Do szkoły przyjechaliśmy wieczorem. Ah... Jak dobrze było w końcu rozprostować nogi i wyjść z auta.
-Blaaaar zajmiesz się bagażami, prawda? - spytałam słodko po czym nie czekając na odpowiedź wbiegłam do akademika.
I tak wiedziałam co Blarek Talarek zrobi. Westchnie głęboko, chwile mnie poprzeklina i zajmie się tachaniem olbrzymiej sterty bagaży. Ale to on pakował i wybierał co potrzebniejsze więc niech ma pretensje do samego siebie.
Szłam po korytarzu rozglądając się na boki z wielkimi oczami, chłonąc wszystko. Tylko od czasu do czasu wzdychałam nie mogąc nacieszyć się tym jakie to wszystkie piękne. Szczęśliwym trafem zatrzymałam się tuż przed drzwiami na których wisiała karteczka z moim imieniem i nazwiskiem. Otwarłam drzwi i jeszcze bardziej nie mogłam się nacieszyć tym jakie to piękne. Wszystko było w kolorach bieli i błękitu, do tego takie piękne i duże. Zachichotałam jak małe dziecko.
-Fajnie, że ci się podoba ale to zaraz mi.... - nie dokończył Blar. Wszystkie bagaże rozsypały się po podłodze.
-Oj... biedny Blar. Wiesz co cię za to czeka? - spytałam wciąż się uśmiechając, ale tym razem bardziej... Krwiożerczo.
-Nie, tylko nie to - wyszeptał mój sługa po czym rzucił się do ucieczki.
W mig pomknęłam za nim. Może po drodze "przypadkiem" na kogoś wpadnę? Kogoś fajnego i ładnego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz