- Hm…jeszcze nie – odpowiedziałem po chwili namysłu
- Jak to? – zdziwiła się Cav
- Musimy najpierw trochę odpocząć – wyjaśniłem spokojnie –
No i wymyślić jak przemieścić tego wielkiego konia do szkoły
- Ach.. zapomniałam – przyznała dziewczyna – A co z Inez?
- Prędko się nie obudzi – powiedziałem i westchnąłem ciężko.
Wziąłem nieprzytomną przyjaciółkę na ręce i ruszyłem przed
siebie. Ciągle czułem ból Inez i nie mogłem sobie wybaczyć, że pozwoliłem żeby
ta cała królowa cos jej zrobiła.
Szliśmy w milczeniu przez ładne kilka godzin wreszcie odezwała
się Cav.
- Alex, ja…przepraszam – szepnęła
- Słucham? – zdziwiłem się – Ale za co?
- To przeze mnie Inez jest nieprzytomna i…Div musiał zostać….-
dziewczyna wybuchła płaczem
- Cavaliado to nie była twoja wina – powiedziałem łagodnie –
Nie mogliśmy wiedzieć, że ta cała królowa jest taka wiedźmowata
- Może i nie, ale…
- Żadnych ale – uciąłem dyskusje – Uspokój się. Zaraz
dojdziemy do hotelu. Tam odpoczniemy i pomyślimy jak to wszystko załatwić
- No dobrze – zgodziła się
Szliśmy dalej w milczeniu aż wreszcie w oddali zamajaczył
nam jakiś budynek.
- To ten hotel? – zapytała Eve
- Tak
- No to biegnijmy! – zawołała Maya
Wzięła
za rękę Eve i Cavaliadę i pociągnęła je w stronę
budynku. Już po chwili zniknęły mi z oczu. Westchnąłem i uśmiechnąłem
się z
podziwem. Jakim cudem miały jeszcze siłę na bieganie? Nie miałem
pojęcia. Moje rozmyślania na ten temat przerwał dziwny dźwięk za moimi
plecami. Brzmiało to…jakby
cios spadły z dużej wysokości…
Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem list i dwie teczki. Podszedłem
i szybko je podniosłem. Jak się okazało były to szkolne dokumenty Mayi i
Rafaella! Ale skąd one się tu wzięły? Zdumiony otworzyłem list w nadziei, że
znajdę w nim odpowiedź. Nie pomyliłem się…
List był od Leo, który pisał, że w szkole są nasze duplikaty,
które chcą zabrać Mayę. Radził żebyśmy albo szybko wracali albo nie wracali w
ogóle. Chciał żebym dobrze pilnował teczek bo jeżeli dostałyby się w ręce
sobowtórów to mogłoby być nieprzyjemnie...
Kiedy skończyłem czytać ogarnęła mnie lekka panika. Jak my
mamy szybko i niepostrzeżenie wrócić do szkoły z wielkim, świecącym koniem i
nieprzytomną, poparzoną dziewczyną?! To jest niewykonalne!
Jednak po chwili uspokoiłem się i zacząłem układać w głowie
plan działania.
Najpierw musiałem załatwić nam szybki transport. Samolot nie
wchodził w grę więc co….Teleport! Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. Trzeba
tylko znaleźć go w najbliższym otoczeniu…
Nagle przypomniała mi się jedna sprawa. Przecież ten hotel
jest używany jako miejsce spotkań czarodziejów i jest w nim teleport! Musimy
tylko się do niego dostać, a potem pójdzie gładko.
Pobiegłem do hotelu żeby powiadomić dziewczyny o zmianie
planu. Znalazłem je przy stajni gdzie próbowały oporządzić konia.
- Alex, pomożesz nam? – zapytała Cav
- Nie teraz – odpowiedziałem szybko – Zrobimy to później
- Ale…
- Zmiana planów – uciąłem krótko – Musimy natychmiast wracać
do szkoły!
Zaprowadziłem dziewczyny do teleportu. Mieliśmy drobne
kłopoty z dostaniem się do niego bo kierownik nie chciał nas wpuścić. W końcu
jednak uległ urokowi Mayi i mogliśmy wejść. Ale problemy się nie skończyły bo
przypomniałem sobie, że nie mamy żadnej rzeczy ze szkoły i nie możemy się teleportować.
- Co teraz? Co teraz? – mruczałem do siebie, chodząc w te i
we w te
Jednocześnie cały czas miąłem w palcach list. Wiadomość była
już wymięta do granic możliwości. Czarne pismo na biało-czerwonym tle prawie się
rozmazało…zaraz! Na biało-czerwonym tle?! Przecież to była krew! Może Leo coś
się stało kiedy wysyłał wiadomość…Bałem się o znajomego łowcę, ale jednocześnie
ucieszyłem się, ze mam tu jego „część”
- Weście się za ręce – powiedziałem do dziewczyn
Włożyłem
list do kieszeni i wolną ręką chwyciłem Mayę. Weszliśmy razem do
teleportu i…wylądowaliśmy z hukiem w pokoju Leo i Rafaella.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz