- Laurel... Myślałaś o założeniu rodziny? W przyszłości? Przypomina mi
się co mówił Aaron, kiedy... - ...był jeszcze naszym przyjacielem,
pomyślałem, choć zdania nie dokończyłem na głos. - Myślisz, że mówił
prawdę? Że nie możesz mieć.. no wiesz, dzieci?
- A co ci przyszło do głowy? Dawid, nie myśl o tym, masz 16 lat, ja
15... Mamy jeszcze czas. Kochanie, z ta niespodzianką... Mówiłeś na
serio? Myślałam, że to żart - odpowiedziała Laurel. - Nie chciałam cię
zranić - zobaczyła smutek w moich oczach. - Aż tak bardzo ci zależy?
Musicie wiedzieć, że mimo iż uważają mnie za odważnego, mam jedną
słabość. Od kiedy zostałem sierotą, ciągle myślę o rodzinie, o tym, ja
będzie wyglądać moje życie kiedyś....
- Dobrze, dobrze. Zależy mi, ale masz rację, wróćmy do tego później. Choć, pójdziemy do ogrodu.
- Dawid?
- Tak, Lauri?
- Kocham cie, nie chce, żebyś myślał, że nie chce być z tobą, że nie
chce mieć nowej rodziny... Ale... Ja jestem inna, nie jestem taka jak
ty. Nie wiem, czego się spodziewać.
- Nie będziesz wiedzieć, póki nie spróbujesz - ująłem ją za rękę,
otworzyłem drzwi internatu i wyszliśmy do pięknych ogrodów naszej
szkoły.
Usiedliśmy na ławeczce, Laurel położyła nogi na moich kolanach i zaczęła rozmyślać.
- Wiesz - powiedziała - tak sobie myślę, czy nadal potrafię władać żywiołami.... Może to był tylko taki... przypadek na wojnie?
- Chcesz spróbować?
- Tutaj? Teraz?
- A co ci szkodzi? Spróbuj, proszę.
- Dobrze...
Skupiła się z całych sił na wodzie w rzeczce, i <niesamowite> podniosła ją do góry.
- Widzisz, wierzyłem w to cały czas. Potrafisz to - powiedziałem... - Brrr... Laurel! Zimna woda!
- Mam cię - powiedziała Laurel rzuciwszy we mnie uniesioną wodą. - Teraz ja się zaopiekuje tobą. Chodź do pokoju.
- Ale, dopiero co przyszliśmy... - zacząłem protestować...
- A, tak myślałam, ze te ogród, to nie był dobry pomysł. Chodź.
***
"Widzę trzy postacie, są niekształtne, dziwne. Co to może być? Jedna z
nich podchodzi do mnie, i ukazuje swoje puste oczy. Boję się, nie wiem,
dokąd uciec. Co zrobić?"
Laurel zrywa się z łóżka na którym siedzimy, wychyla się przez okno i patrzy.
- Co się dzieje?
- Aaron, Bastial i Andrew.
- Tutaj?
- Miałam jakąś dziwną wizje, choć tych nigdy nie doświadczyłam...
- Ciiii, spokojnie.
- Przepraszam, już nie ważne. Idź się wysuszyć, a ja poszukam jakiegoś filmu... Co ty na to?
- Dobrze - pocałowałem ją i poszedłem do łazienki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz