wtorek, 29 stycznia 2013

Maya

Przez pewien czas bawiliśmy się w lesie zimowym. Dołączyli do nas nawet Blar, Izo i jakaś elfka, która chyba nazywała się Arisa.
Kiedy zmęczyło nas bieganie i rzucanie śnieżkami Tamala wymyśliła zabawę w chowanego. Pomysł wszystkim się spodobał…
- W takim razie ja liczę, a wy się chowacie – powiedział Blar
Zaczął liczyć. Razem z Eve pobiegłyśmy w stronę największych i najgęściej rosnących drzew. W końcu zatrzymałyśmy się pod wielką sosną.
- Będzie idealna – mruknęła z zadowoleniem Eve, uniosłam brwi ze zdumienia, a widząc to przyjaciółka wyjaśniła – Wdrapiemy się na nią i skryjemy wśród gałęzi. W życiu nas nie znajdą.
- Super pomysł, ale wiesz, że ja nie umiem się wspinać – powiedziałam cicho, żeby nas nikt nie usłyszał
- Nic się nie martw – Eve jak zawsze miała asa w rękawie – Ja się wdrapie pierwsza, a potem ci pomogę.
- Nie dasz rady
- Dam dam – powiedziała – A teraz nie marudź i poczekaj tu chwilę
Po tych słowach zaczęła wdrapywać się na sosnę. Uwielbiałam patrzeć jak zachowuje się jak prawdziwa kocica.
Zapatrzona w przyjaciółkę nie zauważyłam nawet jak ktoś wyszedł z pobliskich krzaków. Zorientowałam się dopiero kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zaskoczona odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam nieznajomego mężczyznę.
Wyglądał tak:

- Jesteś Maya Stark? – zapytał dziwnie beznamiętnym szeptem
- Tak – odparłam krótko
- No to chodź ze mną
- Dobrze, ale dokąd? – zapytałam zaciekawiona
Nie odpowiedział tylko wykonał jakiś skomplikowany Znak, a drzewa zlały się w czarno-biało-zielony wir. Mężczyzna bez oporu wszedł do środka, ale ja się zawahałam.
- Ja nie wiem czy… - zaczęłam, ale on już po mnie zawrócił
- Zamknij oczy – szepnął
Wziął mnie delikatnie za rękę i poprowadził w głąb wiru.
Z zamkniętymi oczami czułam się bardzo dziwnie. Musiałam polegać jedynie na swoim przewodniku bo w środku magicznego wiru panowała niezmącona cisza…
Po kilku chwilach zaczęły do mnie jednak docierać rozmaite dźwięki takie jak szum morza, spiew wielu mew czy szum lasów…
- Możesz już otworzyć oczy – powiedział mężczyzna, puszczając moją rękę
To co zobaczyłam otworzywszy oczy było piękne i… niespotykane. Staliśmy na zboczu góry. Nad nami był las, a pod nami ocean…
- Jak tu pięknie – szepnęłam z zachwytem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz