-Widzę, że ktoś mnie już przedstawił. Oby w odpowiednim świetle, bo jak nie to będę musiał poprawiać.
-No tak. Tylko z imienia.- zmieszała się.- Jestem Rozalie a to Suvenire.- przedstawiła siebie i towarzyszkę.
-Spoko.
Nastała chwila ciszy. O dziwo, zachowywałem się nawet kulturalnie podczas spotkania.
-Więc- zacząłem delikatnie- nie wiem co to było, dlaczego tak na niego dziwnie spojrzałaś ale- przerwano mi.
-To moja sprawa.- odezwała się dziewczyna na łóżku spuszczając głowę- Stare czasy. Po prostu wydawało mi się, że już się spotkaliśmy.
-Gdyby tak było to wiedział bym o tym.
-Niby jak?
-Mam sposoby. A więc, zanim mi przerwano, oznajmiam, że nie radzę próbować mu czegokolwiek przypomnieć bo i tak nic nie zdziałasz ani ty ani twoja towarzyszka. Co więcej, mam stu procentową pewność, że go z kimś mylisz. Nie spotkaliście się nigdy. A więc, żegnam!- wycedziłem i wyszedłem z mieszkania. Nie chciałem by jakieś panny kręciły mi się pod nogami w takiej chwili. I nie kłamałem.
Wróciłem do pokoju. Rafaell siedział na łóżku dziwnie zamyślony. Od razu, gdy wszedłem zapytałem
-A ci co jest?
"Nic"
-Ślepy nie jestem. Mów.
"Sprawdź kto to jest na tym zdjęciu i dlaczego je mam." zdziwił mnie.
-No zgoda. Ale na pewno chcesz wiedzieć?
"Tak. To nic, że znowu zapomnę. Wtedy ty będziesz wiedział i mi wyjaśnisz jak cię poproszę."
-Yyy...No...- nie byłem przekonany.
"Proszę."
-Ach... Z tobą... Zgoda.- uległem. Chciałem mu jakoś poprawić humor.-A mogę zajrzeć w kilka innych rzeczy, które przeżyłeś?
"Po co się pytasz skoro i tak to zrobisz" wymigał i uśmiechnął się delikatnie ale sztucznie. "To jeszcze wiem."
-Ta...
Zabrałem się do pracy. Przy nim mogłem zrobić to normalnie. Dokładnie. Nie musiałem się spieszyć.
Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem był jakiś dom. Duży biały dom z ogrodem, w którym rosło na pierwszy rzut oka tylko jedno drzewo rodzące owoce brzoskwini.- Na szczęście z pozycji cienia można było zobaczyć jego właściciela w pełnej okazałości.- Spojrzałem na przyjaciela. Miał chyba jakieś sześć lat. Wszedł do domu. Nie zdążył nawet odłożyć plecaka a już przytulała się do niego mała dziewczynka. Ta ze zdjęcia.
-Nareszcie jesteś! Obiad ci wystygnie!- krzyknęła ciągnąc go za rękaw prosto do jakiegoś pomieszczenia. Sądząc po odgłosach stamtąd dochodzących, była to kuchnia...
Przeszedłem do innego wspomnienia. Późniejszego.
Chłopak biegł najszybciej jak umiał. Miał z dziewięć lat nie więcej. Padał deszcz a nad głową rozciągały się ciężkie czarne chmury. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem gdzie biegł. Biegł do domu...
Nie spoglądając na zniszczony ogród, mknął wprost do drzwi. Były zamknięte i nie mógł wejść. Niebo przeszyła błyskawica ale przed grzmotem rozległ się przeraźliwy krzyk z wnętrza budynku. Rafaell nie czekał na nic więcej tylko pomknął do pierwszego okna i wybił je kamieniem. Wskoczył niezdarnie do środka, okaleczając się przy tym.
W mieszkaniu nie było prądu ale chłopak szybko znalazł latarkę. Potem rzucił się do schodów z krzykiem:
-Rosalie! Jesteś tam?!
Zdziwiłem się. Miał ładny głos. A już myślałem, że go nigdy nie usłyszę...
Gdy dobiegł do jakichś drzwi znów rozległ się krzyk. To co się tam znajdowało, zszokowało mnie.
W pokoju było ciemno. Pozasłaniano wszystkie okna. Jakaś istota, której kształtu raczej nie znałem stała ukryta tak, że nie można było jej rozpoznać. Na dodatek latarka przestała działać ale to raczej to "coś" to spowodowało.
Stworzenie trzymało małą za ubranie ale gdy zobaczyło Rafaella, rzuciło małą o ścianę. Chłopak podbiegł do niej, pochwycił ją w ramiona i ruszył sprintem do wyjścia. Jednak gdy tylko zbiegł ze schodów "coś" pochwyciło go za nogę i pociągnęło tak, że stracił równowagę i upadł na ziemię.
-Rafaell?- zapytała z łzami w oczach.
-Nie martw się o mnie. Uciekaj przez okno w salonie.
-Ale ty też uciekniesz?
-Idź.- szepnął jej do ucha- Nie martw się.
-Ale...
-Idź!- zaczął się denerwować.- Nie patrz za siebie tylko stale biegnij przed siebie!- krzyknął i odsunął dziewczynkę na bok.
Nie słuchała. Stwór też nie dawał za wygraną, tak jak chłopak. Ciągnął go po schodach do góry coraz szybciej. Wrzucił go do innego pokoju i zablokował drzwi. Potem była cisza...
Po kilku minutach doznałem szoku. Rafaell po prostu otwarł okno i z niego wyskoczył. Całe szczęście wpadł w jakieś gęste, ozdobne krzaki. Ruszył z powrotem do okna, którym wszedł początkowo i zrobił to samo co poprzednio. Jednak znajdując się na parapecie, zamarł.
W pokoju było pełno krwi a na środku leżała mała dziewczynka rozerwana na pół w pasie. Jeszcze żyła.
Chłopak zeskoczył i podbiegł do niej po czym przytulił górną połowę.
-Pamiętaj o mnie... -szepnęła dziewczynka ze zdjęcia i zmarła.
-I co?- zasycało coś.- Mowę odebrało?
-Ty...- nie skończył bo stwór przycisnął go czymś do podłogi.
-Nie patrz za siebie tylko stale biegnij przed siebie... Dobre żarty. Przede mną nikt nie ucieknie...
-Zabiję cię...- wychrypiał Rafaell.
-Nie... Nie zabijesz bo nie możesz. Nie znasz nawet mojego imienia. Ha ha ha! Nie znajdziesz mnie! A poza tym nikogo o pomoc nie poprosisz bo już nic nie powiesz. Nic już nie zobaczysz i nie usłyszysz.
Stworzenie czy co to było, zabrało się za chłopaka. Najpierw go unieruchomiło a potem zaczęło powoli wyrywać struny głosowe.
-jakiś się cichy zrobiłeś...
Nie miałem ochoty dalej tego oglądać. Przestałem czytać i oniemiały siedziałem na łóżku obok przyjaciela. Zapadła dziwna cisza. To on ją pierwszy przełamał:
"Wiesz już? Coś się stało? Jakiś blady jesteś."
-Yyy...- nie wiedziałem co powiedzieć. Zawsze mnie ciekawiło jak stracił głos. Poznaliśmy się, gdy jeszcze nie do końca wyleczył gardło.- To twoja siostra.- powiedziałem szczerze.
"A gdzie jest?"
-Znaczy... Bo...
"Bo?"
-Ona nie żyje.
-No tak. Tylko z imienia.- zmieszała się.- Jestem Rozalie a to Suvenire.- przedstawiła siebie i towarzyszkę.
-Spoko.
Nastała chwila ciszy. O dziwo, zachowywałem się nawet kulturalnie podczas spotkania.
-Więc- zacząłem delikatnie- nie wiem co to było, dlaczego tak na niego dziwnie spojrzałaś ale- przerwano mi.
-To moja sprawa.- odezwała się dziewczyna na łóżku spuszczając głowę- Stare czasy. Po prostu wydawało mi się, że już się spotkaliśmy.
-Gdyby tak było to wiedział bym o tym.
-Niby jak?
-Mam sposoby. A więc, zanim mi przerwano, oznajmiam, że nie radzę próbować mu czegokolwiek przypomnieć bo i tak nic nie zdziałasz ani ty ani twoja towarzyszka. Co więcej, mam stu procentową pewność, że go z kimś mylisz. Nie spotkaliście się nigdy. A więc, żegnam!- wycedziłem i wyszedłem z mieszkania. Nie chciałem by jakieś panny kręciły mi się pod nogami w takiej chwili. I nie kłamałem.
Wróciłem do pokoju. Rafaell siedział na łóżku dziwnie zamyślony. Od razu, gdy wszedłem zapytałem
-A ci co jest?
"Nic"
-Ślepy nie jestem. Mów.
"Sprawdź kto to jest na tym zdjęciu i dlaczego je mam." zdziwił mnie.
-No zgoda. Ale na pewno chcesz wiedzieć?
"Tak. To nic, że znowu zapomnę. Wtedy ty będziesz wiedział i mi wyjaśnisz jak cię poproszę."
-Yyy...No...- nie byłem przekonany.
"Proszę."
-Ach... Z tobą... Zgoda.- uległem. Chciałem mu jakoś poprawić humor.-A mogę zajrzeć w kilka innych rzeczy, które przeżyłeś?
"Po co się pytasz skoro i tak to zrobisz" wymigał i uśmiechnął się delikatnie ale sztucznie. "To jeszcze wiem."
-Ta...
Zabrałem się do pracy. Przy nim mogłem zrobić to normalnie. Dokładnie. Nie musiałem się spieszyć.
Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem był jakiś dom. Duży biały dom z ogrodem, w którym rosło na pierwszy rzut oka tylko jedno drzewo rodzące owoce brzoskwini.- Na szczęście z pozycji cienia można było zobaczyć jego właściciela w pełnej okazałości.- Spojrzałem na przyjaciela. Miał chyba jakieś sześć lat. Wszedł do domu. Nie zdążył nawet odłożyć plecaka a już przytulała się do niego mała dziewczynka. Ta ze zdjęcia.
-Nareszcie jesteś! Obiad ci wystygnie!- krzyknęła ciągnąc go za rękaw prosto do jakiegoś pomieszczenia. Sądząc po odgłosach stamtąd dochodzących, była to kuchnia...
Przeszedłem do innego wspomnienia. Późniejszego.
Chłopak biegł najszybciej jak umiał. Miał z dziewięć lat nie więcej. Padał deszcz a nad głową rozciągały się ciężkie czarne chmury. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem gdzie biegł. Biegł do domu...
Nie spoglądając na zniszczony ogród, mknął wprost do drzwi. Były zamknięte i nie mógł wejść. Niebo przeszyła błyskawica ale przed grzmotem rozległ się przeraźliwy krzyk z wnętrza budynku. Rafaell nie czekał na nic więcej tylko pomknął do pierwszego okna i wybił je kamieniem. Wskoczył niezdarnie do środka, okaleczając się przy tym.
W mieszkaniu nie było prądu ale chłopak szybko znalazł latarkę. Potem rzucił się do schodów z krzykiem:
-Rosalie! Jesteś tam?!
Zdziwiłem się. Miał ładny głos. A już myślałem, że go nigdy nie usłyszę...
Gdy dobiegł do jakichś drzwi znów rozległ się krzyk. To co się tam znajdowało, zszokowało mnie.
W pokoju było ciemno. Pozasłaniano wszystkie okna. Jakaś istota, której kształtu raczej nie znałem stała ukryta tak, że nie można było jej rozpoznać. Na dodatek latarka przestała działać ale to raczej to "coś" to spowodowało.
Stworzenie trzymało małą za ubranie ale gdy zobaczyło Rafaella, rzuciło małą o ścianę. Chłopak podbiegł do niej, pochwycił ją w ramiona i ruszył sprintem do wyjścia. Jednak gdy tylko zbiegł ze schodów "coś" pochwyciło go za nogę i pociągnęło tak, że stracił równowagę i upadł na ziemię.
-Rafaell?- zapytała z łzami w oczach.
-Nie martw się o mnie. Uciekaj przez okno w salonie.
-Ale ty też uciekniesz?
-Idź.- szepnął jej do ucha- Nie martw się.
-Ale...
-Idź!- zaczął się denerwować.- Nie patrz za siebie tylko stale biegnij przed siebie!- krzyknął i odsunął dziewczynkę na bok.
Nie słuchała. Stwór też nie dawał za wygraną, tak jak chłopak. Ciągnął go po schodach do góry coraz szybciej. Wrzucił go do innego pokoju i zablokował drzwi. Potem była cisza...
Po kilku minutach doznałem szoku. Rafaell po prostu otwarł okno i z niego wyskoczył. Całe szczęście wpadł w jakieś gęste, ozdobne krzaki. Ruszył z powrotem do okna, którym wszedł początkowo i zrobił to samo co poprzednio. Jednak znajdując się na parapecie, zamarł.
W pokoju było pełno krwi a na środku leżała mała dziewczynka rozerwana na pół w pasie. Jeszcze żyła.
Chłopak zeskoczył i podbiegł do niej po czym przytulił górną połowę.
-Pamiętaj o mnie... -szepnęła dziewczynka ze zdjęcia i zmarła.
-I co?- zasycało coś.- Mowę odebrało?
-Ty...- nie skończył bo stwór przycisnął go czymś do podłogi.
-Nie patrz za siebie tylko stale biegnij przed siebie... Dobre żarty. Przede mną nikt nie ucieknie...
-Zabiję cię...- wychrypiał Rafaell.
-Nie... Nie zabijesz bo nie możesz. Nie znasz nawet mojego imienia. Ha ha ha! Nie znajdziesz mnie! A poza tym nikogo o pomoc nie poprosisz bo już nic nie powiesz. Nic już nie zobaczysz i nie usłyszysz.
Stworzenie czy co to było, zabrało się za chłopaka. Najpierw go unieruchomiło a potem zaczęło powoli wyrywać struny głosowe.
-jakiś się cichy zrobiłeś...
Nie miałem ochoty dalej tego oglądać. Przestałem czytać i oniemiały siedziałem na łóżku obok przyjaciela. Zapadła dziwna cisza. To on ją pierwszy przełamał:
"Wiesz już? Coś się stało? Jakiś blady jesteś."
-Yyy...- nie wiedziałem co powiedzieć. Zawsze mnie ciekawiło jak stracił głos. Poznaliśmy się, gdy jeszcze nie do końca wyleczył gardło.- To twoja siostra.- powiedziałem szczerze.
"A gdzie jest?"
-Znaczy... Bo...
"Bo?"
-Ona nie żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz