- Chłopaki zanieście nasze bagaże na dziedziniec dobrze?
- Jasne – zapewnił mnie Div
- Ok, ja idę do Kiry
- A my? – zapytała Maya
- Wy pójdziecie ze mną – powiedziałam
Zaprowadziłam dziewczynki do ogrodu gdzie spodziewałam się zastać
Kirę. Tak jak myślałam wilczyca spacerowała nieopodal bariery wypatrując
zagrożeń i polując na drobne zwierzęta.
„Kira!” – zawołałam ją w myślach
„Tak, pani?” – wilczyca podbiegła do nas
Kiedy zauważyła dziewczynki zrobiła się czujna i usiadła
zachowując dystans.
- To są Maya i Eve – przedstawiłam dziewczynki jednocześnie w
myślach i normalnie – Kiro, potrzebujemy twojej pomocy
„W czym, pani?”
- Musimy odnaleźć Konia Światła – wyjaśniłam – Mieszka on w
Irlandii, ale nie wiemy gdzie dokładnie. Pomożesz nam go znaleźć?
„Oczywiście, jeśli tego sobie pani życzy”
- Dziękuje – uśmiechnęłam się – Za chwilę wyruszamy
„Dobrze”
Wilczyca odbiegła
- Maya biegnij po Cav i przyprowadź ją na dziedziniec – poprosiłam
- Już biegnę! – zawołała dziewczynka
Ja wzięłam Eve za rękę i poszłyśmy na dziedziniec. Czekali
już tam na nas Alex i Div.
- Wszystko gotowe? – zapytałam
- Oczywiście – zapewnił Alex – Samolot też już zamówiłem
- Super, dzięki – uśmiechnęłam się – Teraz tylko czekamy na
Cavaliadę….
W tym momencie usłyszałam znajome wolanie. Odwróciłam się i
zobaczyłam przyjaciółkę.
- Inez! Możemy iść! – krzyczała Cav
- W porządku – przytaknęłam – Ruszajmy
Pojechaliśmy na lotnisko gdzie mieliśmy drobny problem z
Kirą, która nie chciała wejść do klatki. Niestety musiała się przekonać do
takiego podróżowania bo inaczej nie wpuszczono by jej do samolotu. Wreszcie
wilczyca weszła do klatki, a my zajęliśmy miejsce w samolocie.
Lecielismy przez ładne kilka godzin. W końcu wylądowaliśmy w
Iralandii. Oczywiście padało…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz