sobota, 29 grudnia 2012

Cavaliada

-Div, weź przestań. Człowiek się wyspać nie może? - warknęłam do poduszki. Było wcześnie rano. A on oczywiście musiał, bawić się moimi włosami. To silniejsze od niego! Tyle razy mu tłumaczyłam...
- Kochanie, ale twoje włosy... Mają cudny kolor! I wiesz, że to silniejsze ode mnie! - mruknął mi do ucha. Uśmiechnęłam się. Przekręciłam się na łóżku i spojrzałam w jego niesamowicie, niebieskie oczy. Aż westchnęłam na jego widok. Gdybym nie była już w nim zakochana na zabój, w tej chwili zakochałabym się jeszcze raz . Pocałowałam go i wstałam z łóżka. Coś tam jeszcze mamrotał, więc rzuciłam w niego poduszką. Poszłam coś zjeść. W sumie ja zawsze jestem głodna...
- Div, co wolisz? Naleśniki z czekoladą? Czy gofry z bitą śmietaną? - zapytałam.
- Oczywiście, że naleśniki, księżniczko! - Mimo woli uśmiechnęłam się. Jak on mnie dobrze zna... Zjadłam w pośpiechu śniadanie.
- Idziemy się przejść? - zapytał Div.
- Pewnie. - uśmiechnęłam się. Przy nim zawsze jestem radosna. Ubrałam się szybko i wzięłam skrzypce. Były wykonane z białego drewna. Jedyna pamiątka po mamie. No i jeszcze włosy... Wybiegłam do ogrodu. Za mną leciał Divertente. Jak tu pięknie! Usiadłam nad rzeką i zaczęłam grać. Wszytko ucichło. Teraz liczyły się tylko nuty. Wspominałam te wszystkie chwile z Divem. Przeżyliśmy wiele... Zebrało mi się na łzy... Spojrzałam na Div'ego. Śmiał się ze mnie. Przestałam grać. Coś mnie zaniepokoiło. Odwróciłam się i zobaczyłam... Czarnego jak smoła rumaka biegnącego wprost na mnie... Był... Piękny! Zatrzymałam go. Był młody. Co najwyżej dwuletni ogierek. Prawdopodobnie uciekł ze stajni. Uśmiechnęłam się.
- Div, idę odprowadzić tego malucha do stajni. Byłbyś łaskawy w domu naszykować mi kąpiel?
- Pewnie Księżniczko. - pocałował mnie i odleciał. Ja ruszyłam ku stajni. Maluch był cudny. Kłusował obok mnie. Doszłam do jego boksu. Nazywa się... Draco! Piękne imię. Wpuściłam malucha do środka i ruszyłam do pokoju, gdzie czekała mnie gorąca kąpiel z mym aniołem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz