złamanie przymierza pomiędzy mną a waszym rodem - powiedział grobowym głosem Jack. Choć może lepiej by się sprawdziło, gdybym rzekła, że powiedział to lodowatym głosem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz